Piękny koszmar
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Inicjatywa wydawnicza „Sandman Universe” rozpoczęła się czterema seriami, dla których nie określono z góry długości. Po kilku latach doszło do pewnej zmiany – zaczęły pojawiać się serie limitowane, obliczone już na samym początku na określoną ilość odcinków. Jedną z nich jest „Śnienie. Na jawie” wydana właśnie zbiorczo nakładem Egmontu.
Seria „The Dreaming” Simona Spurriera rozpoczęła „Uniwersum Sandmana” i była, zaraz po „Lucyferze”, najlepszą opowieścią całego projektu. Przez dwadzieścia odcinków śledziliśmy dzieje mieszkańców domeny Morfeusza, a właściwie Daniela, bo przecież oryginalny Sen z Nieskończonych odszedł i nie wróci. Wspomniany Daniel, następca władcy Krainy Snów, jest nie mniej potężną istotą – kreuje sny (zarówno marzenia, jak i koszmary), które zsyła śmiertelnikom, aby dać im pewną naukę, pobudzić wyobraźnię lub po prostu pomóc w życiu. Jeden z koszmarów się nie udał – Daniel nazwał swą kreację „całkowitą ruiną” niezdolną do wykonywania swoich zadań. Stąd wzięło się imię głównego bohatera omawianego dziś albumu – Ruin jest koszmarem, który nie tylko kwestionuje cel swego powołania, ale i stawia Danielowi niewygodne pytania. To dlatego jego władca zamknął go w magicznym więzieniu. Najgorsze jest jednak to, że Ruin podczas swego krótkiego, niezbyt udanego pobytu w naszej rzeczywistości zakochał się w śmiertelniku i zrobi wszystko, aby uciec ze Śnienia i na zawsze połączyć się z obiektem swej miłości.