niedziela, 10 stycznia 2021

Hellblazer. Warren Ellis

Londyn magiczny (zły)

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Warren Ellis jest już trzecim autorem serii „Hellblazer”, którego komiksy możemy przeczytać w Polsce. Egmont nie wydaje przygód Johna Contantine’a chronologicznie – najpierw były te Briana Azzarello, potem słynny run Gartha Ennisa a teraz, jedenaście odcinków Ellisa zamknięte w jednym, zgrabnym wydaniu zbiorczym. Londyński uliczny mag i życiowy włóczęga znowu stawia czoła złym mocom.

Wydaje się, że Warren Ellis w ostatnich latach dwudziestego wieku nie sypiał, tylko cały czas pisał komiksy. „Transmetropolitan”, „Planetary”, „Authority” i jeszcze kilka innych tytułów – wszystko to wychodziło w tym samym czasie i w żadnym przypadku nie było mowy o spadku jakości. Warren Ellis przejął „Hellblazera” po Paulu Jenkinsie, choć tak po prawdzie runy obydwu autorów dzieli jeszcze króciutki łabędzi śpiew Gartha Ennisa„Syn człowieczy” ilustrowany przez Johna Higginsa, który znamy z ostatniego, zbiorczego tomu od Egmontu. Cały rok 1999 należy już do Ellisa – między lutym a grudniem wyszło dziesięć odcinków jego autorstwa, które zilustrowali najróżniejsi graficy. Niestety tylko dziesięć (a właściwie jedenaście) – o przyczynach tego stanu rzeczy wspomnę później.


Sześć pierwszych to jedna, zamknięta historia zatytułowana „Nawiedzony” – ilustruje John Higgins, któremu przedłużono kontrakt po świetnym występie w „Synu człowieczym”. John Constantine wynajmuje paskudną ruderę gdzieś w Londynie – jego pustą i bezcelową egzystencję przerywa wiadomość o okrutnym morderstwie jego byłej dziewczyny, Isabel Bracknell. Sprawa mocno śmierdzi, a skoro takimi właśnie John zwykł się zajmować, nie trzeba długo czekać na jego interwencję. Z pomocą „zaprzyjaźnionego” gliniarza dociera do tajemnicy, w którą zamieszani są inni londyńscy „magicy” – a szczególnie jeden, któremu wydaje się, że może pozwolić sobie na czynienie zła bez żadnych konsekwencji.

Kolejne cztery epizody to króciutkie, jednozeszytowe historie. John pomaga londyńskiej policji wyciągnąć z pewnego mieszkania bestialskiego mordercę; odwiedza pisarza, który stracił kontakt z rzeczywistością; przeprowadza interwencję w nawiedzonym domu i bawi się kosztem pismaka, szukającego „prawdy o magicznym podziemiu Londynu”. Ostatnia opowieść zamieszczona w tym tomie, zatytułowana „Strzelaj”, nie należy do regularnej serii „Hellblazer”, bo nigdy nie pozwolono jej dołączyć. Wyszła dopiero po latach, w 2010 roku jako część antologii „Vertgo Resurrected”. To właśnie „Strzelaj” było punktem zapalnym konfliktu Ellisa z Detective Comics i przyczyną jego odejścia. Odcinek ten opowiada o szaleństwie jakie ogarnęło amerykańskie nastolatki – w szkołach dochodzi do coraz częstych, nieuzasadnionych strzelanin i morderstw. Kierownictwo DC stwierdziło, że materiał nie jest odpowiedni – w kwietniu 1999 roku doszło przecież do masakry w szkole średniej w Columbine. „Strzelaj” wyrzucono z grafiku, co rozsierdziło Ellisa do tego stopnia, że po prostu zrezygnował z pracy przy tym tytule. Wyszły tylko te odcinki, do których były już gotowe scenariusze – i tyle. Do widzenia.


Jaki jest „Hellblazer” Warrena Ellisa? Sam autor mówił, że jego celem było stworzenie czegoś „pomiędzy Delano a Ennisem”. John Constantine nadal szuka guza, podobnie jak robił to w komiksach autora „Kaznodziei”. Nie może powstrzymać się przed rozdrapywaniem dopiero co zabliźnionych ran i pchaniem się z buciorami tam, gdzie go nie chcą. To „ćpun adrenaliny” – trup jego byłej dziewczyny jest po prostu kolejną działką. Wszystko po to, aby znowu dostać łomot, otrzeć się o śmierć i „lamentować w deszczu na jej grobie” – jak zgrabnie podsumowuje jedna z napotkanych przez Johna postaci.

Z drugiej strony Ellis wraca do tradycji Jamesa Delano, który rozpoczął „Hellblazera” w roku 1988, czyli pod koniec ery Margaret Thatcher i bardzo często i dosadnie komentował sytuację polityczną w Wielkiej Brytanii. W swej bardzo intensywnej narracji John Constantine dużo mówi o samym Londynie, w którym przyszło mu teraz żyć. Stolica Anglii nawiedza Johna, ale on w odwecie nawiedza także ją. Nie można tu nie zauważyć cech najlepszego komiksu Ellisa, jakim jest „Transmetropolitan” – Constantine, zupełnie jak Pająk Jeruzalem, w bardzo kąśliwy sposób rozprawia o kraju, w którym rządzą laburzyści z Tonym Blairem na czele i wcale nie widać wielkiej różnicy między ich polityką a tym co oferują konserwatyści. Ale „Hellblazer” Ellisa nie miał być tylko nośnikiem opinii społecznych i politycznych. To miał być też przerażający horror pozbawiony pierwiastka nadnaturalnego lub biorący go w potężny nawias i używający go jako symbolu.


Bo Londyn to miasto magiczne, podzielone na strefy wpływów najróżniejszych „magików”, którzy walczą między sobą – osoby postronne, jak chociażby Isabel, są ofiarami ich żądzy władzy. Według tego, co mówi John Constantine, magia (zło) istnieje dlatego, że chcemy, aby istniała. Londyn, przesycony nią do cna, nie różni się u progu trzeciego tysiąclecia od Londynu z koszmarnej przeszłości, której historia spisana jest krwią ofiar Kuby Rozpruwacza i efektami działań każdego innego zwyrodnialca, który wykorzystywał swą siłę do niszczenia żyć słabych i bezbronnych. Łzy w tym mieście od dziesięcioleci nie zasychają – zbudowane jest ono bowiem na fundamentach z bólu, śmierci, niesprawiedliwości i cierpienia. „Hellblazer” Ellisa jest komiksem skrajnie brutalnym, pełnym karykaturalnej przemocy i grozy, a sam Londyn zdaje się być piekłem na Ziemi. Wizja oczywiście przesadzona, ekstremalnie drastyczna i całkowicie na serio – u Ennisa mieliśmy jednak pewien dystans, komiksową umowność i czarny humor. Teraz jest głównie horror i gore, a sam Constantine zmienia się powoli w psychola i ponurego socjopatę, na którego kreował go po Ellisie Brian Azzarello. Magia jest zła, ale jeszcze gorsi są ludzie, którzy jej używają – John musi być taki sam, aby przetrwać.

W grudniu 1999 roku wyszedł ostatni odcinek „Hellblazera” ze scenariuszem Warrena Ellisa. Szkoda, bo zapowiadało się znakomicie. Dwa kolejne odcinki szybko napisał Darko Macan a potem nastała już „era Azzarello”, od której Egmont zaczął wydawanie tego tytułu w roku 2019. Łącznie otrzymaliśmy już ponad osiemdziesiąt odcinków serii, która liczy ich dokładnie trzysta. Co jeszcze pozostało? Wspomniany Jamie Delano, który poprzedzał Gartha Ennisa i następcy Azzarello, z których najważniejszymi wydają się Mike Carey i Peter Milligan. Liczę na to, że ich komiksy także trafią na polski rynek.


Tytuł: Warren Ellis. Hellblazer 
Scenariusz: Warren Ellis 
Rysunki: John Higgins, Marcelo Frusin, Frank Teran Timothy Bradstreet, James Romberger, Phil Jimenez, Javier Pulido 
Tłumaczenie: Marek Starosta 
Tytuł oryginału: Warren Ellis Hellblazer 
Wydawnictwo: Egmont 
Wydawca oryginału: Detective Comics 
Data wydania: grudzień 2020 
Liczba stron: 272 
Oprawa: twarda 
Papier: kredowy 
Format: 175 x 265 
Wydanie: I 
ISBN: 9788328196339

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz