Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.
Trzecia powieść Richarda Morgana o Takeshim Kovacsu przenosi akcję na ojczystą planetę głównego bohatera – Świat Harlana. Tym razem Kovacs nie zostaje przez nikogo wynajęty ani nie kieruje nim żądza przygód i pieniędzy. To pragnienie zemsty, ból serca i poczucie niewyobrażalnej niesprawiedliwości napędza go do działania. Stonowana noirowa narracja, tak dobrze znana z pierwszej częśći, zaczyna pobrzmiewać ledwo hamowanym wyciem z bólu, a brutalność i przemoc nasilona w drugim tomie osiąga tu jeszcze większe rozmiary.
Świat Harlana jest miejscem gdzie tylko najsilniejsi i najbardziej bezwzględni osobnicy mają szansę na przeżycie. Ta pokryta w dziewięćdziesięciu pięciu procentach przez wodę planeta otoczona jest przez platformy orbitalne Marsjan, tajemniczych obcych o których czytaliśmy w „Upadłych Aniołach”. Artefakty, działające w niezrozumiały sposób, trzymają mieszkańców w szachu, niszcząc „anielskim ogniem” wszystko, co podleci do nich zbyt blisko. Światem Harlana rządzi oligarchia tak zwanych Pierwszych Rodzin, wśród których wysoką pozycję zajmuje japońska yakuza. Nad całą planetą krąży nadal widmo niegdysiejszej rewolucji quellistów, lewicowych buntowników, którzy chcieli obalić skostniały układ i rozpędzić Rodziny. Kwitną nowe religie i sekty, jak chociażby Rycerze Nowego Objawienia, wabiąc zagubionych i szukających bezpieczeństwa ludzi. Na pustkowiach Nowego Hokkaido szaleją zabójcze, niekontrolowane przez nikogo „wimy” (Wojskowe Inteligencje Maszynowe), na które polują zorganizowane grupy najemników, czyli „linków”. Ci mocno zmodyfikowani przedstawiciele ludzkiego gatunku, wraz z całym swoim okablowaniem i elektronicznym wspomaganiem, są praktycznie chodzącymi maszynami, które w coraz mniejszym stopniu przypominają zwykłych ludzi.