W dół, do ziemi
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Czwarty tom „Die”, wydany właśnie przez Non Stop Comics, zamyka opowieść o grupie przyjaciół uwięzionych w magicznej grze role-playing. Czy to nadal przyjaciele? Czy to rzeczywiście jest tylko gra? „Die” kończy się z hukiem, czy tylko cichym jękiem? I czy w ogóle warto to czytać?
Sojusze i fronty pozmieniały się już całkowicie w ciągu trzech pierwszych tomów. Główny bohater (w świecie gry bohaterka) jest teraz władczynią Angrii, magicznego królestwa odpierającego ataki zmechanizowanej Małej Anglii dowodzonej przez Herberta George’a Wellsa. Solomon, który przeszedł na stronę zła jest uwięziony a reszta towarzystwa szuka drogi ucieczki do rzeczywistego świata.
Pod koniec trzeciego tomu okazuje się, że czeka wszystkich czeka zadanie niemal niemożliwe. Aby powstrzymać Świat Kości i nasz świat przed połączeniem (co poskutkowałoby ich końcem) należy dotrzeć do centrum kostki, czyli udać się pod ziemię, „zejść do p..lonych lochów”. Stąd wziął się slogan reklamowy czwartego tomu: „Smoki już były. Teraz ta wielokrotnie nagradzana seria skieruje swój wzrok na lochy. Nie ma odwrotu, można już brnąć tylko w dół.” Nawiązanie jest oczywiście – chodzi o słynne „Dungeons and Dragons”, grę-matkę wszystkich kolejnych gier RPG. Grze, w której biorą udział bohaterowie, daleko jednak do rozrywkowego charakteru zabawy role-playing – w naszym komiksie jest to trauma, walka o przetrwanie i prawdziwy horror.