niedziela, 14 stycznia 2024

Wody Morteluny. Tom 2

Świat nie należy do niewinnych


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Pora wrócić do zdewastowanego świata przyszłości, w którym nie istnieją żadne normy społeczne i moralne. Istniały, dopóki człowiek nie doprowadził do apokalipsy. Teraz gdy morza i oceany najprawdopodobniej zniknęły całkowicie, a ponad dziewięćdziesiąt procent populacji umiera z głodu i pragnienia, na świecie króluje przemoc i śmierć. Drugi zbiorczy tom „Wód Morteluny” opowiada dalsze dzieje ludzi skazanych na egzystencję w rzeczywistości z koszmaru. I jest to bardziej dosłowne określenie, niż moglibyśmy się spodziewać.

Morteluna to Paryż przyszłości. Akcja pierwszego tomu, zawierającego połowę całej historii, toczyła się mniej więcej w dwudziestym drugim wieku. Książę Morteluny, okrutny Jerome został przepędzony z pałacu przez swego wroga – jeszcze potworniejszego Diuka Malika. Razem ze swoim wiernym sługą karłem Goliatem, ukochaną Violhaine, jej tajemniczym bratem Nicolasem i starym naukowcem Barnabą ucieka przez postapokaliptyczne pustkowia krainy dawniej nazywanej Francją. Diuk Malik, pozostający na jego usługach android Kali i zgraja zwyrodnialców podążają tropem księcia. Świat Morteluny jest miejscem przerażającym, panuje tu gwałt, przemoc i okrucieństwo każdego możliwego rodzaju. Pory roku nie istnieją, jest wiecznie ciemno i zimno, większość flory i fauny wymarła, a z nieba padają kwaśne deszcze. Pierwszy tom „Wód Morteluny” kończy się z hukiem – śmierć zbiera wielkie żniwo, wiara w człowieka zanika, nadzieja na lepsze jutro umiera, a miłości nigdy nie było. Ale jest też czytelnicza konsternacja, bo wreszcie okazało się, co potrafi Nicolas – ostatnie strony zapowiadają pewną zmianę zasad gry.


Drugi zbiorczy tom komiksu Patricka Cothiasa (scenariusz) i Philippe’a Adamova (rysunek) zawiera resztę historii. Bardzo trudno napisać cokolwiek o fabule komiksu, bo niemal wszystko jest spojlerem. Powiedzmy może tylko tyle, że pojawiają się nowi bohaterowie, akcja przesuwa się bardzo mocno w przyszłość, a fabuła wymaga od czytelnika dość zdecydowanego zawieszenia niewiary i przyjęcia zasad gry, na jakich grają twórcy. Okazało się, że w roku 2078, jeszcze przed wydarzeniami pierwszego tomu, ludzkość postanowiła złapać się ostatniej deski ratunku i wysłała w kosmos kilkuosobową ekspedycję. Astronauci dotarli na krańce galaktyki, a teraz wracają – i uwaga, to nie spojler, to wiemy niemal od początku lektury – po upływie tysiąclecia! Tak daleko w przyszłość przesunięta została akcja komiksu. I co się okazuje? Dobrze nam znani z poprzedniego tomu bohaterowie i ich wrogowie nadal istnieją, nadal ścierają się w niekończącej się walce. Świat jest dziwny, odrealniony i naznaczony jakimś niewytłumaczalnym obłędem. Do takiej właśnie rzeczywistości trafiają dzielni astronauci. I przezabawny robot-pingwin pokładowy!


I tyle. Reszty dowiecie się podczas lektury. A nie będzie ona łatwa – będzie zdecydowanie trudniejsza niż pierwszego tomu, a przecież pamiętamy, jak nieoczywista i wymagająca była to historia. Mieliśmy do czynienia z antyludzką tyradą, jednoznacznym potępieniem wszelkich wad naszego gatunku, proroctwem naszego upadku i – podobnie jak w „Jądrze ciemności” Conrada – demaskacją człowieka, jako okrutnej istoty, odrzucającej wszelkie moralne normy w sytuacji, gdy nie ma już konieczności ich przestrzegania. Apokalipsa zlikwidowała rzeczoną konieczność, usunęła autorytety, granice, prawa i moralne kompasy. Autorskie przesłanie, narracja i struktura fabularna komiksu była klarowna po uważnej lekturze.

