Bilety w pierwszym rzędzie na koniec wszechświata
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Na początku lat osiemdziesiątych, pewien stojący u progu kariery scenarzysta komiksowy z Northampton w Anglii zaczął opowiadać na nowo historię Marvelmana. Była to brytyjska wersja popularnego amerykańskiego superbohatera, któremu odmówiono racji bytu w rodzimym kraju. Dość infantylna i uproszczona fabularnie seria nabrała głębi i zwróciła się ku dojrzałemu odbiorcy. Alan Moore, bo to o nim mowa, „zrobił to po swojemu”. Niecałe dwa lata później kolejny, tym razem amerykański, bohater zaczął intensywnie dojrzewać pod egidą Moore’a, który postanowił „dokonać w serii kilku zmian”. „Potwór z bagien” rozpoczął nowe życie.