Tak zostaliśmy napisani
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Sean Murphy już ugruntował się na polskim rynku. Każdy ważny komiks jego autorstwa jest dość szybko wydawany – Egmont zajął się DC, Non Stop Comics resztą. I to właśnie to drugie wydawnictwo dostarczyło nam pod koniec maja „Plot Holes”, pięcioczęściową zamkniętą opowieść o pewnej grupie do zadań specjalnych.
„Plot Holes” sfinansowany został poprzez crowdfunding na popularnej amerykańskiej platformie „Indiegogo Inc.”. Sean Murphy chciał mieć niczym nieskrępowaną wolność twórczą i nie chciał się nikomu z niczego tłumaczyć. Nowy komiks autora „Klątwy Białego Rycerza” opowiada o grupie bohaterów pochodzących z różnych tworów popkultury. Dowodzeni przez kobietę o pseudonimie „Ed” (od „edytor”), „naprawiają” niewydane jeszcze książki – czyli wskakują do tandetnego romansidła albo stereotypowej, pełnej klisz historii (najczęściej fantastycznej) i ją po prostu redagują. Tę postać trzeba wyeliminować, te wydarzenia popchnąć w odrobinę innym kierunku – itp., itd. Członkami grupy są postacie przywodzące na myśl istniejące już popkulturowe twory – operator mecha z jakiejś klasycznej mangi, „klon” bohatera z „Calvina i Hobbesa”, amerykański superbohater, czy wampirzyca z (na przykład) „Castlevanii”.
Po tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce podczas ostatniej „edycji”, odszedł jeden z członków grupy. Ed angażuje niejakiego Cliffa Inkslayera, komiksowego twórcę przekonanego, że żyje w realnym świecie – i to on staje się od tej pory głównym bohaterem. Razem z resztą „Plot Holes” stawić musi czoła zagrożeniu, z jakim do tej pory się nie spotkali. I o fabule może już koniec – jednymi z najciekawszych doznań podczas lektury komiksu jest odkrywanie tajemnic świata przedstawionego i układanie sobie w głowie jego konstrukcji. Nie jest ona wielce skomplikowana – jej podstawowym założeniem jest nakaz mierzenia się wszystkich bohaterów z faktem, że „nie istnieją naprawdę”, że są bohaterami książki / komiksu / serialu / filmu i co za tym idzie mają swojego dokładnie określonego kreatora.
Sean Murphy regularnie wkłada w usta swoich postaci jedno hasło: „tak zostaliśmy napisani”. Jestem bufonem, bucem, zgryźliwym marudą – co ja mogę, uwarunkowanie jest silniejsze, wręcz zaszyte (zapisane) w moich fikcyjnych genach. Mimo to grupa „Plot Holes” dzielnie stawia czoła wspólnemu wrogowi – bo choć jest w pełni świadoma swego „papierowego” pochodzenia, to lepsze takie niż żadne. Oto metakomiks pełną gębą, ale – to trzeba zaznaczyć – bardzo prosty w odbiorze, rozrywkowy, nie nastawiony w żadnym stopniu na jakąś zaawansowaną grę nawiązaniami czy analizę popkultury. A rzeczonych nawiązań jest tu trochę – żarty z mangi i „wielkich oczu”, wampiry, zmiennokształtni herosi, czy inni nadludzie. Wyłapiecie je bez trudu. Nawet chyba to, że Cliff Inkslayer to taki trochę Sean Murphy.
To nie jest komiks, który miał z założenia zrewolucjonizować medium. To po prostu dobra zabawa, do której będziecie chcieli wrócić. Jeśli nie do samej historii, to na pewno dla rysunków. Sean Murphy przechodzi tu samego siebie – jeśli „Tokyo Ghost” zrobiło na was wrażenie, to tym komiksem będziecie urzeczeni. Sama stylistyka jest trochę mangowa (zawsze taka była, ale tu „bardziej”) – „Cowboy Bebop” i „Trigun” przychodzą na myśl od razu. Postacie są charakterystyczne, jak zwykle z ostrymi rysami. Scenografie dopracowane do najmniejszego szczegółu, sceny walk imponujące. Duży format sprawdziłby się tu chyba lepiej, tak jak we wspomnianym „Tokyo Ghost” chociażby. I mimo iż widać wyraźnie, że to właśnie umiejętnościami graficznymi, a nie scenopisarskimi, chciał się pochwalić Murphy, to „Plot Holes” przeczytać warto. Jest ok.
Tytuł: Plot Holes
Scenariusz: Sean Murphy
Rysunki: Sean Murphy
Tłumaczenie: Maciej Muszalski
Tytuł oryginału: Plot Holes
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Urban Comics
Data wydania: maj 2023
Liczba stron: 156
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788382305609
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz