Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Simon Spurrier. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Simon Spurrier. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 16 stycznia 2024

John Constantine. Hellblazer. Tom 2. Najlepsza wersja ciebie

Rozliczenia z przeszłością


Dwa lata temu ukazał się pierwszy zbiorczy tom „John Constantine. Hellblazer” z „Sandman Uniwersum”. Bohater, przywrócony ponownie magicznej sferze Uniwersum DC (po nieudanym mariażu z mainstreamem podczas „The New 52”), pragnie „odnaleźć najlepszą wersję siebie”.

No, to brzmi niemal jak tytuł drugiego tomu zbiorczego. Ten pierwszy, oprócz wspomnianego wprowadzenia Johna do inicjatywy „Sandman Uniwersum”, zawierał sześć pierwszych odcinków nowej serii z jego przygodami. Drugi tom z kolei składa się z sześciu ostatnich, wydanych w drugiej połowie pandemicznego 2020 roku. To jest taki „Hellblazer” w stylu Vertigo, mroczny, niejednoznaczny, odmienny graficznie od większości współczesnego mainstreamu DC Comics i nieco inny niż ten z czasów „The New 52”. W pierwszym tomie byliśmy świadkami powrotu Johna Constantine’a – przybywa z alternatywnej rzeczywistości, w której Timothy Hunter („Księgi magii”) niszczy świat. Podobnie jak u Jamesa Delano, John wychodzi ze szpitala psychiatrycznego „Ravenscar” i rusza przed siebie. Za nim niestety podąża coś mrocznego, coś, co również przybyło z innego świata, a wobec naszego ma swoje własne plany. Choć głównie wobec Johna.

czwartek, 13 października 2022

Śnienie. Jeden magiczny ruch. Tom 3

Chodzi o to, żeby coś czuć


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Sandman Uniwersum”, jubileuszowa inicjatywa wydawnicza DC Comics, powoli dobiega końca. Jako pierwsza do mety dociera ta seria, od której wszystko się zaczęło. Trzeci tom „Śnienia”, zatytułowany „Jeden magiczny ruch”, pojawił się właśnie na naszym rynku.

W pierwszym tomie zastaliśmy Śnienie zdewastowane, pęknięte i opuszczone. Daniel, syn i następca Morfeusza, opuścił swe królestwo. Chaos, totalitarne rządy Sędziego Stryka i ogólna degrengolada magicznej krainy okazały się jednak mało ważne, gdy do gry weszła dziwna ni to istota, ni to program komputerowy. Sztuczna inteligencja, mieniąca się „bezcielesną świadomością złożoną z kilkunastu bilionów samodostosowujących się instrukcji”, wypełniła lukę pozostawioną przez Daniela i w autorytarny, totalnie nieludzki (bo maszynowy), sposób zaczęła rządzić Śnieniem. Nie pomogły poszukiwania byłego władcy prowadzone przez Dorę, główną bohaterkę serii i kruka Matthew – Daniel nie wrócił, choć wiemy, że kontynuuje swą niezrozumiałą odyseję przez świat realny. Śnienie tymczasem destabilizuje się coraz bardziej, a sztuczna inteligencja (nosząca teraz imię Wan) staje się dla niego największym zagrożeniem. Tom drugi na sam koniec wprowadza do fabuły nieznaną do tej pory postać – mężczyznę pogrążonego w katatonii, który zdecydowanie ma coś wspólnego z tym, co się tu wyprawia.

niedziela, 23 stycznia 2022

John Constantine. Hellblazer. Tom 1. Znak cierpienia

Druga (trzecia?) szansa


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Pierwszy tom komiksu „John Constantine. Hellblazer” to już trzecia propozycja Egmontu z „Sandman Uniwersum” w ciągu kilku ostatnich tygodni. Po kontynuacjach „Ksiąg magii” i „Lucyfera” przyszła pora na otwarcie nowej serii, ale ze starym, dobrze znanym bohaterem.

Omawiany dziś album otwiera „The Sandman Universe Presents. Hellblazer” z grudnia 2019 roku. Komiks ten to typowy jednostrzałowiec o powiększonej objętości, wydany jako zapowiedź nadchodzącej serii. Jego zadaniem było tak naprawdę ponowne wprowadzenie Johna Constantine’a do świata DC istniejącego poza głównym nurtem – minęło już przecież ponad osiem lat od ostatniego, trzechsetnego odcinka „Hellblazera”, najdłuższej serii nie istniejącego już „DC Vertigo”. Uwaga: Constantine działał co prawda „pomiędzy” – ale była to raczej nieudana próba wciągnięcia go do superbohaterskiego mainstreamu DC, przy okazji restartu znanego jako „Ten New 52”. A teraz John wraca do (właściwej) gry w iście wybuchowym stylu – przybywa z świata rozrywanego na strzępy przez „ostateczną bitwę dobra i zła”. Sprowadza go stamtąd pewien tajemniczy, demoniczny mężczyzna, którego tożsamość poznajemy bardzo szybko i jest to dość zaskakujące doświadczenie. Constantine wychodzi z „Ravenscar”, słynnego szpitala psychiatrycznego, prosto na ulice przesiąkniętego magią i złem (jak zwykle) Londynu. Misja – „odnaleźć najlepszą wersję siebie” (cokolwiek to znaczy).

czwartek, 29 kwietnia 2021

Śnienie. Puste skorupy. Tom 2

Odnaleźć sens w tym, co bezsensowne

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Minęło już niemal półtora roku od wydania pierwszego tomu nowej wersji „Śnienia” – jednej z czterech serii składających się na specyficzne przedsięwzięcie wydawnicze, znane jako „Sandman Uniwersum”. W ciągu tego okresu każda ze wspomnianych serii zaprezentowała się polskim czytelnikom jednotomowym komiksem – teraz przyszedł czas na drugie okrążenie. Egmont wydał właśnie drugi tom „Śnienia”, zatytułowany „Puste skorupy”.

Seria ze scenariuszem Simona Spurriera („Coda”, „Silver Surfer. Przypowieści”) i rysunkami Bilquis Evely (w Polsce znanej tylko z jednego odcinka „Wonder Woman”) jest najbliższa duchem oryginalnemu „Sandmanowi”. Pierwszy tom „Śnienia” był niemal „Sandmanem 2.0” – inspiracja dziełem Neila Gaimana była widoczna bardzo mocno a Spurrier nawet zbytnio temu nie zaprzeczał. Kraina Snu została opuszczona przez swego władcę – nowa inkarnacja Morfeusza, znana teraz jako Daniel, opuściła swe królestwo i pozostawiła swoich podwładnych samym sobie. Na domiar złego okazuje się, że „niebo” Śnienia pęka – przez szczelinę dochodzi do swego rodzaju „inwazji” dziwnych, humanoidalnych istot zwanych „egzotami”.

wtorek, 15 grudnia 2020

Coda. Tom 3

Wata cukrowa


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Wydany właśnie przez Non Stop Comics, trzeci tom komiksu „Coda” zawiera cztery ostatnie odcinki serii – wędrowny bard, na którego mówią „Hum”, kontynuuje swą smętną wędrówkę przez postapokaliptyczny, „postmagiczny” i rozlatujący się na kawałki świat. Drugi tom zakończył się dla niego bardzo niewesoło – zobaczmy, czy w ogóle udało mu się podnieść po życiowym nokaucie.

Świat wykreowany przez Simona Spurriera rażony został straszliwym kataklizmem – pozbawiony magii, która krążyła niegdyś w atmosferze i płynęła rzekami, zdegenerował się do miejsca „umierającego na zwyczajność”. Rekwizyty fantasy zmurszały, sztandary z jednorożcami wypłowiały a dostojne kiedyś Ilfy zmuszone są ukrywać się przed światem, który ochoczo toczy z nich „akker”, czyli zieloną ciecz z resztkową zawartością magii. Nasz bohater znalazł w końcu swoją ukochaną „urczycę” – reprezentantkę rasy, która bezpośrednio przyczyniła się do zagłady. Zakochany po uszy i oderwany od rzeczywistości uroił sobie, że będzie w stanie ustrzec ją przed jej prawdziwą naturą – czyli tymi okresami w życiu, kiedy to każdy „urken” wpada w berserk i oddaje się we władanie demona przemocy. Tylko, że po wydarzeniach z drugiego tomu, jego „narzeczona” o imieniu Serka daje mu jasno do zrozumienia, że nie chce się zmieniać – Hum zostaje sam, na środku pustkowia ze złamanym sercem i nauczką, której chyba mu było trzeba.

wtorek, 11 sierpnia 2020

Coda. Tom 2

Opowieść o bardzie nudziarzu

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Drugi z trzech tomów „Cody” Simona Spurriera i Matiasa Bergary to kolejna wizyta w świecie po magicznej apokalipsie – przewodnikiem jest oczywiście pewien bard, na którego wołają „Hum”. Bohater nadal nie dopiął swego, choć przecież odnalazł tę, której szukał cały pierwszy tom – swoją ukochaną żonę „opętaną przez demona”. Ale gdyby to wystarczyło cała historia zakończyłaby się na pierwszym albumie.

Świat komiksu to miejsce wypełnione niegdyś magią po brzegi – pełne było kryształowych wież, ilfów, czarodziejów i magii, zredukowanej teraz do niesłychanie cennej, zielonej substancji zwanej „akkerem”. Wszystkiemu winne „Zdławienie” – kataklizm, którego przebieg i przyczyny przybliżył nam pod koniec pierwszy tom „Cody”. Po wielkiej, apokaliptycznej w swych rozmiarach i skutkach, bitwie, piękna kraina rodem z powieści „high fantasy” zamieniła madmaxowe pustkowie, pełne bólu, krwi i przemocy. Pierwszy tom kończy się w momencie, gdy poznajemy prawdziwą naturę Serki, czyli żony barda i jej „opętania”. Serka i Hum wyruszają tropem gigantycznego miasta na kołach zwanego Gromgrodem, ciągniętego przez wielkiego, napędzanego magią olbrzyma, Gromgoga. Motywacje Serki są jasne – zemsta na „pilocie” Gromgoga, reprezentancie rasy odpowiedzialnej za jej niedolę. Motywacje Huma nie do końca – ale to już odkryjecie sami.

niedziela, 2 sierpnia 2020

Silver Surfer. Przypowieści

Srebrzysty paladyn

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Mega Marvel” numer 3 (2/1994) był jednym z najlepszych komiksów serii. Przygody błyszczącego, potężnego herosa, surfującego w międzygwiezdnej przestrzeni na niezniszczalnej desce, przeniosły czytelników TM-Semic daleko w niezmierzony kosmos. Na „stronach klubowych” tego wydania, nieoceniony Marvel-Arek wspomniał o „totalnym musiszmieć” fana komiksów Marvela – „The Parable” Stana Lee z rysunkami Moebiusa. I oto jest, już po raz drugi w Polsce, wraz z trzema innymi opowieściami, które łączy jedna postać – Silver Surfer.

Silver Surfer został wymyślony przez przypadek, tak od niechcenia i pod wpływem chwili. W 1966 roku Stan Lee trudził się nad tworzeniem coraz to nowych superłotrów. Wpadł na pomysł postaci, która byłaby niemal bogiem – Galactusem, gigantycznym tytanem, który podróżuje przez kosmos i pożera planety. Rzucił pomysł Jackowi Kirby’emu (nie było chyba wtedy lepszego do tego zadania) a ten zabrał się do roboty. Lee stosował tak zwaną „metodę Marvela”, czyli przedstawiał zbiór luźnych założeń i ogólny zarys fabuły – szczegółowy scenopis i dialogi pisali zazwyczaj już inni twórcy, nierzadko sami rysownicy. Gdy Lee oglądał efekty pracy Kirby’ego zauważył małą, srebrzystą postać latającą po kosmosie na desce surfingowej. Kirby uznał, że taka istota jak Galactus musi mieć swojego herolda, kogoś kto poszukuje dla niego odpowiednich planet i sprowadza go na żerowisko. Tak powstał Silver Surfer, nowy heros w uniwersum Marvela, który zadebiutował w czterdziestym ósmym numerze „Fantastic Four”.

wtorek, 24 marca 2020

Coda. Tom 1

Fantasy na kacu

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Całkiem niedawno mieliśmy okazję przeczytać pierwszy tom „Śnienia”, jednej z czterech serii „Sandman Uniwersum”. Prawdopodobnie już niedługo przyjdzie pora na ciąg dalszy (drugi tom komiksu Simona Spurriera wyszedł w Stanach mniej więcej miesiąc temu). Zapoznajmy się w międzyczasie z innym komiksem autora, pisanym równolegle do „Śnienia”. Non Stop Comics wydało właśnie pierwszy z trzech tomów „Cody”.

Oto świat, który był kiedyś podobny do wielu innych uniwersów high fantasy powstałych w popkulturze. Był pełen magii, światła, jednorożców, czarodziejów, potężnych królów i fantastycznych stworzeń. Aż przyszło „Zdławienie” – nieokreślona bliżej apokalipsa, która zniszczyła magię i zepchnęła świat niemal na krawędź zagłady. Królestwa popadły w ruinę, większość fantastycznych ras już nie istnieje (np. Ilfy, czyli źródło magii tego świata), wszędzie szerzy się przemoc, korupcja i zło. Resztki magii, zgromadzone w tajemniczej, zielonej cieczy zwanej „akkerem”, stały się najcenniejszą walutą tego świata.

sobota, 11 stycznia 2020

Śnienie. Ścieżki i wpływy. Tom 1

Sandman 2.0 ?

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Dziewięć dni temu pisałem o komiksie „Sandman Uniwersum” – swego rodzaju wprowadzeniu do czterech nowych serii kontynuujących dzieło Neila Gaimana. Dziś przyszła pora na pierwszą z nich – tę najbardziej „sandmanowską”, będącą bezpośrednim przedłużeniem fabuły i estetyki opowieści o „Śnie z Nieskończonych”. Odwiedzamy „Śnienie” – domenę Morfeusza. Królestwo opuszczone już dwukrotnie.

Wydawnictwo „Detective Comics” wydawało oryginalną serię „The Dreaming” od czerwca 1996 do maja 2001 roku – wystartowała już cztery miesiące po zakończeniu „Sandmana”. Teraz, po osiemnastoletniej przerwie, postanowiono ją przywrócić do życia jako jedną ze wspomnianych czterech serii „Sandman Uniwersum”. Tom pierwszy, wydany przez Egmont jako „Śnienie. Ścieżki i wpływy”, opowiada o bardzo ciężkiej sytuacji, w jakiej znalazła się Kraina Snu. Daniel, następca Morfeusza, „nieśmiertelna, antropomorficzna abstrakcja”, opuścił Śnienie (wyjaśnień tego stanu rzeczy należy szukać w serii „Batman Metal”, też wydawanej ostatnio przez Egmont). Bibliotekarz Lucien, namaszczony na jego zastępcę, nie wie co robić – na „niebie” Śnienia pojawiła się wielka szczelina i cały świat chwieje się w posadach. Przez ową szczelinę wpadają do Śnienia „egzoty”, czyli humanoidalne istoty, z którymi nie można nawiązać żadnego kontaktu; pewien dom, który odwiedzimy w drugiej serii „Sandman Uniwersum”; a także inne piekielne stwory.