Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grupa Foksal. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grupa Foksal. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 marca 2019

Ciemno, prawie noc

Zła opisanie

Na ekranach kin pojawił się właśnie film „Ciemno, prawie noc” w reżyserii Borysa Lankosza – ekranizacja powieści Joanny Bator o tym samym tytule. Powieści głośnej, kontrowersyjnej, gwałtownie wyrzucającej czytelnika ze strefy komfortu i poruszającej do głębi. Historia ta, nagrodzona w 2013 literacką nagrodą Nike, to „wałbrzyski gotyk obyczajowy”, jak nazywa ją sama autorka. W tym pozornie eklektycznym niby-miszmaszu konwencji, prowadzącym przez dramat obyczajowy, mroczną baśń, realizm magiczny, kryminał i w końcu horror pełną gębą, znajdujemy przede wszystkim bardzo osobiste, autorskie wyznanie. Forma, którą wybrała Joanna Bator była najlepszą z możliwych – posłużyła do wyartykułowania obaw autorki związanych z koniecznością powrotu do Polski po kilkuletni pobycie w Japonii.

Fabuła powieści przypomina, emitowany w zeszłym roku, znakomity amerykański serial – „Ostre przedmioty”. Alicja Tabor, czterdziestoletnia dziennikarka z Warszawy, wraca po kilkunastoletniej nieobecności do swego rodzinnego miasta. W Wałbrzychu giną kilkuletnie dzieci – Andżelika, Patryk i Kalinka. Jedno nie wraca do domu z placu zabaw, drugie znika w supermarkecie, trzecie z własnego łóżka w domu dziecka – kamień w wodę. Alicja, alter ego samej autorki (Tabor – anagram Bator – był pseudonimem, pod którym autorka zamierzała opublikować swoją pierwszą powieść), chce napisać o tym reportaż i zrozumieć co się stało. Powrót do Wałbrzycha staje się jednocześnie powrotem do własnej przeszłości, zapisanej we wspomnieniach w sposób bardzo niejednoznaczny i zepchniętej do tych mrocznych, wypartych zakamarków pamięci. Alicja odkrywa na nowo prawdę o swojej tragicznie zmarłej, starszej siostrze; budzącej nieokreślony niepokój matce oraz ojcu uciekającym od rodzicielstwa i odpowiedzialności w podziemia stojącego nieopodal Zamku Książ, gdzie być może ukryty został skarb ostatniej rezydentki. Dzięki temu bohaterka odkrywa też prawdę o samej sobie. Od momentu przekroczenia przez nią progu starego, rodzinnego domu coś gęstnieje wokół niej i nabiera kształtu – niczym, przywoływana co jakiś czas w tekście, ektoplazma.

piątek, 24 listopada 2017

H.P. Lovecraft. Przeciw światu, przeciw życiu

„Kto kocha życie, nie czyta” 
czyli literatura ucieczką cierpiętnika

Bardzo osobisty, trochę emocjonalny, całkowicie nienaukowy wywód jednego z moich ulubionych pisarzy na temat twórczości człowieka, który trochę mną zawładnął w listopadzie. Houellebecq wyraźnie zaznacza, że jest zafascynowany Lovecraftem, jego filozofią i twórczością. W twórcy „Zewu Cthulhu” widzi obsesyjnego rasistę, człowieka mocno aspołecznego, nienawidzącego świata i życia we wszystkich jego przejawach, trochę odciętego od rzeczywistości i mającego we wzgardzie „realizm” – czyli przyziemne sprawy, przyziemne problemy, przyziemną literaturę. Samotnik z Providence jest w pewnym momencie porównany do samotnika z Królewca – zarówno Lovecraft i Kant mieli, według Houellebecqa, poważne aspiracje, aby wznieść się ponad ludzkość. Kosztem własnego, spędzonego na walce z prozą „realizmu”, życia.

Nie twierdzę, że Houellebecq się myli (mam zamiar szczegółowo zapoznać się z cegłą Joshiego i zweryfikować jego tezy – zwłaszcza na temat rasizmu, który według Houellebecqa był i jest mocno niedoceniany, jeśli chodzi o wpływ na twórczość Lovecrafta), jednak według mnie kładzie zbyt duży nacisk na te właśnie aspekty, zbyt mocno próbuje interpretować twórczość Lovecrafta przez pryzmat wydarzeń z życia autora. I chyba za bardzo chce widzieć w Lovecrafcie mizantropa, nihilistę i pesymistę, uciekającego od życia niczym Diuk des Esseintes z Na wspak Huysmansa.

niedziela, 5 marca 2017

Zwierzęta nocy

O lalkarzu doskonałym

Jak nigdy przedtem ostrzegam osoby, które nie czytały książki, że poniższy tekst może narzucić interpretację i być spojlerem.

Oryginalnym tytułem powieści jest Tony and Susan. Dwa pierwsze polskie wydania dochowały pod tym względem wierności pierwowzorowi. Wydanie najnowsze, które pojawiło się przy okazji zeszłorocznej, świetnej ekranizacji w reżyserii Toma Forda, to już Zwierzęta nocy. Tytuł, zarówno filmu jak i towarzyszącego mu wznowienia powieści, jest zapewne bardziej nośny niż ten właściwy, choć trafny tylko częściowo. Dlaczego?

Główną bohaterką powieści jest pani profesor Susan Morrow, matka trojga dzieci oraz żona znanego i poważanego chirurga Arnolda Morrowa, dla którego zostawiła przed ćwierćwieczem swojego pierwszego męża. Susan prowadzi życie dostatnie i spokojne, lecz niestety puste uczuciowo i pozbawione jakiejkolwiek egzystencjalnej autonomii. Susan odpływa co noc w krainę marzeń, śni historie, które są dla niej bardziej prawdziwe niż te, których jest świadkiem po przebudzeniu. Prawdziwsze, ponieważ prawdziwsza jest jej postać, występująca w nich po prostu jako Susan-człowiek a nie Susan-pochodna-oczekiwań-wszystkich-dookoła-i-więzień-tego-co-powinna-robić. Arnold to dla niej nieznajomy facet z którym spędziła ostatnie dwadzieścia pięć lat i z którym nie ma już wspólnych tematów. Mimo to podporządkowuje wszystkie życiowe decyzje idei przetrwania w związku za wszelką cenę, nawet wbrew sobie samej.

niedziela, 13 listopada 2016

Upadek



Optymizm Camusa, który widać w Dżumie ulotnił się gdzieś podczas pisania Upadku. Bardzo dobra mini-powieść (lub wielkie opowiadanie), które jest tak naprawdę monologiem pewnego francuskiego adwokata. Następuje jedno wydarzenie, które powoduje głęboki wewnętrzny wstrząs, przewracający pierwszą kostkę domina z którego poukładał sobie swoją mieszczańską egzystencję i które demaskuje jego życie jako sztuczną pozę. Zresztą nie tylko jego życie, bo chodzi tu o życia wszystkich ludzi, którzy leżąc przed złotym cielcem wygody, konformizmu i hipokryzji nie wytrzymują konfrontacji z prawdziwymi wartościami moralnymi. Książka mocna, pesymistyczna, jakże inna od Dżumy i wyglądająca mi na jedną z inspiracji Houellebecqa.

Tytuł: Upadek
Tytuł Oryginalny: La Chute
Autor: Albert Camus
Tłumaczenie: Joanna Guze
Wydawca: W.A.B.
Data wydania: wrzesień 2014
Liczba stron: 192
ISBN: 9788328014039

Uległość


Historia kołem się toczy

Życie pisze czasami scenariusze, których ziszczenie nie przyszłoby nam do głowy w najbardziej szalonych wizjach. Uległość Michela Houellebecqa, fikcja literacka mówiąca o przejęciu władzy przez muzułmańską partię polityczną we Francji, miała premierę 7 stycznia 2015 roku. Dokładnie w tym samym dniu nastąpił atak terrorystyczny na siedzibę satyrycznego magazynu Charlie Hebdo. Ironia losu, prawda? Ta nieoczekiwana "promocja" powieści na pewno przyczyniła się w pewnym stopniu do wyników sprzedaży, jednakże analogia pomiędzy atakiem na redakcję a treścią książki nie jest zasadna. Bo Houellebecq nie pisze o islamie grożącym zachodniej cywilizacji dżihadem, o szaleńcach okutanych w pasy szahida z kałasznikowami w ręku. Pisze on o islamie o wiele bardziej subtelnym, którego siła wynika raczej z konieczności dziejowej i słabości Zachodu. Pisze on o islamie o wiele bardziej niebezpiecznym.

Rok 2022, Francja. Centrowe partie polityczne, zarówno lewicowe i prawicowe wypaliły się. Próżnię na scenie politycznej wypełniają ekstremiści, coraz bardziej atrakcyjni dla wyborców, zdegustowanych skostniałym systemem. Front Narodowy, z Marine Le Pen na czele, rywalizuje z Bractwem Muzułmańskim, opartą na wiadomej religii partią, popieraną paradoksalnie przez socjalistów i inne partie widzące w narodowcach zagrożenie dla demokracji. Kandydat Bractwa, Mohammed Ben Abbes wygrywa wybory prezydenckie i obraz Francji, jaki powszechnie znamy, zaczyna się stopniowo zmieniać. 

Obcy



Pierwsza z trzech powieści Camusa, które warto znać. Bardzo mocno zapadający w pamięć portret człowieka, skrajnie wyobcowanego i zobojętniałego wobec otaczającego go świata. Nic dziwnego, że Camusa łączono z nurtem ateistycznego egzystencjalizmu w literaturze, czasem wbrew jego woli. Beznamiętność w relacjonowaniu kolejnych dni swojego życia wręcz szokuje, zwłaszcza gdy dochodzi to wydarzeń bezpośrednio godzących w owo życie właśnie. No i mistrzowsko poprowadzona końcówka - rozmowa głównego bohatera z księdzem to apogeum niepokojącego klimatu książki.


Pozostałe dwie powieści Camusa (jedną jak przez mgłę pamiętam z czasów liceum) ustawione mam już w kolejce.

Tytuł: Obcy
Tytuł Oryginalny: L'Etranger
Autor: Albert Camus
Tłumaczenie: Maria Zenowicz
Wydawca: W.A.B.
Data wydania: lipiec 2014
Liczba stron: 192
ISBN: 9788328014022

Mapa i terytorium


Sztuka kontra rzeczywistość

Po przeczytaniu czterech książek Houellebecqa zastanawiałem się jaki sposób na czytelnika znalazł on w swojej kolejnej powieści pod tytułem Mapa i Terytorium. Było już dekadencko, seksistowsko i skandalicznie a z każdą kolejną książką autor potęgował nihilizm, który w Możliwości Wyspy zdawał się być już spuentowany i nie wymagający właściwie żadnych dopowiedzeń. Okazuje się, że Mapa i Terytorium stanowi oczywiście nadal przedłużenie antyzachodniej tyrady Houellebecqa ale przypomina bardziej jakąś łagodną, boczną odnogę niż bezpośrednią kontynuację jego filozofii.

Houellebecq jak wiadomo jest zagorzałym kontestatorem zachodniego stylu życia wyzutego z głębszych wartości, zdeklarowanym mizantropem i pesymistycznym filozofem o ukształtowanych poglądach. Ale przede wszystkim jest pisarzem, twórcą, artystą, elementem świata sztuki. I właśnie przez pryzmat sztuki oraz jej miejsce i rolę jaką pełni w nowoczesnym świecie należy odczytywać Mapę i Terytorium.

Głównym bohaterem książki jest artysta plastyk, fotograf i malarz, Jed Martin, wywodzący się z rodziny w której męska linia miała mocne powiązania z sztuką i jej okolicami. Pozycja Jeda na światowym rynku sztuki jest niepodważalna - osiągnął wielki sukces przed laty tworząc zdjęcia przedmiotów codziennego użytku a następnie map Francji wyprodukowanych przez firmę Michelin. Zdjęcia owych map, tworzone za pomocą specjalnej techniki, imitowały rzeczywiste terytorium – ich popularność zapewniła Jedowi bogactwo i rozgłos. Nasz bohater, utalentowany w wielu dziedzinach, nie potrafi jednak ładnie pisać. Zatem do stworzenia eseju promującego jego najnowszy projekt (obrazy olejne prezentujące ludzi uchwyconych w trakcie wykonywania swojej pracy) wynajmuje popularnego pisarza. Uwaga - ten pisarz to… Michel Houellebecq.

sobota, 12 listopada 2016

Możliwość wyspy


Porzućcie wszelką nadzieję

Czytając kolejną książkę Michela Houellebecqa, trudno oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę jest to ta sama książka, co poprzednie. Kolejny odstręczający bohater-mizantrop, produkt konsumpcyjnego świata Zachodu, bezowocnie szukający seksualnego spełnienia, personifikujący całe zło nowoczesnego stylu życia. Jednak Możliwość Wyspy ma pewną, niemożliwą do pominięcia przewagę. Jest bowiem zwieńczeniem ekstremalnego nihilizmu autora, spójnym podsumowaniem myśli filozoficznej o jednoznacznym przesłaniu. Nihilizm ten jest bardzo podobny w wielu aspektach do poglądów Thomasa Ligottiego, ale jednocześnie całkiem inny w stopniu emocji przekazu. Houellebecq jest konsekwentnie spokojny, chłodny, metodyczny i nieubłagany w swoim sposobie na uświadomienie nam, że nowoczesny świat skazany jest na zagładę.

Na pierwszy, powierzchowny rzut oka, fabuła książki to opowieść szkatułkowa z gatunku science-fiction, której głównym obszarem zainteresowań jest posthumanizm, a autor przeprowadza specyficzny sposób rozliczenia się z tym nurtem fantastyki. Akcja książki dzieje się na początku XXXXI wieku, od naszych dobrze znanych nam czasów minęły dwa tysiące lat. Ziemia to planeta po apokaliptycznym resecie, wiele mórz wyschło, 90% populacji wyginęło. Ci, którzy przeżyli, cofnęli się do epoki kamienia łupanego. Ale w odgrodzonych od świata obszarach żyją samotnie jednostki nieprzystające do otoczenia, istoty postludzkie nazywane w książce Neoludźmi. Ich posthumanizm przejawia się w specyficzny sposób, mianowicie w każdej takiej enklawie żyje kolejna wersja jednego z założycieli i głównych członków pewnej XX-wiecznej sekty. Wersja taka to po prostu klon powstały z komórek osoby sprzed dwóch tysięcy lat, kolejna inkarnacja tego samego człowieka z zachowaną wiedzą, przenoszoną za pomocą technologii kopiowania struktury neuronów. Podstawową różnicą pomiędzy klonem a oryginałem sprzed stuleci jest jednak to, że klon nie posiada żadnych uczuć, nie czuje strachu, radości, pożądania, smutku. Ich istnienie oderwane od doczesnych trosk i w pełni samowystarczalne organizmy (uwaga – fotosynteza!) mają być, według ideologii sekty, wręcz perfekcyjną realizacją nirwany na Ziemi.

Platforma


Książka o miłości

Miłość to jedno z haseł, którego znaczenie jest wysoko umocowane w ogólnoludzkim słowniku pojęć ważnych. Wespół z wiarą, nadzieją, często przyjaźnią, stanowi pewien nienaruszalny zestaw powszechników definiujących nasze życie, zestaw, w którego prawomocność nie śmiemy wątpić. Michel Houellebecq, w swojej trzeciej książce o dość enigmatycznym tytule Platforma, używając bardzo podobnych środków fabularno-estetycznych, jak w swoich dwóch pierwszych powieściach, twierdzi, że miłość już dawno umarła (jeśli istniała w ogóle).  I opierając się na tej tezie dokonuje ponownej wiwisekcji sytuacji społecznej świata Zachodu. I znęca się nad tym światem niemiłosiernie wyraźnie sugerując, że z każdą kolejną książką jego tyrada przeciwko skutkom rozwoju cywilizacyjnego będzie się tylko rozwijać.

Główny bohater książki, Michel, jest pracownikiem francuskiego Ministerstwa Kultury. Jego życia nie determinuje żaden kod moralny ani ogólnie przyjęte zasady społeczne. Michel jest cynikiem, mizantropem, gburem przywiązanym do dóbr materialnych, człowiekiem znudzonym maksymalnie swoim życiem, żywym kalejdoskopem uprzedzeń rasowych, wyznaniowych i tych opartych na statusie społecznym. Jeśli ktoś nie lubił bohaterów Cząstek Elementarnych – Michela może od razu znienawidzić. Po śmierci ojca, który był tylko nic nie znaczącym wpisem w dowód osobisty głównego bohatera, Michel jedzie na wycieczkę do Tajlandii, gdzie szuka ucieczki od coraz bardziej już ciążącej nad nim beznadziei swojej egzystencji. To, co tam znajduje, przewraca jego życie do góry nogami.

Cząstki elementarne


Kijem w mrowisko, czy głową w mur?

Michel Houellebecq jest pisarzem odsądzanym od czci i wiary, zarówno przez sporą cześć krytyków literackich, jak i zwykłych czytelników. Nazywany jest mizoginem, grafomanem, seksistą, rasistą, zarzuca mu się szerzenie pornografii, nienawiści rasowej i wyznaniowej oraz używanie tanich chwytów (jak epatowanie seksem i pseudonaukowy język, sugerujący głęboką wiedzę autora w dziedzinach, o których tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia) w celu zwrócenia uwagi na swoją niskich lotów literaturę. Ja pozwolę sobie nie zgodzić się takimi opiniami. Ostatnio wznowione przez W.A.B. (przy okazji premiery Uległości) praktycznie wszystkie jego książki to okazja na wyrobienie sobie własnego zdania na temat Houellebecqa – a jego druga powieść Cząstki Elementarne to dobry materiał.

Książkę napisała Nieświęta Trójca, Houellebecq Skandalista-Nihilista-Ateista. Niechęć do otaczającego go świata jest tu równie prawdziwa jak np. u Thomasa Ligottiego (jakby nie było również nihilisty), lecz sprowadzona z metafizyki na ziemię i rzutowana bardziej na obszar socjologiczno-humanistyczny, niż na filozofię bytu i poznania.