Nie można zawsze wygrywać
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Nie można zawsze wygrywać
Bo do tanga trzeba dwóch
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Gnida z konieczności
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Perła z lamusa
Rok 2024 w podsumowaniu.
Podsumowanie
bloga po raz ósmy. Rozpisywał się nie będę, wszystko możecie znaleźć w
linkowanych recenzjach. Ogólnie nadal bez zmian Książki / Komiksy w relacji 5 /
95.
A
co było najlepsze w 2024 roku?
Oceniam od 1 do 10, skrajnie subiektywnie oczywiście.
Wszystko jest starsze, niż nam się wydaje
Wydawnictwo Terminus nie boi się wyzwań i dwa lata po niesamowitym „Lesie ożywionego mitu” wydaje „Lavondyss” – powieść nie będącą bezpośrednią kontynuacją „Lasu…”, lecz podejmującą poruszone tam wątki. Dlaczego „wyzwanie”? To nie są książki-bestsellery, to nie są łatwe lektury, to nie są projekty skazane na sukces. A „Lavondyss” stanowić będzie jeszcze większe czytelnicze wyzwanie niż jej poprzedniczka.
„Las ożywionego mitu” ustanowił pewne zasady uniwersum wymyślonego przez Roberta Holdstocka, a każda kolejna powieść dokłada nowe i modyfikuje stare reguły. Stephen Huxley i Harry Keeton zapuścili się głęboko w starożytny, magiczny Las Ryhope w brytyjskim Herefordshire i już go nie opuszczą. Kieszonkowy wszechświat lasu, rozrastający się i starzejący w miarę podążania w stronę jego środka, do tajemniczej, mitycznej krainy Lavondyss, znanej czasem jako Tír na n-Oc lub Avalon, pełen jest „mitotworów” („mythagos” w oryginale), urzeczywistnionych mitów, obrazów istniejących w jungowskiej zbiorowej nieświadomości ludzkiego gatunku. Zamek Camelot, Robin Hood, Jack in the Green i wszystkie inne celtyckie, starobrytyjskie (tak, pozostajemy w kręgu wierzeń i mitologii tego właśnie zakątka Europy) mity i legendy manifestują się nie tylko w swoich najbardziej rozpoznawalnych (bo popkulturowych) formach, lecz poprzez niezliczone iteracje, wciąż starsze i starsze, pamiętające czasy pierwszych ludzkich zorganizowanych społeczności epoki lodowcowej. Znane nam legendy powstały przecież ze swoich prototypów, pra-legend, opowieści szeptanych przy ognisku, a potem ich nadinterpretacji i niedopowiedzeń. Wyhodowane zostały za pomocą nieustannej, nieuniknionej i jedynej możliwej metodzie tłumaczenia i wyjaśniania zasad zastanej rzeczywistości w czasach przedhistorycznych. Metodzie nie opartej o żaden naukowy paradygmat, lecz impresje, symbole i irracjonalne wyobrażenia.