Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sin City. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sin City. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 21 stycznia 2021

Sin City 7. Do piekła i z powrotem

 

Łabędzi spiew

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

W ostatnim tomie „Sin City” Frank Miller zabiera nas na przejażdżkę „do piekła i z powrotem”. To najdłuższa historia z Miasta Grzechu – treści w niej nie jest jednak wcale więcej niż chociażby w „Krwawej jatce” czy „Tym żółtym draniu”. Nie jest to również najlepsza z opowieści – tak jakby Miller musiał wypełnić obowiązujący kontrakt, zamiast napisać i narysować ją prosto z serca. Ale w ostatecznym rozrachunku jest całkiem nieźle.

Wallace, długowłosy koleś, którego spotykamy po raz pierwszy na stronach „Sin City”, jest byłym marine. Ta prawdziwa maszyna do zabijania próbuje jednak żyć jak człowiek – pracuje jako grafik w jednej z miejscowych gazet. Gdy pewnej nocy pędzi obwodnicą Miasta Grzechu ratuje niedoszłą samobójczynię o imieniu Esther. Biedaczysko zakochuje się na zabój i – o dziwo – tym razem nie mamy do czynienia z femme fatale (to znaczy, kobieta fatalna obowiązkowo się pojawi, ale będzie nią ktoś inny). Gdy Esther zostaje porwana przez handlarzy ludzkim towarem, Wallace budzi w sobie bestię i rusza jej na ratunek. I to właściwie cała fabuła komiksu – nie znajdziemy tu niczego więcej, niż klasyczna opowieść o zemście, w której jeden heros rusza na niezliczone zastępy „tych złych” i robi z nimi porządek. Po drodze spotyka jadowitą uwodzicielkę (patrz „Girlsy, gorzała i giwery”); absolutnie złą przeciwniczkę przywodzącą na myśl Elektrę; skorumpowanego do cna gliniarza, którego udaje mu się trochę naprostować oraz zło tak olbrzymie, że aż groteskowe. Znaczy – standardowa opowieść ze świata „Sin City”.

wtorek, 29 grudnia 2020

Sin City 6. Girlsy, gorzała i giwery

Jedenaście strzałów

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Szósty tom „Sin City” różni się dość znacząco od poprzednich. Zamiast jednej dużej opowieści, otrzymujemy jedenaście miniatur, pisanych i rysowanych przez Franka Millera w różnych okresach pracy nad serią. Motyw przewodni? Właściwie taki sam jak we wszystkich dotychczasowych albumach – girlsy, gorzała i giwery.

Pamiętacie króciutką scenę z ekranizacji komiksu w reżyserii Roberta Rodrigueza? Noc, deszcz, światła wielkiego miasta, a ona „drży na wietrze, niczym ostatni liść na umierającym drzewie”. Josh Hartnett, przy wtórze nastrojowej jazzowej muzyki, podchodzi do najwyraźniej zaniepokojonej, stojącej na balkonie, Marley Shelton i robi to, za co bierze grube pieniądze. Ta, nie związana w żaden sposób z pozostałymi częściami filmu, scena to jedno z jedenastu opowiadań szóstego tomu – nosi tytuł „Klient ma zawsze rację”. Macie więc już ogólny obraz tego, co znajdziemy w omawianym dziś komiksie – krótkie impresje, zabawy z komiksową formą, lekko przeszarżowane (ale nie wyobrażam sobie, aby nie były) kilku- bądź kilkunastostronicowe wycieczki w najróżniejsze zakamarki Miasta Grzechu.

czwartek, 3 grudnia 2020

Sin City 5. Rodzinne wartości

Lekko dół 

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Komiksy z serii „Sin City” są jednymi z najprostszych fabularnie, wśród wszystkich jakie kiedykolwiek napisał Frank Miller. Są jednocześnie jednymi z jego najlepszych dzieł i najważniejszych osiągnięć. Omawiany dziś tom piąty, „Rodzinne wartości”, jest być może nieco słabszy niż cztery poprzednie, ale nie zmienia to faktu, że powinniśmy mieć go na półce. To przecież „Miasto grzechu”.

