Zdarza się
„Rzeźnia numer pięć” jest chyba najbardziej znaną powieścią Kurta Vonneguta. Jest też jedną z najlepszych. Bombardowanie Drezna w lutym 1945 roku wyryło trwały ślad w pamięci młodego, dwudziestodwuletniego jeńca wojennego – gdy ćwierć wieku później był już uznanym pisarzem, postanowił przepracować starą traumę przez opisanie tamtych doświadczeń. Ale nie było to jego jedynym celem, zagadnienia poruszane w „Rzeźni numer pięć” są nieco szersze.
„Wszystko to zdarzyło się mniej więcej naprawdę” – jak mówi pierwsze zdanie powieści. Vonnegut pisze o swoich doświadczeniach wojennych, ale w bardzo specyficzny sposób – pojawia się jako pierwszoosobowy narrator tylko w pierwszym i ostatnim rozdziale powieści, a we wszystkich pomiędzy opisuje perypetie niejakiego Billy’ego Pilgrima, fajtłapowatego chłopaka ze Stanów Zjednoczonych. Billy, w wyniku obowiązkowego poboru wojskowego, trafił do Luksemburga w czasach niemieckiej kontrofensywy w Ardenach, został schwytany na tyłach wroga przez nazistowskich żołnierzy, wylądował w obozie jenieckim dla Sowietów, aby w końcu chować się przed alianckim bombardowaniem Drezna w tytułowej, nie działającej już od kilku lat rzeźni z numerem 5 nad drzwiami. Vonnegut wszystko to przeżył osobiście, ale przeniesienie swoich własnych doświadczeń na fikcyjną postać pozwoliło mu wpleść do fabuły istotny wątek fantastyczny i filozoficzny.