Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fabian Nicieza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fabian Nicieza. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 31 sierpnia 2025

X-Men. Punkty zwrotne. Śmiertelne przyciągania

Początek nowej ery


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Oto ostatnie „Punkty zwrotne” złożone z odcinków sięgających czasów TM-Semic. Jeśli ktoś posiada ostatnie zeszyty polskiej edycji „X-Men” z lat 1996–1997, może je teraz wyciągnąć i przeplatać nimi lekturę omawianych dziś „Śmiertelnych przyciągań”. Będzie ona pełniejsza, ciekawsza i jeszcze fajniejsza.

Omawiany dziś zbiór jest oczywiście dalszym ciągiem komiksowej telenoweli o mutantach. Mamy rok 1993 i przeżyliśmy już wydarzenia zarówno „Legend X-Men” od Muchy, w których Magneto spłonął (prawdopodobnie) na pokładzie Asteroidy M spadającej na Ziemię, jak i „Pieśni Egzekutora”, podczas której doszło do wielkiej bitwy połączonych sił mutantów (w tym Cable’a, głównego bohatera tej opowieści) z szalonym i niezwykle groźnym Stryfe’em. Reperkusje tych wydarzeń były bardzo istotne – Cable wrócił do przyszłości; „Graymalkin”, orbitalna baza jego wychowanków z X-Force stała się celem organizacji S.H.I.E.L.D.; grupa Acolytes, wyznawcy ideologii supremacji mutantów autorstwa samego Magneto rozpierzchli się po Ziemi, knując dalsze plany; a tajemnicza zawartość pojemnika Stryfe’a wydostała się na wolność. Przed mutantami Marvela jeszcze siedem lat niezwykle ciężkich i wymagających lat dziewięćdziesiątych.

niedziela, 2 marca 2025

X-Men. Punkty zwrotne. Pieśń egzekutora

Saga rodu Summersów


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Crossover z omawianych dziś „Punktów zwrotnych” był w czasach TM-Semic wydarzeniem szczególnym. „Pieśń egzekutora” rozpoczęła rok 1996 z przytupem - wykroczyła poza trzy pierwsze zeszyty „X-Men” i zajęła dodatkowo cały jeden gruby numer „Mega Marvel”. Zakończyła również złoty okres mutantów Marvela na naszym rynku – kolejne odcinki były już na ostatniej prostej prowadzącej do zamknięcia serii „X-Men” półtora roku później.

Zeszyty zawarte w omawianym niedawno albumie „Legendy X-Men. Jim Lee” od Muchy mogłyby być taką „pieśnią egzekutora / łabędzim śpiewem” dla przygód mutantów Marvela. Jim Lee nie okazał się na szczęście egzekutorem swojej własnej bijącej rekordy popularności „bezprzymiotnikowej” serii „X-Men”. Po jedenastym odcinku odszedł do nowo założonego wydawnictwa Image wraz z sześcioma innymi buntownikami – większość z nich była w tych czasach niezwykle istotna dla X-tytułów. Nagłe odejście nie tylko Jima Lee, ale i Marca Silvestriego, Whilce’a Portacio i Roba Liefelda pozostawiło dziurę w kreatywnym zespole „X-Men”, która początkowo wydawała się trudna do zasypania. W miarę szybko jednak do rysowania przygód mutantów zasiedli tacy twórcy jak Andy Kubert, Jae Lee, Brandon Peterson i Greg Capullo i kryzys zażegnano. To była naprawdę duża zmiana – choć nowi graficy starali się (w miarę możliwości i ochoty) kontynuować styl i założenia poprzedników.

czwartek, 21 września 2023

Deadpool i Cable. Tom 2

Razem do końca (prawie)!

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Drugi zbiorczy tom „Deadpool i Cable” to jeszcze więcej dobrej (choć specyficznej) rozrywki i marvelowskiej superbohaterszczyzny. Scenariusze pisze cały czas słynny Fabian Nicieza (i robi to świetnie!) a rysuje już kilku grafików. Cable kończy z półśrodkami i zaczyna realizować swój kontrowersyjny (choć to mało powiedziane) projekt „ulepszania świata”.

Pierwszy tom zawierał aż dwadzieścia trzy odcinki serii „Cable & Deadpool” (teraz to niewiarygodne, ale w pierwszej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku, czyli zanim za Deadpoola przebrał się Ryan Reynolds, to Cable był popularniejszym komiksowym bohaterem). Drugi tom zawiera resztę (czyli pozostałe dwadzieścia siedem) plus zeszyt specjalny – „Deadpool/GLI. Summer Fun Spectacular”. Pierwsza strona pierwszego odcinka (podobnie jak wszystkie pierwsze strony wszystkich zeszytów tejże serii) to przełamywanie czwartej ściany – zabawne wprowadzenie czytelnika do historii i przypomnienie ostatnich wydarzeń. Cable i jego poplecznicy czują się już bardzo bezpiecznie na „Providence” – sztucznej wyspie na południowym Pacyfiku, zbudowanej z resztek celestiańskiej technologii. Providence jest „rajem i celem wszystkich intelektualnych uchodźców szukających utopijnego stylu życia”. Cable chce objąć swą utopią cały świat i zrobi wszystko, aby mu się to udało.

niedziela, 17 września 2023

Deadpool i Cable. Tom 1

Ślizg dla dwóch!

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Deadpool i Cable zajęli swego czasu siódme miejsce w komiksowym rankingu „10 greatest buddy teams” wszechczasów. Ba, Josh Brolin musiał zdjąć na chwilę kostium Thanosa, aby zagrać Cable’a w drugim „Deadpoolu” – ci dwaj kolesie faktycznie mają się ku sobie (ok, pod koniec omawianego dziś tomu niby pół żartem, ale i półserio, pojawia się sugestia, że Deadpoola ciągnie do Cable’a a nie odwrotnie i ma z tym coś wspólnego olejek do opalania i środek WD-40). W 2004 roku po potencjał drzemiący w ich wzajemnej relacji postanowili sięgnąć włodarze Marvela.

Na początku dwudziestego pierwszego wieku obaj bohaterowie mieli własne serie. Obie zakończyły się we wrześniu 2002 roku z powodu niezadowalających wyników sprzedażowych. Na miejsce „Deadpoola” wszedł „Agent X”, o czym całkiem niedawno pisałem, a „Cable’a” zastąpił „Soldier X”. Jesienią 2002 roku te wszystkie literki „X” zaczęły się dość mocno panoszyć w tytułach, które próbowano ratować od upadku („X-Force” zamieniło się na „X-Statix” chociażby). Ale i to nie pomogło – trzeba było wymyślić coś nowego. Gail Simone pogodziła się z Marvelem i pod koniec 2003 roku wróciła na chwilę do pisania, aby przywrócić Deadpoola do życia – opowiadają o tym ostatnie odcinki dziesiątego tomu „Deadpool Classic”. Wszystko po to, aby wrzucić go i Cable’a do zupełnie nowego tytułu – wszak istniał precedens. W 1972 Luke Cage i Iron Fist zaczęli współpracować w serii „Power Man and Iron Fist” i wyszło im to na dobre.

wtorek, 31 stycznia 2023

Deadpool Classic. Tom 1

That '90s Show!


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Deadpool zyskał ostatnio na popularności głównie dzięki swoim filmowym występom – oto człowiek z mocą skrajnie intensywnej regeneracji ciała, która nie pozwala mu umrzeć, nieco męczący gaduła, wesoły drań i huncwot. Ale zacznijmy od początku.

W lutym 2017 roku Egmont rozpoczął wydawanie „Deadpool Classic”, czyli cyklu zawierającego kompletny zestaw przygód wspomnianego bohatera. Pierwszy zbiorczy tom otwiera zatem dziewięćdziesiąty ósmy numer „The New Mutants” z grudnia 1990 roku, czyli komiksowy debiut Deadpoola. Rob Liefeld i Fabian Nicieza wprowadzają do świata mutantów Marvela zamaskowanego łowcę nagród, cyngla wynajętego przez niejakiego pana Tollivera. Jego celem – oczywiście lider Nowych Mutantów, Cable! Deadpool, czyli Wade Wilson w cywilu, jawna parodia starszego o dekadę bohatera DC o ksywie Deathstroke (który notabene nazywa się Slade Wilson!), to były agent CIA, były żołnierz sił zbrojnych USA oraz były uczestnik tajnego programu „Weapon X”, którego celem było „produkcja” superżołnierzy (Barry Windsor-Smith lubi to!).

niedziela, 3 lipca 2022

X-Men. Era Apocalypse'a. Tom 4 - Zmierzch

Ostateczne starcie


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.


Era Apocalypse’a dobiega końca, choćby nie wiem jak mocno temu zaprzeczał. Nakładem Muchy wyszedł właśnie „Zmierzch”, czwarty tom niesamowitej opowieści komiksowej z roku 1995, w której mutanci Marvela wcielają się w nowe, alternatywne do obowiązujących wówczas w mainstreamie, role. Zobaczmy, jak to się wszystko kończy i wraca – to nie spojler, o tym wszyscy wiedzą – do status quo sprzed „Ery…”.

Recenzję rozpocznę tak, jak wiele innych dotyczących któregoś tam już z kolei tomu zamkniętej historii. Jeśli nie czytaliście poprzednich trzech tomów, powinniście się z nimi zapoznać i potem – ewentualnie – tu wrócić. Choć od razu zaznaczam – wszystko to, co pisałem o jakości, stylu, charakterystycznych cechach i odniesieniach do uniwersum Marvela zawartych w poprzednich albumach, mogę z czystym sumieniem powtórzyć w przypadku tomu ostatniego. Krótko – w komiksach ze świata „X-Men” z roku 1995 szalony, potężny Legion zabił własnego ojca, Charlesa Xaviera, w wyniku czego świat całkowicie się odmienił. Innymi słowy – stara rzeczywistość została anihilowana i powstał wszechświat alternatywny. Najstarszy, najsilniejszy, niepokonany mutant imieniem Apocalypse i jego pomagierzy (mutanci – zarówno ci z „dobrej”, jak i „złej” strony oryginalnej rzeczywistości) systematycznie mordują ludzką rasę w imię idei mutanciej supremacji. Jedynymi osobnikami zdolnymi stawić mu opór są X-Men dowodzeni przez Magneto. Gdy do Magneto dociera Bishop, jedyny ocalały ze „starej” rzeczywistości, ten uświadamia sobie, że żyje w świecie, który nigdy nie powinien zaistnieć. No, tyle wystarczy wiedzieć, aby zdecydować czy przeczytać poprzednie tomy.

niedziela, 5 grudnia 2021

X-Men. Era Apocalypse'a. Tom 3 - Wojna

X-Patchwork


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.


Przed nami trzeci zbiorczy tom „X-Men. Era Apocalypse’a”. Wydawnictwo Mucha, podobnie jak w przypadku opublikowanego niedawno „The Spectacular Spider-Man”, samo dokonało wyboru i kompilacji zeszytów wchodzących w skład tej czterotomowej edycji. Nie bez znaczenia jest tu także udział (nie bójmy się użyć tego słowa) legendarnego Marvel-Arka, gospodarza stron klubowych niezapomnianego „TM-Semic”. Oto marvelowskie lata dziewięćdziesiąte w pełnej krasie.

Krótkie wprowadzenie: „Era Apocalypse’a” była jednym w kilku eventów komiksowych Marvela pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. Marvel (DC Comics również) wystawiło wówczas na trudną próbę wielu swoich bohaterów – wszystko to w celu zwiększenia sprzedaży i walki o rynek. W przypadku „X-Men” anihilowano całą rzeczywistość – osiem popularnych serii z mutantami przestało się ukazywać. W ich miejsce weszło osiem zupełnie nowych tytułów, w których świat uniwersum Marvela wyglądał zupełnie inaczej. Była to „Ziemia-295”, alternatywna rzeczywistość, w której Charles Xavier zginął z rąk swego oszalałego syna i nigdy nie rozpoczął działań na rzecz pojednania ludzi i mutantów. W tym świecie drużyna X-Men, jaką wszyscy znamy, nigdy nie powstała, a najstraszliwszy mutant w dziejach, niepokonany Apocalypse, przejął władzę nad światem.

czwartek, 18 lutego 2021

X-Men. Era Apocalypse'a. Tom 2 - Rządy

Totalna nostalgia

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.


Oto drugi tom najbardziej wyczekiwanego komiksu o „X-Menach” na polskim rynku od momentu, w którym wydawnictwo „Mucha” go zapowiedziało. Wracamy do szalonych lat dziewięćdziesiątych, do czasów wspominanego z rozrzewnieniem „TM-Semic” i przygód mutantów, w których dominuje akcja, eksplozje, ekwilibrystyczne pozy i posągowe, skąpo odziane superbohaterki (no, superbohaterowie zresztą też).

David Haller alias „Legion” mocno narozrabiał – lekko mówiąc. Jego nieprzemyślana „pomoc” w ziszczeniu się „największego marzenia ojca”, czyli znanego nam wszystkim Charlesa Xaviera, powoduje anihilację całego wszechświata. Legion cofa się o dwadzieścia lat z zamiarem zabicia Magneto, czyli odwiecznego wroga Profesora X – traf chciał, że pechowo zabija swojego ojca. Działanie wykradzionego kryształu M’Kraan powoduje w tym momencie powstanie zupełnie nowej „odnogi” rzeczywistości – takiej, w której „nasza” grupa „X-Men” i jej pochodne nigdy nie powstały, a straszliwy mutant o imieniu Apocalypse podporządkował sobie całą planetę i zaprowadził na niej faszystowskie rządy homo superior. „Stary świat” zniknął – podobnie jak wszystkie dotychczasowe serie komiksowe z mutantami. Na ich miejsce, w marcu 1995 roku, weszły zupełnie nowe – z tytułami i bohaterami z nowo powstałej komiksowej rzeczywistości. 

niedziela, 6 września 2020

X-Men. Era Apocalypse'a. Tom 1 - Świt

Największy koszmar Charlesa Xaviera

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.


Uwaga, uwaga! Oto chyba najbardziej wyczekiwany komiks roku wśród wszystkich fanów niezapomnianego wydawnictwa TM-Semic. Moglibyśmy go przeczytać już dwadzieścia lat temu, gdyby rzeczone wydawnictwo nie zakończyło serii „X-Men”. Wtedy to, w lipcu 1997 roku, po pięćdziesięciu trzech numerach, pożegnaliśmy się z mutantami Marvela. TM-Semic zatrzymało się na komiksach, które w oryginale wyszły za oceanem w marcu 1994 roku – do omawianej dziś „Ery Apocalypse’a” zabrakło dosłownie roku. Event ten uchodzi za jeden z najważniejszych i najlepszych w dziejach mutantów – dzieją się tu rzeczy Niesamowite i Niesłychane. Na szczęście jest Mucha Comics, która uśmiecha się szeroko do czterdziestoletnich (choć nie tylko) fanów TM-Semic. Ale po kolei.