Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.
Jeff Lemire przyzwyczaił już czytelników do wysokiej jakości swoich scenariuszy. A gdy zaprasza do współpracy znakomitych rysowników, jak chociażby Andreę Sorrentino, powstają komiksy, które każdy fan medium powinien posiadać. Omawiany dziś „Green Arrow” z Egmontowego cyklu „DC Deluxe” jest wyjątkowy. To zdecydowanie jeden z najlepszych komiksów superbohaterskich, jakie w ubiegłym roku wyszły w Polsce.
Kim jest Green Arrow? To Oliver Jonas Quinn, spadkobierca wielkiej fortuny i superbohater pozbawiony jakichkolwiek nadludzkich mocy. Jest za to niesamowicie szybki, sprawny i obdarzony umiejętnością perfekcyjnego posługiwania się łukiem. To również jeden z najstarszych superbohaterów DC – w przyszłym roku skończy osiemdziesiąt lat. Począwszy od 1941 roku, kiedy to zadebiutował na łamach siedemdziesiątego trzeciego numeru „More Fun Comics”, aż do roku 1983 nie miał własnej serii komiksowej. Tułał się za to po innych tytułach, należał do Ligi Sprawiedliwości, pomagał Zielonym Latarniom i w końcu wziął udział w Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach. To po tym wielkim wydarzeniu, w lutym 1988 roku, rozpoczęła się tak naprawdę bardzo intensywna kariera tego superbohatera, który dorobił się już w sumie sześciu serii komiksowych. Dziś zajmiemy się wycinkiem serii piątej – ponad dwudziestoma odcinkami, które Egmont wcisnął do jednego, imponującego rozmiarami, albumu.
Crossover „Flashpoint. Punkt krytyczny” z 2011, wydany przez Egmont w jednym albumie już wcześniej, był wydarzeniem o mniej więcej tym samym znaczeniu, co wspomniany już Kryzys. We wrześniu tegoż roku uniwersum DC zostało zresetowane, numeracja wszystkich komiksów wróciła do „jedynki” i ograniczono liczbę miesięcznych tytułów do pięćdziesięciu dwóch. Stąd wzięła się też nazwa całej inicjatywy wydawniczej – „The New 52”. To już nie był ten sam świat, co przedtem – także bohaterowie nieco się zmienili. Green Arrow jest obrońcą Seattle, a jako Oliver Queen zarządza rodzinną firmą „Queen Industries”, odziedziczoną po ojcu. Wydzielony z korporacji oddział „Q-Core” specjalizuje się w branży telekomunikacyjnej, nowoczesnych technologiach i jest przykrywką dla jego działalności jako samozwańczego stróża prawa. Tajne projekty „Q-Core” to nic innego jak tworzenie zaawansowanych technologicznie gadżetów, pancerzy i łuków, których używa do walki z przestępczością.
Pierwsze szesnaście odcinków „Green Arrow”, pisanych i ilustrowanych przez różnych twórców, nie podbiło serc czytelników – potrzebna była zmiana. I wtedy, w kwietniu 2013 roku, do gry weszli Jeff Lemire i Andrea Sorrentino. Spotkali się wówczas po raz pierwszy – sukces ich runu „Green Arrow” utorował drogę „Staruszkowi Loganowi” i „Gideon Falls”. Panowie zaczęli od numeru siedemnastego serii i skończyli na trzydziestym czwartym – całość zachowuje pewną ciągłość z przeszłością bohatera i całego uniwersum, ale jednocześnie napisano ją tak, że cały run Lemire/Sorrentino można czytać w oderwaniu od jakichkolwiek innych komiksów Detective Comics. Tak właściwie to ów wspomniany siedemnasty numer „Green Arrow” jest ponownym startem serii. Lemire respektuje i nie neguje żadnych wydarzeń, które znamy z poprzednich odcinków, ale pokazuje je w nowym świetle i rozszerza o nowe wątki i postacie.
Komiks zaczyna się naprawdę dramatycznie. Oliver Queen traci całą firmę – jej zarządca, pozostający w niej u władzy po śmierci ojca bohatera, sprzedaje ją konkurencji. Ginie na oczach wściekłego Olivera, przebity anonimową strzałą, a podejrzenie spada oczywiście na młodego chłopaka. Queen, teraz wyjęty spod prawa, z pomocą swych „asystentów”, Naomi i Fyffa (dwójka nerdów, komputerowych geniuszy, z których jeden do złudzenia przypomina Micro z marvelowskiego „Punishera”), próbuje oczyścić swoje imię. Odkrywa przy okazji mroczną przeszłość ojca, który nagle okazuje się być zupełnie obcym człowiekiem oraz to, że wszystko co, do tej pory wiedział o swojej własnej przeszłości, jest wierutnym kłamstwem. Green Arrow będzie musiał ponownie udać się na tajemniczą wyspę, gdzie przed laty stał się tym, kim jest obecnie, a także stawić czoła nowemu, przerażającemu wrogowi. Podczas jego osobistej krucjaty Seattle padnie łupem innego zbrodniarza, który bez problemu podporządkuje sobie przestępczy światek tego miasta.
Jeff Lemire otrzymał propozycję napisania „Zielonej strzały” zanim jeszcze wystartował „Arrow”, dobrze znany serial stacji „The CW”, którego produkcja także była pokłosiem „The New 52”. Zarówno w komiksie, jak i serialu Oliver Queen był o wiele młodszy niż w świecie DC sprzed „Flashpoint” – Lemire postanowił więc zgłębić same początki tego superbohatera, wszystko to, co go zdefiniowało. Dodatkowo postanowił napisać komiks w klimatach noir, czyniąc protagonistę postacią wielce doświadczoną przez życie. Oliver Queen od zawsze był bogaczem, miał wszystko co chciał i wykorzystywał swą pozycję społeczną. Więc może mu to wszystko odebrać? Lemire roztrzaskuje swojego bohatera na kawałki, a następnie zbiera je z powrotem i buduje go po swojemu. Rozwija, urealnia i czyni bardziej poważnymi wszystkie elementy historii tej postaci – tak jak chociażby Alan Moore zrobił to w „Miraclemanie”. Tworzy też nowy origin Green Arrowa i jego legendę, czyniąc go kimś zdecydowanie bardziej skomplikowanym niż jakiekolwiek jego wcześniejsze wcielenie. Od bohatera do zera i z powrotem.
W komiksie pojawiają się starożytne klany wojowników, które przez stulecia zakulisowo walczą o strefy wpływów na świecie oraz pilnująca porządku i równowagi organizacja „Outsiderów” – o jakże to przypomina „100 naboi” Briana Azzarello! Przeszłość rodziny Olivera Queena uwikłana jest w tę odwieczną walkę bardziej, niż nasz bohater mógłby kiedykolwiek przypuszczać. Mamy magiczne, potężne artefakty, egzotyczne miejsca i efektowne pojedynki. Wśród całej masy bardzo interesujących antagonistów na szczególne wyróżnienie zasługuje „odnowiony” Hrabia Vertigo – przeciwnik Green Arrowa z jego pierwszej, czteroodcinkowej serii, jeszcze sprzed Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach. Jeff Lemire wymienia „Daredevila” Franka Millera jako jeden z ulubionych komiksów – i to da się zauważyć podczas lektury „Zielonej strzały”. Seattle wygląda jak Hell’s Kitchen, łuczniczka Shado przypomina Elektrę, Outsiderzy kojarzą się z Zakonem Dłoni, a mafioso Tockman to taki trochę Kingpin, choć pozbawiony tej przytłaczającej siły i charyzmy. „Green Arrow” trzyma nas blisko Ziemi, nie ma tu „kosmicznego”, „avengersowego” strzelania promieniami nie wiadomo skąd i innych tego rodzaju fajerwerków.
Ukłon w stronę bardzo „przyziemnego” Diabła z Hell’s Kitchen to również rozbudowa i pogłębienie charakterystyki głównego bohatera. Lemire podkreśla przez cały czas znaczenie wyspy – tego dziwnego i tajemniczego miejsca, na którym przed laty wylądował rozkapryszony, słaby i miękki chłopak, a opuścił ją twardy, zdeterminowany i silny mężczyzna. Sam Oliver Queen zdaje się jednak w trakcie całej historii odczarowywać „legendę wyspy”, bo przecież największą lekcję dała mu historia jego umierającej na raka matki, którą opiekował się on, a nie jego ojciec. Oliver okazuje się także niezwykle „ludzkim” bohaterem – ma wiele wad, jest zadufany w sobie, rozgorączkowany, kieruje się głównie emocjami, bywa arogancki, zuchwały i często nie przewiduje następstw swoich działań. To odróżnia go na przykład od Bruce’a Wayne’a, z którym często jest porównywany.
Krótko o rysunkach. Absolutne mistrzostwo. Andreę Sorrentino znamy – chociażby z „Gideon Falls”. Niesamowity „ziarnisty” fotorealizm, szorstkie, zimne kadry pełne czerni, cieni i nieostrych konturów. Styl idealnie pasujący do tej historii.
„Co za dobre czasy i co za dobre komiksy!” – pisze Mark Millar w przedmowie i nie sposób się z nim nie zgodzić. „The New 52” zakończyło się w 2015 roku i uniwersum DC uległo „Odrodzeniu”. „Green Arrow” Lemire’a i Sorrentino to jeden z najlepszych runów komiksowych tego okresu.
Tytuł: Green Arrow
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Andrea Sorrentino
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: Green Arrow. The Deluxe Edition
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Detective Comics
Data wydania: październik 2019
Liczba stron: 480
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 175 x 265
Wydanie: I
ISBN: 9788328142923
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz