Kiedy wejdziesz między wrony...
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Egmont kontynuuje wznawianie komiksów Jepha Loeba i Tima Sale’a. Przed nami „Catwoman. Rzymskie wakacje”. To już piąty album zbiorczy tego duetu, jaki pojawił się na naszym rynku w ciągu ostatniego roku (pierwszy ukazał się w maju 2024). I choć na tle poprzednich wypada słabiej, to i tak każdy fan DC Comics powinien go przeczytać. To przecież Loeb i Sale!
Najlepszy jest oczywiście „Batman. Długie Halloween”, album, którego nie boję się nazwać arcydziełem i komiksem genialnym. Jego kontynuacją był „Batman. Mroczne zwycięstwo”, opowiadający o konsekwencjach wojny o dominację w przestępczym światku Gotham między odchodzącą już powoli do lamusa mafią a „freakami” – Jokerem, Pingwinem, Podwójną Twarzą czy Strachem na Wróble. Gdzieś tam latał między nimi Batman – rozdarty i odrzucający swoje człowieczeństwo na rzecz niekończącej się wendety. No i oczywiście pojawiła się też Catwoman próbująca odnaleźć się jakoś w roli zaniedbywanej kochanki Bruce’a Wayne’a i perfekcyjnej włamywaczki. Selina Kyle odkryła, że prawdopodobnie łączy ją coś z gothamską mafijną rodziną Falcone. Zdeprymowana obojętnością człowieka–nietoperza i zaintrygowana zdobytymi informacjami opuszcza Gotham po odcinku piątym i wraca dopiero pod koniec, w dwunastym.
Gdzie była i co robiła w tak zwanym międzyczasie? O tym właśnie opowiada „Catwoman. When in Rome”, sześcioodcinkowy spin-off „Mrocznego zwycięstwa” wydany między listopadem 2004 a sierpniem 2005 roku. Selina Kyle zwerbowała zapatrzonego w nią Riddlera (Człowieka-Zagadkę) i poleciała do Rzymu, do matecznika włoskiej mafii. Tam właśnie przed laty Don Verinni, capo di tutti capi, namaścił Carmine’a „Rzymianina” Falcone’a na bossa mafii w Gotham. Riddler ma pomóc rozwiązać „zagadkę jej życia”, choć tak po prawdzie to raczej przeszkadza i w żałosny sposób próbuje zbliżyć się do Catwoman – pięknej, seksownej i ponętnej jak nigdy. Na miejscu do ekipy dołącza mafijny cyngiel szybko ochrzczony przez Selinę „Blondasem”, również nieobojętny na jej wdzięki. Niestety europejska wycieczka w poszukiwaniu własnych korzeni szybko zamienia się w walkę o przetrwanie, a Rzym okazuje się równie niebezpieczny (przynajmniej dla naszej bohaterki) co Gotham. Elementy świata DC migrują do Wiecznego Miasta i przybierają przy tym bardzo europejskie, nieco egzotyczne dla amerykańskiego odbiorcy, kształty. Odważna i wyzwolona Catwoman zresztą również – tak jakby tytuł komiksu nie był bez znaczenia. Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one.
Jeph Loeb jak zwykle nadał swemu dziełu bardzo klarowną strukturę. Tak jak w „Supermanie na wszystkie pory roku” mieliśmy cztery rozdziały zatytułowane w wiadomy sposób a w „Długim Halloween” były rozdziały-święta, tak w „Rzymskich wakacjach” mamy sześć odcinków – od „Poniedziałku” do „Soboty” z niedzielnym, dwustronicowym epilogiem wziętym z końcówki „Mrocznego zwycięstwa”, kiedy to Selina Kyle wróciła już do Ameryki ze swojego eurotripu. Tytuły są oczywiście umowne, bo cała historia rozciągnięta jest na dłuższy okres niż sześciodniowy. Fabuła banalna i pretekstowa – czasem wręcz naiwna i naciągana. Podwójną tożsamość Catwoman / Seliny, w sytuacji opisanej w komiksie odkryłoby kilkuletnie dziecko – odgadłoby ono też mało wiarygodne rozwiązanie głównej intrygi. Jeph Loeb chciał chyba nieco wyluzować po bardzo poważnych i wymagających komiksach z Batmanem – choć zarówno on i główna bohaterka nie potrafią o nim zapomnieć. Wydawać by się mogło, że otrzymamy komiks, w którym Catwoman będzie stała mocno na własnych nogach, oderwana od uniwersum Batmana – jak chociażby trwającym już wówczas od dwóch lat runie Eda Brubakera. Ale niestety „Rzymskie wakacje” sprawiają raczej wrażenie kuponu odciętego od sławy „Długiego Halloween” niż poważną próbę redefinicji postaci Kobiety-Kota.
Ale komiks jako taki i tak ma więcej zalet niż wad. Sporo tu komizmu, głównie w wykonaniu epatująca lekką erotyką Seliny, głupawego Riddlera i Blondasa, przejmującego niektóre cechy Bruce’a Wayne’a. Jeph Loeb po prostu bawi się konwencją nawiązując do nieco wcześniejszego „Batman. Hush”, wyjaśniając niejako i uzasadniając wydarzenia tej starszej o rok opowieści. Przy okazji – trzymam kciuki za wznowienie tego komiksu przez Egmont. Największym pozytywem „Rzymskich wakacji” jest jednak zdecydowanie rysunek. Tim Sale jest tu mniej mroczny, bardziej malarski i pastelowy. Rysuje z rozmachem Bazylikę Świętego Piotra czy Koloseum dba o dynamikę scen akcji i jak zwykle wstawia mnóstwo całostronicowych kadrów, które z powodzeniem mogłyby być plakatami reklamowymi komiksu.
Można się oczywiście zżymać na to, że Loeb i Sale obniżyli loty. Pamiętajmy tylko, że nawet w takiej sytuacji latają wyżej niż większość komiksowych twórców. Pamiętajmy również o nadchodzącym listopadzie – za pół roku w Polsce ukaże się ich kolejny zbiorczy album z uniwersum DC – „Pogromcy nieznanego muszą zginąć”.
Tytuł: Catwoman. Rzymskie wakacje
Scenariusz: Jeph Loeb
Rysunki: Tim Sale
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Catwoman. When in Rome
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics, DC Deluxe
Data wydania: maj 2025
Data wydania oryginału: listopad 2004 – sierpień 2005
Liczba stron: 168
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 9788328174238
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz