W ludzkiej skórze
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Barry Windsor-Smith, jeden z wielu brytyjskich twórców komiksowych, którzy pracowali głównie na rynku amerykańskim, jest w Polsce pamiętany przede wszystkim z czasów „TM-Semic”. To właśnie wtedy, niemal trzydzieści lat temu, dał się nam poznać jako jeden z oryginalniejszych grafików „X-Men” i autor słynnego, wstrząsającego „Weapon X”. Wydawnictwo Mucha wydało właśnie jego najnowszy komiks – imponujące rozmiarami i targające czytelniczymi emocjami „Potwory”.
Według tego, co mówi sam autor, powieść graficzna „Monsters” była pisana i rysowana z przerwami ponad trzydzieści lat. Oficyna „Fantagraphics Books” wydała ją dopiero w 2021 roku, po szesnastoletniej nieobecności Windsor-Smitha na rynku komiksowym. „Potwory” stały się od razu ważnym wydarzeniem – i słusznie, bo jest to komiks wielki (dosłownie i w przenośni). Zaczęło się w 1984 roku, kiedy Windsor-Smith postanowił napisać dość śmiałą i rewolucyjną historię o traumach dręczących Bruce’a Bannera, czyli Hulka. Scenopis przeleżał jednak w szufladzie długie lata, zanim zaczął go przerabiać i poprawiać. Postać zielonego olbrzyma została zastąpiona czymś w rodzaju kolejnej wersji potwora Frankensteina – archetypem jakże często wykorzystywanym w popkulturze (ciekawostka – w 1962 roku sam Hulk również był wariacją na ten temat).
Mamy rok 1964. Dwudziestotrzyletni sierota po przejściach, bezdomny i włóczący się po kraju Bobby Bailey postanawia zaciągnąć się do armii. Rekrutujący go sierżant Elias McFarland wysyła go, zgodnie z obowiązującymi dyrektywami, choć wbrew własnemu sumieniu, do tajnego „Projektu Prometeusz”. Bobby zostaje poddany bestialskim eksperymentom, mającym na celu stworzenie superżołnierza – Amerykanie przenieśli na własne podwórko tajne projekty nazistowskich naukowców, znalezione pod koniec wojny na terenie Niemiec. Armia USA trafiła wówczas również na przerażające pozostałości po nieludzkich doświadczeniach na jeńcach, a także niemieckich ochotnikach – żaden z Amerykanów, którzy uczestniczyli w tych wydarzeniach, nie wrócił do domu bez uszczerbku na psychice. Traf chciał, że jednym z nich był Tom Bailey, ojciec Bobby’ego – który po wojnie, całkowicie odmieniony, zwichrowany i niebezpieczny, nie może odnaleźć się jako mąż i rodzic. Akcja „Potworów” Barry’ego Windsor-Smitha toczy się zatem na kilku planach czasowych, a wydarzenia, których jesteśmy świadkami, stopniowo uzupełniają się wzajemnie i budują wspaniale i misternie skonstruowaną całość.
Widzimy wewnętrzną walkę sierżanta McFarlanda i próby odkupienia własnych win, które odbijają się negatywnie na jego rodzinie. Jesteśmy świadkami koszmarnych wydarzeń związanych z „Projektem Prometeusz”, który uczynił z Bobby’ego trzymetrowego potwora – bohater, niczym postać z wiadomego arcydzieła Mary Shelley, włóczy się po świecie i rozpamiętuje swoją smutną i żałosną przeszłość. Obserwujemy rozpad rodziny Baileyów – powojenna trauma Toma niszczy nie tylko jego samego, ale też jego bliskich i cały świat dookoła. I wreszcie lądujemy w Niemczech podczas operacji aliantów, gdzie jesteśmy świadkami wręcz niewyobrażalnego horroru. Tak zwany „większy obrazek”, który wyłania się po nałożeniu na siebie wszystkich planów fabularnych, okazuje się wprost imponujący – „Potwory” bez wątpienia są majstersztykiem sztuki komiksowej. Trzysta sześćdziesiąt stron gęstej jak smoła i chwytającej za serce opowieści – nie mogło być krócej ani prościej, dopiero w takim rozmiarze dzieło Barry’ego Windsor-Smitha wybrzmiewa w pełni.
Łatwo się domyślić, że prawdziwym potworem nie jest tu wcale Bobby Bailey. Najbardziej dobry i niewinny, a cierpi najmocniej z wszystkich – potwory ubrane w ludzką skórę zawsze najchętniej krzywdzą najsłabszych. Windsor–Smith opowiada o obezwładniającym złu, ale nie lokuje go gdzieś poza człowiekiem, nie widzi w nim jakiejś nadnaturalnej, niszczącej siły. Zło rodzi się zawsze w człowieku, z nieczystych intencji, zaniechań, przymykania oczu, ignorancji, indolencji, tchórzostwa czy braku empatii. I rośnie potem niczym kula śniegowa, aby na koniec eksplodować nieludzkim horrorem – takim właśnie jak ten na kartach komiksu. W pewnym momencie nie da się już go zatrzymać – zło jest niczym zaraza, która musi zebrać swoje krwawe żniwo.
Przy okazji omawiania „Potworów” nie sposób nie przywołać wspomnianego już komiksu „Weapon X”, który pamiętamy z „Mega Marvel” od TM-Semic. Barry Windsor-Smith pisał historię Wolverine’a poddanego nieludzkim eksperymentom równocześnie z „Monsters” – jak wspominał w jednym z wywiadów, obydwa dzieła przenikały się wzajemnie. O ile „Weapon X” ograniczony był ścisłą umową z Marvel Comics i ulegał korektom wydawcy, o tyle „Potwory” są całkowicie autorskim i o wiele bardziej złożonym tworem. Mamy tu powieść gotycką, teorie spiskowe, dramat rodzinny, dramat wojenny, a nawet body horror. Nie można również pominąć nawiązań do „Frankensteina” – i to nie tylko z powodu charakterystycznego wyglądu przemienionego Bobby’ego. On, tak samo jak „potwór” Mary Shelley, szuka swego miejsca w świecie, wykluczony, prześladowany, niesprawiedliwie potraktowany i tylko powierzchownie potworny. Część „Potworów”, podobnie jak „Frankenstein”, pisana jest w stylu epistolarnym (pamiętnik matki Bobby’ego próbującej rozpaczliwie żyć normalnie pomimo narastającej grozy i przemocy ze strony męża), a i nazwa projektu wojskowego też nie jest przecież przypadkowa.
Barry Windsor–Smith bardzo dużo poprawiał i przerysowywał na nowo. Konsekwentnie trzymał się tego, że jego powieść graficzna ma być czarno-biała, co tylko podkreśliło jego kunszt artystyczny. Tak genialnie i tak oszałamiająco detalicznie rysował chociażby legendarny Bernie Wrightson (notabene rówieśnik Windsor-Smitha) we „Frankenstein żyje! żyje!” (znów ta postać!) czy młodszy tylko o dwa lata genialny Andreas Martins („Rork”, „Cromwell Stone”). To właśnie taki styl, nie do końca realistyczny, jeśli chodzi o postacie, ale skrajnie szczegółowy, dopracowany, monumentalny. Możemy dostrzec każdy włos na głowie matki Bobby’ego, każdy liść na drzewie, pod którym stoi, każdy sęk i gwóźdź na drzwiach stodoły, w której ojciec katował Bobby’ego. Wizualnie „Potwory” magnetyzują i odstręczają jednocześnie, ale w taki sposób, że nie można oderwać wzroku. Nie da się czytać tego komiksu szybko – ba, nie wolno tego robić.
Jestem pod wielkim wrażeniem i nie boję się nazwać „Potworów” arcydziełem. Mamy do czynienia z czymś absolutnie niezwykłym – polecam z całego serca.
Tytuł: Potwory
Scenariusz: Barry Windsor-Smith
Rysunki: Barry Windsor-Smith
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Monsters
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Random House
Data wydania: wrzesień 2022
Liczba stron: 368
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 203 x 289
Wydanie: I
ISBN: 9788366589889
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz