Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hellblazer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hellblazer. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 18 maja 2025

Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 2

Trochę na uboczu


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

No to mamy już ponad dwie trzecie całej serii „Hellblazera” w Polsce. A Paul Jenkins jest już szóstym scenarzystą, którego dorobek możemy przeczytać w całości. John Constantine nadal próbuje nas do siebie zniechęcić, ale u Jenkinsa jest chyba najmniej przekonujący. Czy to źle? Niekoniecznie.

Drugi i ostatni zbiorczy tom runu Jenkinsa to wielkie tomisko zawierające dwadzieścia jeden zeszytów „Hellblazera”, wydanych między grudniem 1996 a sierpniem 1998 roku. Pierwszy tom pokazał, że u Jenkinsa kończy się cynizm, a zaczyna mistycyzm – mniej było horroru i grozy, ale za to więcej wewnętrznych rozterek Constantine’a i czegoś w rodzaju urban fantasy, takiego z gaimanowskim zacięciem. No i magii, choć to dziwić nie powinno – wszak naszego bohatera zwykło się nazywać „ulicznym magiem”. W tomie drugim będzie podobnie – znajdziemy trzy kilkuczęściowe opowieści, sześć pojedynczych zwykłych zeszytów i jeden zdecydowanie niezwykły. I, jak już wspominałem przy okazji recenzji poprzedniego tomu, będzie bardzo angielsko, bardzo brytyjsko, bardzo wyspiarsko.

niedziela, 8 września 2024

Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1

Tu kończy się cynizm a zaczyna mistycyzm


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Dwa zbiorcze tomy „Hellblazera” od Egmontu poświęcone będą odcinkom napisanym przez Paula Jenkinsa. Dziś pierwszy z nich – cofamy się do roku 1995, do czasów zaraz po odejściu samego Gartha Ennisa. John Constantine ma czterdzieści dwa lata i jest w tym miejscu swojej „kariery”, w którym wchodził w wyjątkowo intensywne relacje z mieszkańcami Piekła. Garth Ennis pozostawił bowiem Jenkinsowi sporo możliwości w tym temacie – żal było z nich nie skorzystać.

Jenkins skorzystał zarówno ze spuścizny Gartha Ennisa, jak i Jamesa Delano, czyli dwóch twórców poprzedzających jego czasy. Run Ennisa zakończył się znakomitym, przełomowym „Łajdakiem u piekła bram” – wielkim pojedynkiem z Pierwszym z Upadłych (nie ostatnim zresztą) i wielką traumą Johna Contantine’a (również nie ostatnią). Garth Ennis przed odejściem ładnie po sobie posprzątał i dał kilka możliwości Jenkinsowi, ale w zasadzie nie narzucił mocno żadnej wiodącej narracji, tak aby jego następca miał pełną swobodę i – w razie czego – wsparcie. Omawiany dziś pierwszy tom „Hellblazera” zawiera oczywiście połowę runu Jenkinsa – odcinki od 89 do 107 z lat 1995-1996.

wtorek, 16 stycznia 2024

John Constantine. Hellblazer. Tom 2. Najlepsza wersja ciebie

Rozliczenia z przeszłością


Dwa lata temu ukazał się pierwszy zbiorczy tom „John Constantine. Hellblazer” z „Sandman Uniwersum”. Bohater, przywrócony ponownie magicznej sferze Uniwersum DC (po nieudanym mariażu z mainstreamem podczas „The New 52”), pragnie „odnaleźć najlepszą wersję siebie”.

No, to brzmi niemal jak tytuł drugiego tomu zbiorczego. Ten pierwszy, oprócz wspomnianego wprowadzenia Johna do inicjatywy „Sandman Uniwersum”, zawierał sześć pierwszych odcinków nowej serii z jego przygodami. Drugi tom z kolei składa się z sześciu ostatnich, wydanych w drugiej połowie pandemicznego 2020 roku. To jest taki „Hellblazer” w stylu Vertigo, mroczny, niejednoznaczny, odmienny graficznie od większości współczesnego mainstreamu DC Comics i nieco inny niż ten z czasów „The New 52”. W pierwszym tomie byliśmy świadkami powrotu Johna Constantine’a – przybywa z alternatywnej rzeczywistości, w której Timothy Hunter („Księgi magii”) niszczy świat. Podobnie jak u Jamesa Delano, John wychodzi ze szpitala psychiatrycznego „Ravenscar” i rusza przed siebie. Za nim niestety podąża coś mrocznego, coś, co również przybyło z innego świata, a wobec naszego ma swoje własne plany. Choć głównie wobec Johna.

niedziela, 22 października 2023

Hellblazer. Mike Carey. Tom 3

W dół, do Piekła


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Dziś kończymy przygodę z „Hellblazerem” autorstwa Mike’a Careya. Potężny cliffhanger, kończący poprzedni tom, zapowiedział mocny finał runu i jak można było się spodziewać, obietnica została dotrzymana. John Constantine schodzi do samego piekła, aby wyrównać rachunki z czyhającymi na jego życie demonami. Dzień jak co dzień.

Przed lekturą omawianego dziś albumu proponuję przeczytać ponownie przynajmniej sześć ostatnich odcinków drugiego tomu „Hellblazera”. To właśnie wtedy, w zeszytach od numeru 200 do 205, życie Johna zostało wywrócone do góry nogami. Demonica Rosacarnis, córka samego Nergala, obdarowała naszego bohatera diabelskim potomstwem. Skomplikowana sprawa – doszło do manipulacji kontinuum, uaktualnienia rzeczywistości mocą wsteczną i tak dalej, i tak dalej. Punktem wyjścia trzeciego tomu „Hellblazera” jest pojawienie się Nergala, uprowadzenie duszy siostry Johna do samego Piekła i zapowiedź odbywającej się w podziemnym świecie rewolucji, która może odmienić naszą rzeczywistość. A tego nikt by raczej nie chciał.

niedziela, 2 lipca 2023

Hellblazer. Mike Carey. Tom 2

Inwazja prosto z piekła


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

John Constantine gości u nas z bardzo dużą regularnością. W tym roku przybędzie dwa razy – pierwsza wizyta właśnie trwa. W kwietniu Egmont wydał drugi zbiorczy tom „Hellblazera” z czasów Mike’a Careya i zgodnie z przewidywaniami jest to jeden z najlepszych komiksów tego miesiąca. A John ma znów przechlapane.

Pomysł Careya na „Hellblazera” był dość prosty. Autor zmienił na stanowisku scenarzysty Briana Azzarello, którego komiksy Egmont wydał w cyklu jako pierwsze. Po mocno osadzonych na ziemi i realistycznych fabułach autora „100 naboi” przyszła pora na piekielny horror i fantastykę pełną gębą. John wrócił do Anglii po amerykańskiej włóczędze i od razu wpadł w kłopoty. W poprzednim tomie odkrył pewne rodzinne sekrety, dowiedział się, że jego siostrzenica Gemma para się magią i poznał niejaką Angie Spatchcock, młodą kelnerkę, która ruszyła z nim na wojnę z demonami. A tak właściwie do wojny dojdzie dopiero teraz, w drugim tomie – zapowiedź nadciągającej apokalipsy otrzymaliśmy pod koniec pierwszego.

sobota, 24 grudnia 2022

Hellblazer. Mike Carey. Tom 1

Powrót z martwych


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Mike Carey jest już piątym scenarzystą „Hellblazera” – serii, którą regularnie już od ponad trzech lat wydaje u nas Egmont. Teraz przeczytamy komiksy najnowsze z wszystkich jakie do tej pory się ukazały (Egmont nie wydaje serii chronologicznie) – choć pochodzące dopiero z okolic dwóch trzecich długości serii. John Constantine wraca do Wielkiej Brytanii. 

Jako pierwszy pojawił się w Polsce trzytomowy run Briana Azzarello zakończony mrocznym, przeznaczonym tylko dla dorosłego odbiorcy (jak cała seria zresztą), odcinkiem numer sto siedemdziesiąt cztery z sierpnia 2002 roku. Autor słynnego „Lucyfera” przejął stery zaraz po autorze „100 naboi”, wrzucając Johna już od samego początku w środek nadnaturalnej awantury. Pierwszy tom „Hellblazera” Mike’a Careya zawiera czternaście odcinków wydanych między wrześniem 2002 a listopadem 2003 roku – Constantine przypływa statkiem do rodzinnego Liverpoolu. Podobno zmarł, takie chodziły słuchy – ale teraz wraca do świata żywych, gdzie nikt na niego nie czeka i nikt go nie potrzebuje.

poniedziałek, 29 sierpnia 2022

Hellblazer. James Delano. Tom 3

Tam piekło twe, gdzie serce twoje

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Egmont bardzo konsekwentnie podszedł do tematu zbiorczych edycji „Hellblazera” – w lipcu otrzymaliśmy trzeci, ostatni tom autorstwa Jamesa Delano. To właśnie ten Brytyjczyk stworzył postać Johna Constantine’a od podstaw – opierając się na kilku podstawowym założeniach Alana Moore’a. W życiu ulicznego maga z Liverpoolu skończył się pewien etap – zobaczymy dziś jak to wyglądało.

Poprzedni tom zawierał kilkuodcinkową „Maszynę strachu” – powszechnie uznawaną za najlepszą opowieść o naszym bohaterze, jaką napisał James Delano. A dwa ostatnie odcinki tego tomu rozpoczęły kolejną historię – John Constantine wprowadza się do tajemniczego domostwa swego starego przyjaciela i odkrywa tam przerażające tajemnice. Okazuje się, że kumpel Johna współpracuje z groźnym seryjnym mordercą znanym jako Domator – trzeci tom „Hellblazera” kontynuuje tę opowieść.

niedziela, 23 stycznia 2022

John Constantine. Hellblazer. Tom 1. Znak cierpienia

Druga (trzecia?) szansa


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Pierwszy tom komiksu „John Constantine. Hellblazer” to już trzecia propozycja Egmontu z „Sandman Uniwersum” w ciągu kilku ostatnich tygodni. Po kontynuacjach „Ksiąg magii” i „Lucyfera” przyszła pora na otwarcie nowej serii, ale ze starym, dobrze znanym bohaterem.

Omawiany dziś album otwiera „The Sandman Universe Presents. Hellblazer” z grudnia 2019 roku. Komiks ten to typowy jednostrzałowiec o powiększonej objętości, wydany jako zapowiedź nadchodzącej serii. Jego zadaniem było tak naprawdę ponowne wprowadzenie Johna Constantine’a do świata DC istniejącego poza głównym nurtem – minęło już przecież ponad osiem lat od ostatniego, trzechsetnego odcinka „Hellblazera”, najdłuższej serii nie istniejącego już „DC Vertigo”. Uwaga: Constantine działał co prawda „pomiędzy” – ale była to raczej nieudana próba wciągnięcia go do superbohaterskiego mainstreamu DC, przy okazji restartu znanego jako „Ten New 52”. A teraz John wraca do (właściwej) gry w iście wybuchowym stylu – przybywa z świata rozrywanego na strzępy przez „ostateczną bitwę dobra i zła”. Sprowadza go stamtąd pewien tajemniczy, demoniczny mężczyzna, którego tożsamość poznajemy bardzo szybko i jest to dość zaskakujące doświadczenie. Constantine wychodzi z „Ravenscar”, słynnego szpitala psychiatrycznego, prosto na ulice przesiąkniętego magią i złem (jak zwykle) Londynu. Misja – „odnaleźć najlepszą wersję siebie” (cokolwiek to znaczy).

niedziela, 26 grudnia 2021

Hellblazer. James Delano. Tom 2

Głośny protest komiksiarza


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Dużo ostatnio Johna Constantine’a w Polsce. Dopiero co czytaliśmy „Wzlot i upadek” pod egidą „DC Black Label” i dowiedzieliśmy się, że w grudniu ukaże się „Znak cierpienia” w ramach „Sandman Uniwersum”, a już dostajemy starego, klasycznego „Hellblazera” z lat osiemdziesiątych. James Delano zaprasza do czasów zmierzchu epoki Margaret Thatcher. Okaże się, że mogą to być również czasy końca świata.

