Nanorewolucje
Wszystkie powieści Neala Stephensona już raz czytałem (oprócz „Wzlotu i upadku D.O.D.O.”) i pamiętam, że ich jakość nieprzerwanie rosła aż do „Peanatemy”, którą uważam za jego szczytowe osiągnięcie i arcydzieło współczesnej fantastyki. Dziś kilka słów o „The Diamond Age”, cyberpunkowej bildungsroman, czyli zgodnie ze schematem – rzeczy jeszcze lepszej niż omawiana ostatnio „Snow Crash”.
Obie te powieści wydane zostały już w latach dziewięćdziesiątych w Polsce przez Wydawnictwo Zysk i S-ka oraz po dekadzie przez Isę (to dzięki tym wydaniom rozpoczął się u nas prawdziwy boom na Stephensona). Wszystkie te edycje tłumaczył Jędrzej Polak – jako „Zamieć” i „Diamentowy wiek”. Po kolejnej dekadzie za wznowienia wziął się MAG – ale tym razem w zupełnie nowym przekładzie Wojciecha Szypuły. Zarówno jego „Śnieżyca” jak i „Epoka diamentu” są tytułami bardziej trafnymi – szczególnie ten drugi, nawiązujący do następujących po sobie epok kamienia, brązu i żelaza. Przenosimy się zatem prawdopodobnie trochę dalej w przyszłość niż w „Śnieżycy” – stopień rozwoju technologicznego i panujący powszechnie ustrój świata to swego rodzaju konsekwencja franczyz / megakorporacji ze poprzedniej powieści. Stephenson oczywiście nigdzie nie sugeruje, że w obydwu powieściach mamy do czynienia z tym samym światem, ale autorska prognoza rozwoju politycznego świata jest niemal identyczna.