czwartek, 29 grudnia 2022

Eksterminator 17

Bilal (niemal) przejściowy


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Enki Bilal ma dwa oblicza. Jest Bilal wczesny – klasyczny, stonowany i skoncentrowany tylko na grafice (scenariusze pisali inni). Jest Bilal późny – eksperymentalny, szalony skupiony zarówno na tekście i rysunku. Jego najsłynniejsze i najlepsze dzieło stoi gdzieś pośrodku, w okresie przejściowym. Dziś czytamy „Eksterminatora 17” – rzecz należącą do okresu wcześniejszego, ale rysowaną tuż przed decyzją o napisaniu w końcu czegoś zupełnie samodzielnie.

Wspomnianym arcydziełem i opus magnum Bilala jest oczywiście „Trylogia Nikopola”, której pierwszą część wydano w 1980 roku. Rok wcześniej, w słynnym magazynie „Metal Hurlant”, ukazywał się „Exterminateur 17” – pisał mniej znany w Polsce Jean–Pierre Dionnet, rysował oczywiście Enki Bilal. Kilkudziesięciostronicowa historia wydana została później w albumie zbiorczym w 2002 roku – zmieniono pastelową kolorystykę na komputerową i znacznie ciemniejszą (różnica jest mniej więcej taka, jak pomiędzy „Po Incalu” i „Final Incal”). A dziesięć lat później „Eksterminatora 17” wprowadziło na nasz rynek wydawnictwo Kurc.


Historia jest banalnie prosta – co nie znaczy, że banalna. Mamy typowe, europejskie science fiction w duchu Jodorowsky’ego i Moebiusa (głównie), choć bardziej lekkostrawne dla przygodnego czytelnika. Planeta Novack buntuje się przeciwko Konsorcjum – broniące jej androidy, produkty wspominanej korporacji, chcą być w końcu wolne. Atakiem Konsorcjum, prowadzonym notabene również przez roboty, dowodzi wiekowy Mistrz, geniusz cybernetyki, twórca tytułowego „Eksterminatora 17”, czyli perfekcyjnego androida, szybko zaanektowanego przez przemysł zbrojeniowy. Eksterminator, cybernetyczny „klon” swego twórcy zaginął przed laty i słuch po nim zaginął – jakże wielkim szokiem jest odkrycie, że walczy on po stronie rebeliantów z Novack. Mistrz zaczyna rozliczać całe swoje życie, wyrzuty sumienia przytłaczają – wszak „uwięził” w metalowych ciałach całe rzesze później wyprodukowanych, rozumnych, ale podległych człowiekowi, androidów. Droga ku odkupieniu poprowadzi go jednak w bardzo rejony dziwne i niecodzienne – choć to zdecydowanie mało powiedziane. 


Jean–Pierre Dionnet stara się pisać prosto, ale trochę za bardzo filozofuje. Nawiązuje nawet do gnostyków, którzy całe zło widzieli w materii a dobro w sferze duchowej. Fabuła komiksu nie jest aż tak dobrze poprowadzona, aby mistyka i ezoteryka wybrzmiewały dostatecznie głośno. Doświadczony czytelnik łapie przekaz – powojenny entuzjazm filmowo–literacki co do science fiction, sztucznej inteligencji, robotyki, eksploracji kosmosu wygasł. W latach siedemdziesiątych gatunek sf dotknięty został cynizmem i pesymizmem – rozwój technologii zamiast nadziei zaczął budzić niepokój. „Eksterminator 17” wpisuje się właśnie w ten trend, ale Dionnet Jodorowskym nie jest – szalona tyrada na jeden temat, podbudowana niezbyt zrozumiałą metafizyką, nie wychodzi każdemu tak samo dobrze. Co nie znaczy, że omawiany dziś komiks nie spełnia swojej roli – robi to, ale w zbyt egzaltowany sposób.


W sferze graficznej mamy Bilala wczesnego, „bezpiecznego formalnie”, ale poszukującego już własnej drogi twórczej. „Eksterminator 17” rysowany był jednocześnie z „Falangami Czarnego Porządku” – jakże różne miał tu pola do popisu. Podczas gdy opowieść o eskapadzie podstarzałych rewolucjonistów, była skrajnie realistyczna, tak w historii o odysei tajemniczego androida Bilal mógł poszaleć. W formie postanowił być jednak oszczędny – samo kadrowanie, narracja obrazkowa i kreacja postaci jest bardzo klasyczna, jak we wcześniejszych o cztery lata „Legendach naszych czasów”. Wynika to głównie z tego, że w tym okresie Bilal pozostawał pod silnym wpływem twórczości Jeana „Moebiusa” Girauda – nie sposób nie dostrzec wzorców zaczerpniętych z „Garażu hermetycznego” czy słynnego „Arzacha”. Mamy tu przecież kowbojskie miasteczko na asteroidzie (!), galaretowaty mózg kierujący kosmiczną armadą i zwariowane, nieergonomiczne zdobienia statków kosmicznych a „moc eksterminacji” androidów mierzy się w „moebiusach” (zabawny „hołd” dla starszego kolegi). Przede wszystkim jednak widzimy genialnie odwzorowany rozpad, entropię, charakterystyczne kreskowania, gwałtowniejsze niż u Moebiusa, choć o tym samym „artystycznym rodowodzie”. Jednocześnie Bilal jest cały czas sobą – zapowiada już „Trylogię Nikopola”, w której Moebiusa czuć zdecydowanie słabiej a jego miejsce zajmuje powoli „Bilal impresjonista”.

„Eksterminator 17” jest komiksem krótkim, dynamicznym i bardzo zwięzłym. Fabularnie jest po prostu dobrze, graficznie nawet bardzo. Wydawnictwo Kurc uzupełniło portfolio Bilala na polskim rynku – fajnie, bo było to potrzebne.



Tytuł: Eksterminator 17
Scenariusz: Jean-Pierre Dionnet
Rysunki: Enki Bilal
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Tytuł oryginału: Exterminateur 17
Wydawnictwo: Kurc
Wydawca oryginału: Les Humanoïdes Associés
Data wydania: październik 2016
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 210 x 297
Wydanie: I
ISBN: 9788392138785

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz