Aż coś pójdzie nie tak
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Pierwszy tom „Zbłąkanych kul” Davida Laphama jest jednym z trzech komiksów Muchy wydanych w bardzo krótkim czasie – każdy z nich będzie kandydował do tytułu komiksu roku 2024. Dwa są do siebie trochę podobne („Marvels”, „Przewodnik po Astro City”), a omawiany dziś trzeci – zupełnie inny.
„Stray Bullets” to ewenement. Seria wystartowała w roku 1995 jako twór całkowicie niezależny. David Lapham sam założył wydawnictwo komiksowe („El Capitan Books”) tylko po to, aby „Zbłąkane kule” ujrzały światło dzienne dokładnie w takiej formie, jaka byłaby do przyjęcia przez niego samego. Raczej się nie zdarza, aby komiks niezależny wychodził przez tak długi czas – główna seria, licząca czterdzieści jeden odcinków, dobiegła końca w 2014, ale dorobiła się też spin-offów. My na razie dostaliśmy czternaście pierwszych odcinków „Stray Bullets”, czyli jesteśmy na samym początku historii. I to nie jednej, lecz bardzo wielu.