Pierwszy tom zbiorczy zawierał trzynaście odcinków otwierających tę najdłuższą i jedną z najsłynniejszych serii „DC Vertigo”. Pojedynek z demonem Nergalem przywiódł głównego bohatera na skraj życiowej przepaści, a my dowiedzieliśmy się jak wielki wpływ na całą jego przyszłą „magiczną” karierę miały wydarzenia z Newcastle. To właśnie tam, dekadę wcześniej, John Constantine dopuścił się najstraszniejszego czynu w życiu (choć intencje miał jak najbardziej słuszne) i rozpoczął nie kończącą się pokutę. Drugi tom „Hellblazera” zabiera nas w przeszłość, przyszłość i „teraźniejszość” (cudzysłów konieczny, mówimy wszak o roku 1989) – „ćpun adrenaliny” będzie nieustannie szukał „porządnego kopa”.

wtorek, 7 grudnia 2021

Hellblazer. Wzlot i upadek

Komiks skrojony na miarę


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„DC Black Label”, czyli linia wydawnicza, której zadaniem było godne zastąpienie zlikwidowanego w styczniu 2020 roku „DC Vertigo”, regularnie oferuje nowe tytuły.  Czytelnicy DC Comics nie są zgodni co do tego, czy ta nowa inicjatywa wydawnictwa jest udana – duża część fanów twierdzi po prostu, że „to już nie to”. Na którą stronę przeważy szalę najnowszy komiks „DC Black Label” w Polsce?

„Hellblazer. Rise and Fall” to trzyczęściowa historia autorstwa Toma Taylora, wydana pierwotnie między listopadem 2020 a kwietniem 2021 roku. Rysuje nie byle kto, bo sam Darick Robertson, którego charakterystyczne rysunki znamy z „Transmetropolitan” Warrena Ellisa lub „Chłopaków” Gartha Ennisa. Oto nowa opowieść z Johnem Constantine’em w roli głównej – zgodnie z założeniem „DC Black Label” jest ona nie związana z podstawowym kontinuum fabularnym DC, a co za tym idzie autor scenariusza miał o wiele większą swobodę twórczą i pole do popisu.

niedziela, 25 lipca 2021

Hellblazer. James Delano. Tom 1

 

Niemiłe złego początki


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Brian Azzarello, Garth Ennis, Warren Ellis – wkład tych panów w „Hellblazera” już znamy. Egmont wydał jak do tej pory sześć zbiorczych tomów tej serii - wybór zeszytów jest niechronologiczny, ale i nieprzypadkowy. To „runy” tych trzech twórców uznawane są za najlepsze. A skoro komiks przyjął się dobrze na polskim rynku, przyszła pora na kolejne tomy – następnym autorem jakiego poznamy będzie James Delano. Cofamy się w czasie do samego początku, do stycznia 1988 roku, kiedy to wyszedł pierwszy zeszyt „Hellblazera”.

Postać Johna Constantine’a pojawiła się po raz pierwszy w trzydziestym siódmym odcinku „Sagi o potworze z bagien” Alana Moore’a. Był czerwiec 1985 roku i nikt nie zakładał wtedy, że postać okultystycznego detektywa, ulicznego maga, nałogowego palacza i cwaniaczka w prochowcu dorobi się kiedyś własnej serii. A jednak – słynna redaktorka Detective Comics, Karen Berger, zleciła w dwa lata później utworzenie „Hellraisera”, nowego komiksu, do którego scenariusz napisać miał James Delano a narysować John Ridgway, czyli kolejni reprezentanci komiksowej „brytyjskiej inwazji na USA”. Jamesa Delano zaproponował Berger sam Alan Moore, wieloletni przyjaciel przyszłego scenarzysty komiksu. Na cztery miesiące przed premierą pierwszego odcinka zmieniono nazwę serii na „Hellblazer” – we wrześniu 1987 roku wszedł bowiem do kin „Hellraiser” na podstawie powieści Clive’a Barkera. Szkoda – pierwotny tytuł pasowałby idealnie.

niedziela, 10 stycznia 2021

Hellblazer. Warren Ellis

Londyn magiczny (zły)

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Warren Ellis jest już trzecim autorem serii „Hellblazer”, którego komiksy możemy przeczytać w Polsce. Egmont nie wydaje przygód Johna Contantine’a chronologicznie – najpierw były te Briana Azzarello, potem słynny run Gartha Ennisa a teraz, jedenaście odcinków Ellisa zamknięte w jednym, zgrabnym wydaniu zbiorczym. Londyński uliczny mag i życiowy włóczęga znowu stawia czoła złym mocom.

Wydaje się, że Warren Ellis w ostatnich latach dwudziestego wieku nie sypiał, tylko cały czas pisał komiksy. „Transmetropolitan”, „Planetary”, „Authority” i jeszcze kilka innych tytułów – wszystko to wychodziło w tym samym czasie i w żadnym przypadku nie było mowy o spadku jakości. Warren Ellis przejął „Hellblazera” po Paulu Jenkinsie, choć tak po prawdzie runy obydwu autorów dzieli jeszcze króciutki łabędzi śpiew Gartha Ennisa„Syn człowieczy” ilustrowany przez Johna Higginsa, który znamy z ostatniego, zbiorczego tomu od Egmontu. Cały rok 1999 należy już do Ellisa – między lutym a grudniem wyszło dziesięć odcinków jego autorstwa, które zilustrowali najróżniejsi graficy. Niestety tylko dziesięć (a właściwie jedenaście) – o przyczynach tego stanu rzeczy wspomnę później.

niedziela, 8 listopada 2020

Hellblazer. Garth Ennis. Tom 3

Rozliczenia

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Piąty już zbiorczy tom „Hellblazera” od Egmontu jest jednocześnie trzecim i ostatnim, za scenariusz którego odpowiada Garth Ennis. Opasłe, ponad pięćsetstronicowe, tomiszcze to potężna dawka charakterystycznej, obrazoburczej i bardzo niegrzecznej narracji autora przyszłego „Kaznodziei”, który brał właśnie potężny rozbieg do swego najgłośniejszego dzieła. John Constantine dopiero co odbił się od dna i wypłynął na powierzchnię.

Uliczny angielski mag i egzorcysta-samouk wyszedł pod koniec drugiego tomu na prostą. Przestał tarzać się we własnym nieszczęściu i łkać po rozstaniu z „największą miłością swego życia”. Uświadomił sobie, że co prawda może upaść nawet leżąc, ale nie znajdzie w ten sposób ukojenia i sensu życia. Świadomy tego, że już zawsze obracał będzie piękno w brzydotę, miłość w nienawiść i zaufanie w zdradę, postanawia żyć dalej. Na początek zmiana klimatu i podróż do Stanów Zjednoczonych.

niedziela, 9 sierpnia 2020

Hellblazer. Garth Ennis. Tom 2

Jak być diabłem diabła?

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Garth Ennis, drugi (po Jamesie Delano) scenarzysta „Hellblazera”, napisał aż czterdzieści siedem odcinków tej najdłużej wydawanej serii „DC Vertigo”. Jej ostatni, trzechsetny odcinek, wydany został w roku 2013 – zarówno wtedy jak i teraz, „era Ennisa” uznawana jest za najlepszy i najbardziej znaczący okres w dziejach serii. Cały run komiksowego, irlandzkiego łobuza, zebrany został w trzech tomach zbiorczych – dziś czytamy drugi, w którym Ennis zaczął coraz wyraźniej definiować swój sposób na komiks.

