Atak na percepcję
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Kowboj z Szaolin powraca! Przy okazji recenzji poprzedniego tomu pytałem: „Kto powstrzyma Geofa Darrowa?”. Niestety nikomu się to nie udało i znowu musimy ruszyć do akcji razem z „Buddą w stroju Johna Wayne’a”. Tak właśnie określił go gadający waran już na początku najnowszego tomu. Uściślijmy – gadający waran z Komodo z nieprzepracowaną traumą z dzieciństwa, żyjący teraz w wielkim, wprost gigantycznym mieście na równych prawach z ludźmi.
Geof Darrow nie przykłada wielkiej wagi do jakiejkolwiek wiarygodności świata przedstawionego czy psychologicznej głębi zamieszkujących go postaci. W jego komiksach zupełnie nie o to chodzi. Zobaczmy, co znajdziemy w czwartym tomie przygód Kowboja z Szaolin. Wspomniany już waran zauważa Kowboja w mieście i opowiada koledze, jak to został uratowany przez naszego bohatera zaraz po wykluciu z jaja i przeżył z nim absurdalną, pełną przemocy, krwi i latających członków przygodę na pustyni. Najpierw gonił ich ojciec warana, który chciał zjeść swego potomka, a potem surrealistyczny Dzieciochłop na latającej meduzie i cała masa innych dziwadeł.