niedziela, 13 marca 2022

Batman. Imposter

Rok trzeci

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Batman od zawsze był najpopularniejszym bohaterem DC Comics. Teraz stał się koniem pociągowym „DC Black Label”, czyli inicjatywy, która wypełniła lukę po anulowanym „DC Vertigo”. Tym razem cofamy się w czasie do początków krucjaty mrocznego rycerza.

Bruce Wayne ma dwadzieścia kilka lat – dopiero od trzech przebiera się za Batmana i walczy z przestępczością na ulicach Gotham. Jedną z najważniejszych osób w życiu Bruce’a jest jego psychoterapeutka, pani doktor Leslie Thompkins. Leslie opiekuje się zdrowiem psychicznym Bruce’a od bardzo dawna, już od czasów tragicznych wydarzeń na Crime Alley – zna jego traumy, problemy i demony. Teraz poznaje dodatkowo inną zaskakującą prawdę – Bruce Wayne jest Batmanem! Próbuje zatem wyperswadować swemu pacjentowi nocne eskapady w obawie o jego zdrowie (nie tylko fizyczne, ale głównie psychiczne) i przekonać, że Wayne może zdziałać dla Gotham tyle samo, jeśli nie więcej, co człowiek-nietoperz.


Tymczasem policja Gotham znajduje coraz więcej trupów przedstawicieli przestępczego półświatka – nagrania wskazują winowajcę jednoznacznie. Batman przekroczył Rubikon i zaczął zabijać ludzi. Śledztwo w tej sprawie prowadzi młoda, ambitna pani detektyw Blair Wong, kolejna „ofiara Gotham” naznaczona, podobnie jak Bruce, nieusuwalną traumą z dzieciństwa. Czy to naprawdę Batman zszedł na złą drogę? A może ktoś się pod niego podszywa?

Autorem scenariusza „Batman. Imposter” jest Mattson Tomlin, który tym albumem dopiero debiutuje. Tak właściwie nie jest on scenarzystą komiksowym, lecz filmowym, a w zeszłym roku spróbował również swych sił jako reżyser. Omawiany dziś komiks jest absolutną nowością – pojawił się w Polsce praktycznie równolegle z amerykańskim wydaniem. Z racji tego, że Tomlin nigdy nie był kojarzony z przemysłem komiksowym i dodatkowo pisze w ramach przedsięwzięcia wolnego od rygoru „ciągłości”, otrzymujemy komiks pozbawiony jakiegokolwiek balastu kilkudziesięcioletniej tradycji mrocznego rycerza. To jest tak, jakby cała historia Batmana i jego wypracowane przez lata charakterystyki nie istniały, a zamaskowany heros był po prostu czystą, niezapisaną kartą w uniwersum. No w sumie tak jest, przecież w świecie komiksu Batman jest w Gotham nadal kimś nowym. Policja dopiero „uczy się Batmana”, nikomu jeszcze nie przyszło do głowy, aby traktować go jako sojusznika.


Tomlin wykorzystuje ten fakt do zastanowienia się, kim tak naprawdę jest Batman – zarówno dla Gotham, jak i dla Bruce’a Wayne’a. Naturalnie nie da się uniknąć porównań z „Rokiem pierwszym” Franka Millera, pokryzysowym „originem” mrocznego rycerza, w którym Bruce razem z komisarzem Gordonem i przy wsparciu niezastąpionego Alfreda walczył z zbrodnią w Gotham. Teraz mamy tak naprawdę „rok trzeci” – ale wizja Tomlina jest zdecydowanie inna. Nie ma już Gordona (został wyrzucony z policji za współpracę z Batmanem) a także Alfreda (opuścił małego Bruce’a, bo przerażały go jego socjopatyczne zachowania). Ich rolę pełni kto inny. „Nowym Gordonem” jest detektyw Wong, młoda i odważna policjantka, bardziej podobna do Batmana niż można by się spodziewać. „Nowym Alfredem” jest doktor Thompkins, ostoja i kotwica trzymająca bohatera blisko ziemi. I to właśnie one są tak naprawdę głównymi bohaterkami komiksu – nie człowiek-nietoperz. To one definiują naszego bohatera i jego rolę – jedna Batmana, druga Bruce’a. Pojawiająca się figura fałszywego mściciela wzmacnia te charakterystyki i akcentuje to, co Tomlin chce przekazać.

Czy Batman jest zagrożeniem dla Gotham, czy może nadzieją? Mamy do sytuacją podobną do tej z „Białego rycerza” Seana Murphy’ego – finansowo-polityczna wierchuszka miasta boi się o swoje interesy, ponieważ Batman im na dłuższą metę szkodzi. Czy Batman powinien iść na terapię zamiast bić ludzi? Cierpi na brak empatii, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, wycofanie społeczne, zespół stresu pourazowego, sany lękowe – do wyboru do koloru.  Jeśli nie opanuje swoich demonów stanie się swoim największym wrogiem. Jest to też „Batman” skrajnie realistyczny, daleki od „obszarów superhero” jak to tylko możliwe. Gdy dostaje lanie i ledwo uchodzi z życiem, to następnego dnia nie zakłada peleryny tylko leży półprzytomny i krwawi w bandaże. 


Rysuje Andrea Sorrentino, znany u nas przede wszystkim z komiksów „Green Arrow z „The New 52”, „Gideon Falls” i „Joker. Zabójczy uśmiech”, które współtworzył z Jeffem Lemire’em. Jego Gotham jest nakreślone bardzo „poważnie”, jest zdemolowane nieustannymi pościgami Batmana za przestępcami, bardzo rozległe i dosłownie fotorealistyczne. Jak zwykle mamy eksperymenty z formą – nakładające się na siebie panele, zabawę ich układem i wzajemnymi relacjami i tę magnetyzującą, charakterystyczną dla tego twórcy, „ziarnistość” jak na niewyraźnej fotografii. Sorrentino nawiązuje tu momentami do najnowszego „Batmana” w reżyserii Matta Reevesa, który wszedł właśnie na ekrany kin. Młody Bruce Wayne przypomina nieco Roberta Pattisona a niektóre kadry przywołują sceny z kinowego zwiastuna. Jak to? Przecież nawet nie było jeszcze premiery!

Otóż Mattson Tomlin pracował przy tym filmie. Powiedział w jednym z wywiadów, że jego komiks zawiera wszystko to, co mogłoby znaleźć się w filmie, ale z różnych względów się nie udało, lub było już za późno, gdy scenarzysta dołączył do ekipy. Egmont wydał zatem „Batmana. Impostera” w idealnym momencie. No i oczywiście trzeba iść do kina, aby sprawdzić, ile w tym wszystkim prawdy.



Tytuł: Batman. Imposter
Scenariusz: Mattson Tomlin
Rysunki: Andrea Sorrentino
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman. The Imposter
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: luty 2022
Liczba stron: 168
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328154162

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz