Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liga niezwykłych dżentelmenów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liga niezwykłych dżentelmenów. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 grudnia 2021

Liga niezwykłych dżentelmenów. Burza

Bezlitosna fantazja


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Kończymy dziś przygodę z „Ligą niezwykłych dżentelmenów” Alana Moore’a. Ostatni tom cyklu nosi znamienny tytuł – słowo „Burza” dobrze odzwierciedla to, co dzieje się w komiksie i umysłach czytelników. Przed nami rzecz, której niezwykle trudno wystawić jednoznaczną ocenę.

Akcja „Burzy” toczy się po wydarzeniach „Stulecia” i „Nemo” – choć to duże uproszczenie, bo akcja skacze nieustannie między różnymi momentami w czasie. W roku 2010 władzę nad MI5 przejmuje bezwzględny i przerażający „James Bond” (czemu cudzysłów? – patrz: „Czarne akta”), który w bezpardonowy sposób wdraża swój wielki plan – eksterminację wszelkich fantastycznych istot żyjących na Ziemi i usunięcie niedobitków Ligi niezwykłych dżentelmenów. Liga tak właściwie nie istnieje – Mina Harker, Orlando i Emma (poprzedniczka Bonda) zostały wyjęte spod prawa. Po kradzieży „Czarnych akt” są głównym celem MI5 – błąkają się po świecie, trafiając najpierw na Wyspę Lincolna (gdzie żyje najnowsza wersja kapitana Nemo, czyli wnuk Janni Dakkar) a potem do Płomienistego Świata (Mina, Nemo) lub Londynu (Orlando, Emma). „Bonda” trzeba powstrzymać za wszelką cenę! Tymczasem z 2996 roku przybywa niejaka Satin Astro, członkini superbohaterskiej drużyny „Siedem Gwiazd” i razem z żyjącym na Ziemi, różowym Marsjaninem o pseudonimie „Mars Man” (a jakże!), próbuje zapobiec nadciągającej katastrofie. Wedle Satin w 2010 roku wydarzy się coś, co nieodwracalnie zmieni cały świat i rzuci ludzką cywilizację w ramiona krwawego dyktatora z Marsa. W roku 2996 roku Ziemia jest jednym wielkim polem bitwy, na którym ścierają się siły rebeliantów i kosmicznego tyrana – losy Mars Mana i Satin Astro skrzyżują się oczywiście z losami ostatnich członkiń Ligi.

czwartek, 16 grudnia 2021

Liga niezwykłych dżentelmenów. Nemo

A jednak potknięcie


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Kontynuujemy lekturę komiksów ze świata „Ligi niezwykłych dżentelmenów” Alana Moore’a. Dziś odjeżdżamy trochę w bok i sprawdzamy co się działo u drugoplanowych postaci serii – trafiamy na pokład „Nautilusa”, na którym nie zastaniemy jednak, znanego z poprzednich komiksów, kapitana Nemo.

czwartek, 18 listopada 2021

Liga niezwykłych dżentelmenów. Stulecie

Do trzech razy sztuka


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Trzeci tom „Ligi niezwykłych dżentelmenów” zatytułowany „Czarne akta” przeniósł nas z końca dziewiętnastego wieku w przyszłość odległą o dokładnie sześćdziesiąt lat. Alan Moore poszerzył w nim bardzo mocno wykreowane przez siebie uniwersum, konsekwentnie trzymając się narzuconych sobie zasad. Czwarty tom „Ligi…”, „Stulecie”, to dalsza ekspansja tegoż świata i kolejne zabawy popkulturową spuścizną.

Zaczynamy w roku 1910 – od ataku „Marsjan” minęło dwanaście lat. Liga niezwykłych dżentelmenów nadal pracuje dla brytyjskiego wywiadu i liczy sobie pięciu członków. Dwójkę znamy dobrze z poprzednich tomów – Mina Murray i „odmłodzony” Allan Quatermain trzymają w ryzach trójkę mniej doświadczonych i bardziej lekkomyślnych kolegów. Wszyscy pochodzą oczywiście z angielskiej literatury przełomu wieków – okultystyczny detektyw Thomas Carnacki, włamywacz dżentelmen Anthony Raffles i liczący już sobie kilka tysięcy lat, zmiennopłciowy Orlando z kart powieści Virginii Woolf. Straszliwy kult, dowodzony przez enigmatycznego Olivera Haddo, chce sprowadzić na Ziemię Antychrysta – „Księżycowe dziecko”, za którym ma nadejść apokalipsa. Tymczasem na „Tajemniczej wyspie” umiera Kapitan Nemo i rozpaczliwie potrzebuje kogoś na swoje miejsce – kogoś, kto dalej będzie dowodził Nautilusem. Jest jego córka, ale czy zechce kontynuować dzieło ojca?

czwartek, 11 listopada 2021

Liga niezwykłych dżentelmenów. Czarne akta

Pastisz pełen ambicji


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

W 1898 roku „Liga Niezwykłych Dżentelmenów” (czyli Mina Murray, Kapitan Nemo, Mr Hyde i Allan Quatermain) wzięła udział w niesamowitych wydarzeniach. Zdradzeni przez jednego ze swoich, pomogli powtrzymać „marsjańską” inwazję i ocalić naszą planetę – Mr Hyde musiał poświęcić swoje życie. Gdy kapitan Nemo odszedł z drużyny w tylko sobie znanym kierunku, Mina i Allan pozostali jedynymi aktywnymi członkami Ligi. 

Alan Moore opowiada ich dalsze dzieje w kolejnym komiksie – „Czarnych aktach” – choć tak naprawdę opowiada historię całego, wymyślonego przez siebie komiksowego świata. Oto pierwsza połowa dwudziestego wieku zapisana w tajnych dokumentach, które dopiero co wykradziono z archiwum brytyjskiego wywiadu. Mamy lata pięćdziesiąte. Straszliwy, orwellowski (dosłownie) reżim Wielkiego Brata nie dotrwał roku 1984 i właśnie upadł – zuchwałej kradzieży „czarnych akt” dokonał nikt inny jak Mina Murray i Allan Quatermain.

sobota, 30 października 2021

Liga niezwykłych dżentelmenów. Tom 2

Wojna światów w obrazkach


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Mina Murray, Allan Quatermain, Kapitan Nemo, Hawley Griffin (Niewidzialny człowiek) oraz Doktor Jekyll i Mr. Hyde (w jednej osobie) dopiero co odzyskali niebezpieczny materiał, zwany „kaworytem” i powstrzymali niecne plany Profesora Moriarty’ego, a już muszą mierzyć się z kolejnym niebezpieczeństwem – to bez dwóch zdań o wiele poważniejszym. Marsjanie atakują!

A tak właściwie to nie Marsjanie. Rdzenni mieszkańcy czerwonej planety wcale nie są agresywni. Razem z przybyszami z Ziemi – Johnem Carterem z powieści Edgara Rice Burroughsa oraz Gullivarem Jonesem wymyślonym przez Sir Edmunda L. Arnolda – walczą z „mięczakami”, potwornymi najeźdźcami, którzy podbili Marsa jakiś czas temu (mamy rok 1898 – gdyby rewolucja poczekała pięć lat, mogłaby liczyć na pomoc polskiej ekspedycji z „Na srebrnym globie” Jerzego Żuławskiego). Przyparte do muru „mięczaki”, pochowane w charakterystycznych „trójnogach”, uciekają z Księżyca w stronę Ziemi – tak oto Alan Moore przepisuje na nowo wydarzenia „Wojny światów” Herberta George’a Wellsa, angażując do walki o naszą planetę dobrze nam znaną „Ligę niezwykłych dżentelmenów”.

środa, 27 października 2021

Liga niezwykłych dżentelmenów. Tom 1

 

Wiktoriańska Liga Sprawiedliwości


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Liga niezwykłych dżentelmenów” jest tym komiksem Alana Moore’a, który raczej polaryzuje czytelnicze opinie. Pomysł „crossovera”, zbierającego bohaterów dziewiętnastowiecznej literatury brytyjskiej (z małym wyjątkiem) w jednym komiksowym uniwersum, dla jednych odbiorców jest świetnym (kolejnym w karierze autora) rozbiorem superbohaterskiego (!) gatunku, dla innych kolorową wydmuszką i nieudaną powtórką ze „Strażników”. Ja skłaniam się ku pierwszej opinii, choć nie jestem (jeszcze) do końca przekonany.

W 1999 roku Alan Moore pracował dla Wildstorm – wydawnictwa, którego założycielem był sam Jim Lee. Obaj panowie na początku lat dziewięćdziesiątych dali nogę z wielkich molochów ograniczających ich swobodę twórczą – Jim uciekł z Marvela, Alan z DC Comics. Lee zaproponował Moore’owi współpracę – w ramach Wildstorm powstanie odrębna linia wydawnicza (czyli tak zwany „imprint”) o (nieskromnej) nazwie „America’s Best Comics”. Olbrzymie doświadczenie w komiksie superbohaterskim, jakie w latach dziewięćdziesiątych zdobył Moore, miało już niedługo zaprocentować takimi „mini-dekonstrukcjami” peleryniarskiego gatunku jak „Top 10”, „Tom Strong” czy właśnie „The League of Extraordinary Gentlemen” – wszystkie trzy tytuły pisane były praktycznie w tym samym czasie.