Mutanci wchodzą w lata dziewięćdziesiąte
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Nieco ponad trzydzieści lat temu nakładem TM-Semic wyszedł „X-Men” 4/94 z krzykliwym napisem „Nowa generacja mutantów Jima Lee!” na okładce. Marvel Arek wiedział, jak zachęcić polskich czytelników do komiksów z mutantami – Jim Lee był wszak dla „The Uncanny X-Men” takim grafikiem jak Todd McFarlane dla „The Amazing Spider-Man”. Czyli twórcą niezwykle charakterystycznym i windującym sprzedaż na poziomy niespotykane.
„X-Tinction Agenda” – wybrane fragmenty tego właśnie ważnego wydarzenia w świecie mutantów z przełomu lat 1990 i 1991 stanowiły zawartość wspomnianego „X-Men” 4/94 i potem 5/94. W „Punktach zwrotnych” od Egmontu przyszedł właśnie czas na tę opowieść – tym razem w wersji pełnej i wzbogaconej o swego rodzaju preludium mające miejsce jeszcze przed „Inferno”, czyli ostatnio wydanymi w Polsce „Punktami zwrotnymi”. Musimy cofnąć się na chwilę do października i listopada 1988 roku, czyli do „The Uncanny X-Men” 235-238. Chris Claremont, etatowy scenarzysta przygód mutantów tamtych czasów, oraz Rick Leonardi i Marc Silvestri, główni rysownicy serii, przedstawili wówczas czteroodcinkową historię, w której po raz pierwszy pojawił się wątek Genoshy, wyspy jakże często pojawiającej się później we wszystkich X-tytułach aż do dnia dzisiejszego. W „erze post TM-Semic” najlepiej kojarzymy ją z pierwszego tomu „Nowych X-Men” Granta Morrisona – z hekatomby urządzonej tamtejszej społeczności przez mordercze Sentinele.