John Constantine, główny bohater „Hellblazera” to, według tego, co napisał Warren Ellis w przezabawnym wstępie, którego nie wolno pominąć, „magiczny detektyw rodem z tańszej tradycji Chandlerowskiej i jeden z najbardziej złożonych bohaterów literatury grozy”. W pierwszym tomie pokonał raka płuc (upokorzył przy tym i zagrał na nosie diabelskim zastępom, z Pierwszym Upadłym na czele, który od tego momentu wprost marzy o przypiekaniu go na żywym ogniu przez wieczność); odrzucił awanse Króla Wampirów; egzorcyzmował pewien pub; pokonał demona, który kiedyś opętał Kubę Rozpruwacza, a teraz po stu latach powrócił na londyńskie ulice – ale przede wszystkim dał się poznać jako człowiek z krwi i kości. Taki który kocha, nienawidzi, czuje, błądzi, ulega słabościom i stara się postępować dobrze, choć nie zawsze mu to wychodzi.

niedziela, 7 czerwca 2020

Hellblazer. Garth Ennis. Tom 1

Diabłu na pohybel

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Wydawnictwo Egmont przedstawia polskim czytelnikom jedną z najbardziej popularnych serii komiksowych linii DC Vertigo. Robi to trochę nie po kolei – w zeszłym roku wyszły dwa zbiorcze albumy runu Briana Azzarello, a teraz dopiero pierwszy tom autorstwa Gartha Ennisa. Irlandzki scenarzysta zaczął pisać „Hellblazera” sto numerów i dziewięć lat wcześniej niż autor „100 naboi”. Teraz jego komiks trafia do Polski (choć tak właściwie jest to w dużej części ponowna wizyta).

Dwie trzecie runu Gartha Ennisa już się przecież w Polsce ukazało. W latach 2008-2010 to właśnie Egmont wydał pięć komiksów „Hellblazera” zbierających dwadzieścia osiem odcinków z czterdziestu siedmiu, które napisał Ennis. Teraz prawdopodobnie otrzymamy całość w trzech wielkich tomach – pierwszy zawiera ich piętnaście i skupia się na początkach kariery autora za oceanem. Ennis dołączył do Detective Comics na początku 1991 roku, kiedy to o DC Vertigo nikt jeszcze nawet nie myślał, a seria „Hellblazer” liczyła już czterdzieści odcinków. Głównym bohaterem był oczywiście John Constantine – londyński uliczny mag, pogromca demonów, okultystyczny detektyw, egzorcysta, nałogowy palacz, manipulant, hochsztapler, cwaniak, bywalec najpodlejszych klubów i sobowtór Stinga. Pierwszym scenarzystą serii był Jamie Delano, Brytyjczyk z Northampton, czyli ziomek „ojca” Johna Constantine’a – Alana Moore’a, który stworzył go w 1985 roku na potrzeby swej „Sagi o potworze z bagien”. Okres Delano to przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych – między wszystkimi paranormalnymi i okultystycznymi przygodami, scenarzysta poupychał sporo komentarzy do współczesnej mu sytuacji społecznej Wielkiej Brytanii późnych rządów Margaret Thatcher.

piątek, 4 października 2019

Hellblazer. Brian Azzarello. Tom 2

Amerykański koszmar

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Brian Azzarello miał bardzo dużo pracy na przełomie wieków. W 1999 roku wystartowała seria, która po czasie okazała się jego opus magnum – „100 naboi”. Już kilka miesięcy później amerykański scenarzysta przejął po Warrenie Ellisie najdłużej wydawaną serię imprintu „DC Vertigo”„Hellblazera”. Dziś omawiamy drugi tom przygód ekscentrycznego maga, wydany niedawno w Polsce przez wydawnictwo Egmont.

