Łabędzi spiew
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
W ostatnim tomie „Sin City” Frank Miller zabiera nas na przejażdżkę „do piekła i z powrotem”. To najdłuższa historia z Miasta Grzechu – treści w niej nie jest jednak wcale więcej niż chociażby w „Krwawej jatce” czy „Tym żółtym draniu”. Nie jest to również najlepsza z opowieści – tak jakby Miller musiał wypełnić obowiązujący kontrakt, zamiast napisać i narysować ją prosto z serca. Ale w ostatecznym rozrachunku jest całkiem nieźle.
Wallace, długowłosy koleś, którego spotykamy po raz pierwszy na stronach „Sin City”, jest byłym marine. Ta prawdziwa maszyna do zabijania próbuje jednak żyć jak człowiek – pracuje jako grafik w jednej z miejscowych gazet. Gdy pewnej nocy pędzi obwodnicą Miasta Grzechu ratuje niedoszłą samobójczynię o imieniu Esther. Biedaczysko zakochuje się na zabój i – o dziwo – tym razem nie mamy do czynienia z femme fatale (to znaczy, kobieta fatalna obowiązkowo się pojawi, ale będzie nią ktoś inny). Gdy Esther zostaje porwana przez handlarzy ludzkim towarem, Wallace budzi w sobie bestię i rusza jej na ratunek. I to właściwie cała fabuła komiksu – nie znajdziemy tu niczego więcej, niż klasyczna opowieść o zemście, w której jeden heros rusza na niezliczone zastępy „tych złych” i robi z nimi porządek. Po drodze spotyka jadowitą uwodzicielkę (patrz „Girlsy, gorzała i giwery”); absolutnie złą przeciwniczkę przywodzącą na myśl Elektrę; skorumpowanego do cna gliniarza, którego udaje mu się trochę naprostować oraz zło tak olbrzymie, że aż groteskowe. Znaczy – standardowa opowieść ze świata „Sin City”.
Wallace, długowłosy koleś, którego spotykamy po raz pierwszy na stronach „Sin City”, jest byłym marine. Ta prawdziwa maszyna do zabijania próbuje jednak żyć jak człowiek – pracuje jako grafik w jednej z miejscowych gazet. Gdy pewnej nocy pędzi obwodnicą Miasta Grzechu ratuje niedoszłą samobójczynię o imieniu Esther. Biedaczysko zakochuje się na zabój i – o dziwo – tym razem nie mamy do czynienia z femme fatale (to znaczy, kobieta fatalna obowiązkowo się pojawi, ale będzie nią ktoś inny). Gdy Esther zostaje porwana przez handlarzy ludzkim towarem, Wallace budzi w sobie bestię i rusza jej na ratunek. I to właściwie cała fabuła komiksu – nie znajdziemy tu niczego więcej, niż klasyczna opowieść o zemście, w której jeden heros rusza na niezliczone zastępy „tych złych” i robi z nimi porządek. Po drodze spotyka jadowitą uwodzicielkę (patrz „Girlsy, gorzała i giwery”); absolutnie złą przeciwniczkę przywodzącą na myśl Elektrę; skorumpowanego do cna gliniarza, którego udaje mu się trochę naprostować oraz zło tak olbrzymie, że aż groteskowe. Znaczy – standardowa opowieść ze świata „Sin City”.