Hiobowe czasy
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Lata 2006-2007 były w życiu człowieka-pająka prawdziwie przełomowymi. Najpierw wybuchła wojna domowa w uniwersum Marvela, podczas której superbohaterska społeczność rzuciła się sobie do gardeł, a potem napięcie już tylko rosło – przynajmniej w rodzinie Parkerów. Omawiany dziś drugi tom „Marvel Knights. Spider-Man” opowiada o tych wydarzeniach i jest albumem specyficznym – świetnie napisanym, w większości odcinków genialnie narysowanym, ale wymagającym lektury jeszcze jednego komiksu równolegle. Ale po kolei.
Pierwszy tom „Marvel Knights. Spider-Man”, wydany rok temu nakładem Egmontu zbierał osiemnaście odcinków serii o tym właśnie tytule z lat 2004-2006. Wszystkie napisał Mark Millar. Inicjatywa ta miała za zadanie pokazać komiksy nadal superbohaterskie, ale przeznaczone głównie dla dorosłego, wyrobionego i wymagającego odbiorcy. Działo się dużo, ale raczej bez powiązań z główną serią – „The Amazing Spider-Man” – którą pisał wówczas nikt inny jak J. Michael Straczynski. „Marvel Knights” zakończyła się po zeszycie 22 – ostatnie cztery odcinki znajdziemy w czwartym tomie „The Amazing Spider-Man”. A potem zaczęło się robić bardzo ciekawie. Seria „Marvel Knights” zmieniła nazwę na „Sensational Spider-Man”, ale zachowała numerację odcinków – to dlatego w omawianym dziś albumie znajdziemy zeszyty #23-40 i kilka dodatków. Millar odszedł, a scenariuszami zajął się Roberto Aguirre-Sacasa, gość znany bardziej z telewizji niż komiksów. A nowa/stara „Sensational Spider-Man” została powiązana z „The Amazing…” bardziej niż kiedykolwiek.