Cały run Azzarello to dwadzieścia dziewięć odcinków, zebranych w dwóch zbiorczych albumach. Tom drugi jest bezpośrednią kontynuacją fabuły z tomu pierwszego – razem stanowią bardzo zgrabnie rozpisaną, zamkniętą całość, tak jakby Azzarello od początku wiedział jak długo potrwa jego praca nad tym tytułem i nie chciał zostawiać żadnych luźnych wątków. John Constantine kontynuuje swoją podróż przez Amerykę początku dwudziestego pierwszego wieku, w którą wyruszył zaraz po opuszczeniu więzienia. Wskazówki dane mu przez agenta FBI, Franka Turro, mają pomóc w wyjaśnieniu przyczyn samobójstwa jego kumpla – „Szczęściarza”. To trzeba rozwikłać – w końcu John trafił do paki właśnie za rzekome zabójstwo kolegi, który teraz co jakiś czas objawia mu się w postaci ducha.

czwartek, 27 czerwca 2019

Dni pośród nocy

Pięć minut

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Dni pośród nocy”, zbiór pięciu komiksowych historii ze scenariuszami Neila Gaimana, wydany został przez DC Vertigo dokładnie dwadzieścia lat temu. Jest to rzecz powstała na fali wielkiej popularności „Sandmana”, który w latach dziewięćdziesiątych wstrząsnął całym komiksowym światem – seria o Śnie zakończyła się, a rynek chciał po prostu więcej.

Najwięksi i najbardziej oddani fani chcą znać wszystko, co wyszło spod ręki ich ulubionego twórcy. Wydawcy z kolei chcą eksploatować każdego autora, który dopiero co wszedł na szczyt Parnasu i razem z nim intensywnie przeżywać okres „jego pięciu minut”. „Midnight Days” jest dokładnie takim zbiorem – zbudowanym z pięciu mniej znanych i praktycznie niedostępnych komiksów z początkowego okresu kariery Gaimana. Odpowiada on za scenariusz w każdym z nich (w ostatnim, najdłuższym jest współscenarzystą), natomiast rysowników mamy kilku.

niedziela, 2 czerwca 2019

Hellblazer. Brian Azzarello. Tom 1

Constantine za oceanem

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.

Większość miłośników komiksu prawdopodobnie słyszała o Johnie Constantinie – facecie w szarym prochowcu, którego spowijają kłęby papierosowego dymu. „Hellblazer”, pierwsza, trzystuodcinkowa seria z tym bohaterem w roli głównej, ukazywała się od stycznia 1988 roku do kwietnia 2013 roku i przez całe to ćwierćwiecze była flagową pozycją imprintu DC Vertigo. Pod koniec pierwszej dekady obecnego wieku „Hellblazer” zawitał do Polski – mieliśmy wtedy okazję poznać jego przygody napisane przez Gartha Ennisa, autora znakomitego „Kaznodziei”. Teraz John Constantine powraca nad Wisłę – wydawnictwo Egmont rozpoczyna jeden z kilku zapowiadanych runów „starego” „Hellblazera” od Vertigo – na początek Brian Azzarello.

Kim jest John Constantine, którego kojarzymy już nie tylko z komiksu, ale i z adaptacji – filmowej oraz serialowej? To Anglik z Liverpoolu, urodzony w 1953 roku. Ten potomek starego rodu magów zadebiutował w komiksie w 1985 roku – w trzydziestym siódmym numerze „Sagi o potworze z bagien” autorstwa Alana Moore’a. Na co dzień zajmuje się egzorcyzmami, paranormalnymi śledztwami, naukami tajemnymi, walką z demonami różnej maści i stopniowym przywoływaniem tylko jednego potwora – raka płuc. Jest rasowym antybohaterem, cynicznym twardzielem, niebezpiecznym dla otoczenia i bardzo dwuznacznym moralnie, zapijaczonym łajdakiem. John, co jest ewenementem w długodystansowych seriach komiksowych, starzeje się w realnym czasie, upływającym wraz z kolejnymi odcinkami serii. Brian Azzarello zabiera nas do roku 2000 – Constantine ma czterdzieści siedem lat i ląduje w pace.