Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tony Moore. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tony Moore. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 lipca 2021

Fear Agent. Tom 3

Bardzo dobre zakończenie


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.

Rick Remender poprzez napisanie „Fear Agenta” chciał „przywrócić świetność gatunku science fiction w komiksie”. Czyli wrócić do filmowych lat pięćdziesiątych i zaanonsować swoje dzieło okrzykiem „It Came From Outer Space!”. Czy możemy tutaj mówić o „świetności”, pozostaje kwestią sporną – pewne jest jednak to, że scenarzysta poradził sobie z tematem znakomicie. Przygody Heatha Hustona, ostatniego „Agenta strachu”, to pulpowa rozrywka pełną gębą i czysta komiksowa radość.

Huston to kosmiczny kowboj, pijaczyna zaręczony z samonapełniającą się butelczyną, „cyngiel na kosmitów” do wynajęcia, międzygwiezdny podróżnik i poszukiwacz przygód. A tak naprawdę to facet próbujący zapomnieć o straszliwej traumie – kilka lat temu doszło do inwazji na Ziemię, w której zginęły miliardy ludzi, w tym jego ukochany syn. Pierwsze dwa tomy opowiadają o tym, jak to Heath trafił z powrotem na Ziemię, gdzie odnalazł niedobitków ze swojej starej drużyny. Razem próbują pokonać agresorów oraz znaleźć nowe miejsce do życia. Czego tu nie było – podróże w czasie, paradoksy czasowe, klonowanie, walki na pistolety laserowe, wielkie roboty, gadające mózgi w słojach, mackowate potwory, oślizgłe potwory, śmierdzące potwory, paszcze pełne zębów jak sztylety, pościgi międzyplanetarne, zdrady, spiski, podstępy i podchody.

czwartek, 14 maja 2020

Fear Agent. Tom 2

To jest pulpa!

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.

Rick Remender, popularny scenarzysta historii obrazkowych, bardzo chciał stworzyć komiks w duchu kina science fiction sprzed sześćdziesięciu lat i pulpowych magazynów sprzed wieku. Wizja ta urzeczywistniła się w postaci serii „Fear Agent”, której pierwszy zbiorczy tom ukazał się w Polsce rok temu nakładem Non Stop Comics. Na okładce główny bohater w pozie Conana – oto Heath Huston, kosmiczny pijak i awanturnik, były członek ziemskiego ruchu oporu, zwanego „Agentami strachu”. Właśnie przyszła pora na tom drugi.

Heath Huston, „ostatni z bandy teksańskich twardzieli”, ma tylko dwoje przyjaciół. Butelczynę whisky i sztuczną inteligencję o imieniu „Anne”, która zarządza pokładowym komputerem jego statku. W przygodach towarzyszy mu jednak ponętna i niedająca sobie w kaszę dmuchać dziewczyna, Mara – razem próbowali zapobiec inwazji kosmitów na Ziemię. Szkopuł w tym, że… ta inwazja już się odbyła (ale to nie problem, w końcu mamy podróże w czasie) – to w niej zginął jedyny syn Heatha. Wydarzenie to położyło się cieniem na reszcie życia bohatera oraz uczyniło go niesympatycznym i cynicznym łajdakiem. Pod koniec pierwszego tomu, pełnego szalonych kosmicznych przygód, Heath i Mara trafiają z powrotem na naszą planetę – do New Dallas. Ziemia jest doszczętnie zniszczona, dziewięćdziesiąt dziewięć procent populacji nie żyje, a trzy kosmiczne rasy urządziły sobie na niej pole bitwy. Heath spotyka swoich dawnych znajomych – Agentów Strachu, wśród których jest jego żona Charlotte klejąca się do jakiegoś jegomościa imieniem Keith! I co dziwne – Heath nie jest jakoś bardzo zszokowany postawą żony, a przecież wzdychał do jej rozmoczonego przez łzy zdjęcia przez cały pierwszy tom. I co jeszcze dziwniejsze – towarzysząca mu Mara okazuje się być zupełnie kim innymi, niż sądziliśmy! Co tu jest grane?! 

czwartek, 23 maja 2019

Fear Agent. Tom 1

Po pijaku przez galaktykę

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.

Gdyby z okładki pierwszego tomu „Fear Agent” wyciąć postać faceta w okularach i wkleić w jego miejsce wielkiego, muskularnego, czarnowłosego barbarzyńcę, otrzymalibyśmy grafikę pasującą do dowolnego tomu przygód Conana. Nowa seria, rozpoczęta właśnie przez Non Stop Comics, jest pod kilkoma względami podobna do twórczości Roberta E. Howarda – ale zamiast pulpowego fantasy spod znaku magii i miecza otrzymujemy pulpowe science fiction. Musimy jeszcze wyrzucić patos, dołożyć trochę humoru i wymienić niezłomnego Cymmeryjczyka na zapijaczonego antybohatera zmagającego się z traumami przeszłości.

Głównym bohaterem komiksu jest Heath Huston, ostatni z „bandy teksańskich twardzieli, znanych jako Agenci Strachu”, czyli grupy żołnierzy zajmującej się eksterminacją zagrożeń płynących z przestrzeni kosmicznej. Agentów już nie ma, a jedyny pozostały przy życiu członek tej ekipy podróżuje samotnie przez wszechświat, łapiąc jakieś przypadkowe fuchy. Właściwie to nie jest tak całkiem samotny – za towarzyszy ma gadającą sztuczną inteligencję o imieniu Annie oraz butelczynę bourbona o imieniu Jim Beam. Masę butelczyn – bez nich nie jest w stanie iść na akcję. Właśnie jedną totalnie schrzanił – nie dość, że nie zlikwidował plemienia małpoludów, zagrażających płacącej mu wiosce, to doprowadził jeszcze do tego, że agresorzy puścili ową wioskę z dymem. Wszystko dlatego, że poszedł na akcję trzeźwy.