Oddział wyrzutków
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Harlan Ellison jest legendą science fiction – w 2018 roku doczekaliśmy się w Polsce „Tego, co najlepsze” w jego twórczości dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka. Ellison niestety zmarł dokładnie w tym roku – teraz po sześciu latach, dzięki Egmontowi, możemy uzupełnić naszą wiedzę na temat jego twórczości o kolejny, dość niecodzienny element. W 2013 roku, we współpracy z amerykańskim grafikiem Paulem Chadwickiem, przedstawił światu opowieść w dość niezwykłej jak na niego formie.
„7 Against Chaos” jest powieścią graficzną, wydaną przez DC Comics od razu w całości, bez podziału na odcinki. Wyobraźmy sobie Układ Słoneczny skolonizowany przez ludzkość – od Wenus po księżyce Saturna kwitnie utopijna i jak to zwykle bywa dekadencka cywilizacja człowieka. Człowieka nie znającego nadal pojęcia równości, szacunku i tolerancji – albo wyniszczającego tubylców na Wenus (czyli humanoidalną rasę tak zwanych Feniksów, potrafiących władać ogniem), albo przekształcających genetycznie lub chirurgicznie całe zastępy niewolników, zmuszonych do pracy w ekstremalnie nieprzyjaznych warunkach na pozaziemskich koloniach. Tak zwani „przeinaczeni”, czyli ludzie połączeni z maszynami lub przemienieni w gigantyczne owady, żyją tylko po to, aby harować dla swoich ciemiężycieli. Tak nawiasem mówiąc – jakże podobna, choć nie we wszystkich aspektach, jest to wizja do tej z „Dworca Perdido” Chiny Mieville’a (patrz: tamtejsi „prze-tworzeni”).