Co tak poważnie?
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
„Ty! Natychmiast kup ten komiks albo Ziemia zostanie skazana na zagładę!!!” – krzyczy tylna okładka „Flexa Mentallo. Człowieka mięśniowej tajemnicy”. Burzenie czwartej ściany w komiksach Granta Morrisona nie jest niczym nowym – tutaj jednak nie jest to autorskim celem, lecz narzędziem do jego osiągnięcia, czyli wyrażenia opinii o kondycji współczesnego komiksu.
Z przedmowy, zamieszczonej na początku albumu, możemy się dowiedzieć, że Flex Mentallo pojawił się po raz pierwszy w komiksie „Rasslin’ Men” z 1941 roku. Był bohaterem Złotej, Srebrnej, Brązowej i oczywiście Mrocznej Ery. Jest to oczywiście nieprawda (przynajmniej w naszym świecie, czytelniku), lecz pewien żart, wprowadzenie Granta Morrisona do założeń świata przedstawionego. Flex Mentallo zadebiutował tak naprawdę w trzydziestym piątym numerze „Doom Patrol” z sierpnia 1990 roku. Dobrze znamy tego pana – wyposażony w groteskowo wielkie mięśnie, potrafi dosłownie rekonfigurować rzeczywistość napinając bicepsy. Żeluje włosy, ubiera tylko buty zapaśnicze i gacie w panterkę, a gdy pręży mięśnie, nad jego głową pojawia się napis „Bohater plaży!”. Z kolei fani seriali kojarzą go z drugiego sezonu „Doom Patrol”, gdzie zlokalizował na odległość punkt G Rity Farr i próbował następnie powstrzymać seksualną apokalipsę. Postać wydaje się skrajnie absurdalna, jeśli postawimy ją obok reszty herosów zamieszkujących mainstream DC Comics, ale w pokręconej wyobraźni Granta Morrisona odnajduje się ona znakomicie.