Dwight McCarthy, znany z drugiego i trzeciego tomu, znowu szuka guza. Tym razem udaje się do obskurnej knajpy, w której dzień wcześniej doszło do krwawych gangsterskich porachunków. Wiemy, że współpracuje z dziewczynami ze „Starego miasta”, wiemy też, że pomagać mu będzie Miho – najbardziej zabójcze metr pięćdziesiąt w kapeluszu w Basin City. Ta, władająca biegle kataną i nie biorąca nigdy jeńców, japońska wojowniczka ma być wsparciem Dwighta, na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Motywacje i prawdziwe zadanie bohaterów to wielkie niewiadome – spotkana w barze pijaczka-informatorka nakreśla co prawda pewne tło, na którym wydarzenia poprzedniej nocy nabierają jakiegoś tam sensu, ale nadal nie wiemy co ściągnęło Dwighta i Miho w tę niebezpieczną okolicę.

czwartek, 29 października 2020

Sin City 4. Ten żółty drań

Cokolwiek ci zrobi, nie krzycz 

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona. 

Dziś znowu czytamy „Sin City”. Poznaliśmy już brutalnego Marva i poharatanego psychicznie Dwighta. Obaj byli antybohaterami pełną gębą, nie różnili się zbytnio od bandziorów, którym stawiali czoła. Dziś spotkamy Johna Hartigana, pierwszego jednoznacznie pozytywnego mieszkańca Miasta Grzechu – zdecydowanie najmniej cynicznego i zepsutego. Być może dlatego cierpi najbardziej. 

John jest gliniarzem, który ma właśnie odejść na emeryturę. Została mu tylko jedna, ostatnia sprawa do rozwiązania – musi powstrzymać przerażającego mordercę i notorycznego pedofila, który porwał jedenastoletnią Nancy. Dlaczego nikt wcześniej nie powstrzymał zwyrodnialca? Ano dlatego, że chodzi o Roarka Juniora, syna senatora Roarka, który trzęsie całym przestępczym światkiem Basin City i ma wielkie polityczne plany co do swego syna-potwora. Hartigan nie boi się zadrzeć z najpotężniejszą rodziną w mieście, choć oznacza to tak naprawdę wyrok śmierci. Są rzeczy, na które nie wolno pozwalać – choćby przyszło za to zapłacić najwyższą cenę. Bohatera czeka niestety los gorszy niż mógłby się spodziewać. 

niedziela, 11 października 2020

Sin City 3. Krwawa jatka

Hardboiled Berserker

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

W 2005 roku na ekrany kin weszła jedna z najlepszych adaptacji komiksu w historii – „Sin City” w reżyserii Roberta Rodrigueza, wspieranego przez samego Franka Millera i (gościnnie) Quentina Tarantino. Twórca „Pulp Fiction” odpowiada nawet za reżyserię króciutkiego, kilkuminutowego fragmentu filmu – sceny w której główny bohater, grany przez Clive’a Owena, wyobraża sobie, że dyskutuje w samochodzie z trupem Benicio del Toro.

W sumie nic dziwnego, że Rodriguez „odstąpił” przyjacielowi akurat ten fragment. Filmy Tarantino stoją dialogiem, a środkowy segment filmu oparty jest o trzeci tom komiksu Franka Millera – zdecydowanie bardziej bogaty w dialogi i treściwą, noirową narrację niż dwa pierwsze. „The Big Fat Kill”, w Polsce znany jako „Krwawa jatka”, to pięcioodcinkowa historia z przełomu 1994 i 1995 roku, wydana w Polsce już dwukrotnie. Ostatnio w 2015 roku w twardej oprawie – w zeszłym roku Egmont zwiększył nakład i dzięki temu dostaliśmy możliwość uzupełnienia swoich kolekcji.

czwartek, 24 września 2020

Sin City 2. Damulka warta grzechu

Istota absolutnie zła

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Egmont regularnie zasila rynek dodrukami „Sin City”. W kwietniu tego roku mogliśmy uzupełnić swoje kolekcje o tom drugi – do niedawna biały kruk, komiks praktycznie niedostępny nawet w drugim obiegu. „Sin City. Damulka warta grzechu” to druga wyprawa do najgorszego miejsca na Ziemi, w którym mieszkają najgorsi ludzie jakich możemy sobie wyobrazić. A wśród nich jedna kobieta, która sama o sobie mówi, że jest istotą absolutnie złą.

Zanim jednak ją spotkamy, poznamy Dwighta McCarthy’ego, byłego dziennikarza, który kiedyś o mało nie dostał Pulitzera, a teraz walczy o pozostanie trzeźwym i przetrwanie każdych kolejnych dwudziestu czterech godzin. Dwight jest obecnie prywatnym detektywem, trzaskającym z ukrycia fotki niewiernym mężom. Wieczorami poci się w swoim zbyt małym, zatęchłym mieszkanku i rozpamiętuje przeszłość. Najgorsze są noce – w ciągu dnia czas można jakoś zabić, ale gdy zachodzi słońce nie ma dokąd uciec przed samym sobą. Dwight był kiedyś „potworem”, pijakiem, brutalnym zabijaką i beznadziejnie zakochanym facetem, którego ukochana Ava doprowadziła na skraj przepaści. Stracił wszystko, pracę, pieniądze, szacunek – został mu tylko ból, nienawiść, cierpienie i beznadzieja. Aż do pewnego wieczora, kiedy to w jego małej klitce zadzwonił telefon. Oto powraca przeszłość – Ava, kobieta fatalna, damulka warta grzechu, najbardziej toksyczna i kłamliwa osoba, jaką można spotkać w Sin City. Prosi, wręcz błaga o pomoc swojego byłego, oszukanego i zdradzonego kochanka. On wie, że powinien odłożyć słuchawkę, że nie czeka go nic innego, niż kolejne stopnie piekła. I co robi? Goli się, choć nie musi, zmienia ciuchy i jest w umówionym miejscu grubo przed czasem.

niedziela, 25 sierpnia 2019

Sin City 1. Trudne pożegnanie

Studium w czerni i bieli

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.

Egmont co jakiś czas dodrukowuje nakłady komiksów, które po czasie stały się bardzo trudno dostępne na rynku. W maju pojawił się ponownie pierwszy tom słynnej serii „Sin City” autorstwa Franka Millera. Nie ma chyba takiego miłośnika historii obrazkowych, który nie słyszałby o tym komiksie – zwłaszcza, że czternaście lat temu głośnym echem na świecie odbiła się ekranizacja trzech wybranych opowieści ze świata „Sin City”. Jedną z nich było „Trudne pożegnanie”, czyli pierwsza wyprawa do Miasta Grzechu. 

Marv, ćpun brzydki jak noc, brutalny osiłek, bywalec najpodlejszych barów, zabijaka i wyjęty spod prawa przestępca poznaje w knajpie przepiękną i obawiającą się o swoje życie kobietę o imieniu Goldie. Po upojnej nocy Marv budzi się spełniony, skacowany i zszokowany. Goldie nie żyje. Ktoś zakradł się do pokoju i zamordował ją w czasie, gdy spali, po czym najwyraźniej zaalarmował policję. Marv, wrobiony w morderstwo, ucieka z obławy i poprzysięga zemstę zabójcy. Nieważne kim ten bydlak jest – piekło zda mu się rajem w porównaniu do tego, co Marv szykuje dla niego przed śmiercią. Niestety nie będzie łatwo – krucjata bohatera prowadzi go w górę hierarchii miasta. Tam właśnie czai się największe zło.