Z tomem drugim jest nieco inaczej. Patrick Cothias nie znęca się już nad naszym gatunkiem. Antyludzka tyrada zamienia się w pean na cześć naszej wyobraźni i jednocześnie zadumę nad niemożnością wdrożenia powstałych w niej szczytnych idei i pomysłów w rzeczywistości. Bohaterowie „Wód Morteluny” kreowani są w komiksie na bogów, ale takich bardzo niedoskonałych, ułomnych i – no właśnie – ludzkich. Szczególnym przypadkiem staje się Nicolas, najciekawsze powstać całej dziesięcioodcinkowej serii – bóg nie w postaci potężnego starca w chmurach, lecz kaleki demiurg, niedojrzałe i zagubione dziecko, które nie chce nigdy dorosnąć. Rzeczywistość komiksu miesza się nieustannie ze snem, a raczej koszmarem, czyli jedynym możliwym rezultatem boskich aspiracji człowieka.


Cothias nawiązuje do mnóstwa dzieł popkultury – do niektórych jawnie i wprost. „Mały Książę” Antoine'a de Saint-Exupéry'ego zostaje wywrócony na nice i przedstawiony czytelnikowi jako swój własny negatyw. „Piotruś Pan” J.M. Barriego, ta niepokojąca, zinfantylizowana i wyzuta przez studio Disneya z pierwotnego znaczenia powieść, opowiedziana zostaje w „Wodach Morteluny” niejako na nowo, w sposób dosadny, ale bardzo zgodny z oryginalnym zamysłem – podobnie jak w słynnym komiksie Regisa Loisela. No i jest również twórczość H.P. Lovecrafta, przywoływana w komiksie kilkukrotnie. Warto jednak zaznaczyć, że chodzi głównie o ten kawałek literatury Samotnika z Providence, w którym zgłębia on tajemnice Krainy Snów – takie opowiadania jak „Srebrny klucz”, „Za ścianą snu” czy „Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka” stanowią potężne źródło inspiracji dla scenarzysty. Ale to oczywiście nie wszystko – sami możemy dopisać do listy własne lektury, w których świat otaczający bohaterów zdaje się ułudą bez możliwości ucieczki. Philip K. Dick przychodzi na myśl automatycznie, ja jednak przed oczyma miałem horror, jakiego doświadczał bohater „Robota” Adama Wiśniewskiego-Snerga, uwięziony w rzeczywistości Nadistot, niedoskonałych kreatorów niedoskonałego świata.


Patrick Cothias chce nam powiedzieć bardzo dużo i skierować naszą uwagę na inne zagadnienia niż w tomie pierwszym. O ile jednak tam autorska filozofia tylko uzupełniała fabułę, tak tutaj zdaje się nad fabułą dominować. A to nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem w przypadku beletrystyki. Niektóre wątki wyglądają, jak pisane na kolanie, wymyślane naprędce i bez zastanowienia. A niektóre są po prostu niezrozumiałe lub przekombinowane. Ale najważniejszą rzecz rozumiemy – i jest to smutne potwierdzenie tego, co już wiemy z tomu pierwszego. Świat nie należy do niewinnych. Potrafimy wyśnić cuda, ale realia tworzymy straszne. Nie jesteśmy dobrzy, my, ludzie. Nie będziemy nigdy bogami.

Philippe Adamov jest nadal znakomity. Czasem przypomina swym stylem legendarnego Moebiusa, a to zawsze plus, prawda? Nieokiełznana wyobraźnia Cothiasa trzymana jest w ryzach umiejętnościami Adamova – drugi tom „Wód Morteluny” staje w szranki o tytuł najlepszego komiksu 2023 roku. Mimo niewielkich wad jest jednym z faworytów.


Tytuł: Wody Morteluny. Tom 2
Scenariusz: Patrick Cothias
Rysunki: Philippe Adamov
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Tytuł oryginału: Les Eaux de Mortelune. L'Intégrale 2
Wydawnictwo: Kurc
Wydawca oryginału: Glenat
Data wydania: grudzień 2023
Liczba stron: 248
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 210 x 297
Wydanie: I
ISBN: 9788396917799

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz