Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Realizm Magiczny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Realizm Magiczny. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 listopada 2016

Szatańskie wersety


Tej książce nie potrafię wystawić oceny. Powód jest taki sam jak w przypadku Wahadła Foucaulta Eco – przyswoiłem fabułę, zrozumiałem podstawowe założenia, pokiwałem głową z uznaniem dla wiedzy autora i fabularnego rozmachu, ale wiem, że tylko ślizgnąłem się po powierzchni. Za mało wiem, aby zanurkować w głębiny powieści Rushdiego i w skorzystać w pełni z tego, co ona oferuje. Więc wystawianie oceny w takim przypadku byłoby nie w porządku. Szatańskie wersety czyta się tak samo jak pynchonowskie i właśnie ecowskie dzieła - pełne erudycyjnego nasycenia szczegółami, głęboko umocowane historycznie, przeładowane aluzjami, które jeśli zostaną wyłapane, dodają dodatkową, wielką wartość do całości. Pynchona jednak, o dziwo, czyta mi się łatwiej, jest bardziej umocowany w teraźniejszości (w przeciwieństwie do Eco) i w naszej kulturze (w przeciwieństwie do Rushdiego).

Powieść ma dwa plany narracyjne. Pierwszy to historia dwóch mężczyzn, hinduskich aktorów, muzułmanów, ocalałych z katastrofy porwanego samolotu. Dżibril Farista i Saladyn Ćamća spadają dosłownie z nieba na brytyjskie wybrzeże, wplątując się w zdarzenia, które zgodnie z zasadami realizmu magicznego wydają się nam mocno fantastyczne, podczas gdy uczestnicy tych wydarzeń wcale je za takie nie uważają. Dżibril staje się uosobieniem Archanioła Gabriela, natomiast Saladyn staje się jego przeciwieństwem – samym Szejtanem. Ich metamorfozy, wizje, spotkania ze znanymi wcześniej lub dopiero co poznanymi osobami tworzą, oprócz zwykłego ciągu fabularnych przystanków, olbrzymi socjologiczny, teologiczny, polityczny oraz metaliteracki autorski przekaz. Dodatkowo mamy też plan narracyjny numer dwa – sny Dżibrila, w których autor zamieszcza trawestację opowieści o powstaniu islamu w mocno krytycznym i kontrowersyjnym wydaniu. Ponadto nie chodzi tu tylko o ponowne opowiedzenie historii Mahometa, ta druga narracja to przede wszystkim uczłowieczenie Proroka i obdarzenie go ludzkimi słabościami, sugestia, że założyciel islamu i jego świta byli skorumpowanymi przez zdobytą władzę rzezimieszkami, narzucającymi swoje przekonania przede wszystkim siłą. Jest też paszkwil na irańską teokrację Chomeiniego, krytyka wojującego i niszczycielskiego islamu, zrównującego z ziemią poprzedzające go religie, ciemnotę i ignorancję, która jest naturalną konsekwencją przyjęcia islamu, narzucanie absurdalnej kontroli i wyznaczanie bezwzględnie nienaruszalnych zasad każdej (każdej – seksualnej, gastronomicznej, edukacyjnej, „rozrywkowej”, zarobkowej) sferze ludzkiego życia, bezsens i żenada etiologii patriarchatu, uprzedmiotowienie kobiet, idiotyzm restrykcji żywnościowych, głupota hidżabu oraz ostatecznie pychę i fałszywe przeświadczenie muzułmanów o supremacji islamu ponad inne religie (kilka z tych cech jest charakterystycznych nie tylko dla islamu, lecz dla monoteizmu w ogólności - ale akurat w tej książce szarpiemy się z Allahem).

Sama dość ciekawa fabuła potraktowana jako ciąg wydarzeń przebiegający od A do Z to może 1% wartości tej książki. Bo Salman Rushdie, oprócz krytyki religii Mahometa, porusza tak naprawdę wiele innych poważnych zagadnień - pisze o przyczynach utraty wiary, o zderzeniu cywilizacji Wschodu i Zachodu, o powodach, dla których to zderzenie odbyć się może tylko z wielkim hukiem, o potencjalnych skutkach tego zderzenia, o wykluczeniu społecznym imigrantów oraz ich obrazie w oczach Brytyjczyków zakonserwowanych przez politykę Margaret Thatcher i w końcu o bardzo skomplikowanej zależności pomiędzy religijnością a świeckością. Według Rushdiego nie istnieje coś takiego jak muzułmański sekularyzm. Dwaj główni bohaterowie, hindusi-muzułmanie, którzy z różnych powodów porzucili swą wiarę, nie są w stanie uwolnić się od wpływu, jaki wywarła ona na ich osobowość, sposób postrzegania i interpretację świata. Zresztą nie chodzi tylko o wiarę czy religię, to całą kulturę ich rodowego kawałka świata powinniśmy brać pod uwagę.

Szatańskie wersety to przebogata powieść w duchu postmodernizmu i realizmu magicznego. Ciężka mieszanka. I podobnie jak w przypadku Pynchona i Eco, wymaga trochę więcej od czytelnika niż większość literatury. Ja odkładam ją na półkę gdzie leży już Wahadło Foucaulta i Tęcza grawitacji - do obowiązkowej powtórki za parę lat, z wcześniejszą podbudową encyklopedyczną.

Tytuł: Szatańskie Wersety
Tytuł oryginalny: The Satanic Verses
Autor: Salman Rushdie
Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski
Wydawca: Rebis
Seria: Mistrzowie Literatury
Data wydania: maj 2013
Liczba Stron: 664
ISBN: 9788375108019

niedziela, 13 listopada 2016

Aegypt

Samotnie

Samotnie to nie jest zamknięta powieść ani nawet część cyklu powieściowego. To 1/4 monumentalnej całości i mocno daje się to odczuć. Dlatego nie będę długo zwlekał i przeczytam wkrótce drugi tom - ale nie od razu. Pod koniec czułem się nieco zmęczony, mimo jednak bardzo ciekawej lektury. Książka jednoznacznie kojarzy mi się z powieściami Umberto Eco, nie widzę w niej ani fantastyki ani żadnego realizmu magicznego na co zwraca uwagę co druga recenzja. To opowieść o znikomej zawartości dynamiki (ewidentnie wstęp do powieści) i gigantycznej zawartości statyki: wewnętrznych monologów bohaterów, książek-w-książkach i uzasadnień motta książki - "Nie istnieje tylko jedna historia świata". Uzasadnienia obudowanego historią i filozofią, ale nie takimi, które są powszechnie przyjęte za obowiązujące. To historia i filozofia meandrująca po rubieżach gnozy, hermetyzmu, alchemii, ezoteryki, magii i nauk tajemnych. Crowley wyraźnie podważa słuszność naszego trzymania się racjonalnej metody wyjaśniania tego dlaczego nasz współczesny świat wygląda tak jak wygląda. Historia to nie jest raz ustalony ciąg zdarzeń, to raczej płynna materia, którą teraz oglądamy jako zbiór takich a nie innych slajdów z powodu renesansowej metody nałożenia na nią cugli. Cugli "szkiełka i oka", cugli ściśle naukowej metody, która odrzuca wszystkie niezwykłe i nadnaturalne tłumaczenia zdarzeń historycznych.


Miłość i Sen

W drugim tomie Aegiptu Crowley zaczyna więcej pisać o tym jakie jest dokładnie znaczenie sentencji „nie istnieje tylko jedna historia świata”. Zaczyna odsłaniać coraz większe fragmenty swojej powieściowej konstrukcji. Jednocześnie daje wyraźnie odczuć czytelnikowi, że nie powinien on oczekiwać jakiegoś przyspieszenia akcji. To proza napisana językiem przepięknym, stylowym – jednakże utopiona w dygresyjnej manierze, skupiona przede wszystkim na postaciach bohaterów i ich wewnętrznych przeżyciach i uciekająca cały czas przed konkretyzacją fabularnej układanki. Czytanie Miłości i Snu ze zrozumieniem i pełnym zaangażowaniem w opisywane wydarzenia bez wcześniejszej znajomości Samotni skazane jest na niepowodzenie. Widać wyraźnie, że jest to kawałek większej całości. Dodatkowo to bardzo hermetyczna proza, wymagająca czytania powoli, uważnie. Nie biję czołem, znajduję ją jako powieść dobrą ale ołtarza nie postawię. Nadal Małe, Duże to poprzeczka, której Crowley nie przeskakuje. A może dopiero całość cyklu to próba skoku? 


Daemonomania

Aegipt to chyba największa literacka katedra jaką w życiu zwiedzałem. I nie dokończę bo czwarta część tetralogii nie ukaże się w Polsce – chyba, że kiedyś, ktoś się porwie na to z góry skazane na finansowe niepowodzenie, przedsięwzięcie. Daemonomania nie różni się niczym pod względem stylu, komplikacji fabuły i ogólnej miodności lektury w porównaniu z dwoma poprzednimi częściami. To samo wrażenie obcowania z bardzo dobrą książką, jednak przerastającą moje zasoby wiedzy i lekko jednak niekompatybilną z moimi zainteresowaniami (coś jak Wahadło Foucaulta). Katedra Crowleya jest oszałamiająca i na pewno zasługująca na uznanie, ja jednak poczułem się ostatecznie raczej znużony niż zachwycony.


Cykl: Aegypt (1)
Tytuł: Samotnie
Tytuł Oryginalny: The Solitudes
Autor: John Crowley
Tłumaczenie: Konrad Walewski
Wydawca: Solaris
Data wydania: 2008
Liczba stron: 460
ISBN: 8389951002

Cykl: Aegypt (2)
Tytuł: Miłość i Sen
Tytuł Oryginalny: Love and Sleep
Autor: John Crowley
Tłumaczenie: Joanna Bogunia, Dawid Juraszek
Wydawca: Solaris
Data wydania: 2009
Liczba stron: 569
ISBN: 9788389951014

Cykl: Aegypt (3)
Tytuł: Daemonomania
Tytuł Oryginalny: Daemonomania
Autor: John Crowley
Tłumaczenie: Konrad Walewski
Wydawca: Solaris
Data wydania: 2010
Liczba stron: 666
ISBN: 9788389951021

Małe, Duże


Podróż do sedna fantastyki

Historia rodzaju ludzkiego od zawsze związana jest z wiarą w zjawiska nadprzyrodzone. Ten irracjonalny element naszego bytu tkwi w nas od zarania dziejów i pozostanie w nas po wszystkie czasy. To on zrodził wszelkie religie, mity, legendy, opowieści o duchach i wróżkach. Ale i również z niego wywodzi się cała fantastyka, czyli sposób na nieuświadamianą bezpośrednio tęsknotę za miejscem innym niż to w którym przyszło nam żyć, gdzie nie musimy już zastanawiać się co jest możliwe a co nie. Taki zbawienny, dla naszej racjonalnej z konieczności a nie z wyboru egzystencji, eskapizm, przez wieki realizowały nasze babcie opowiadając nam do snu baśnie. Dziecku łatwo uwierzyć w istnienie jakiegoś dodatkowego wymiaru rzeczywistości. W miarę jak dorastamy, wrota do krainy cudów, do tej baśniowej Nibylandii się zamykają, królicza nora zarasta. Dzieje się tak nie dlatego, że taki jest nasz wybór dorosłego, racjonalnego człowieka ale dlatego, że brakuje przesłanek, które, argumentując twardymi dowodami, wepchnęły by nasz but między drzwi. Brak nam wiary. Dlatego powieść-baśń dla dorosłego odbiorcy jawi się jako zadanie trudne, wymagające nie lada umiejętności. Czy jest wykonalne?

Małe, Duże Johna Crowleya to odpowiedź na to pytanie. Ta napisana w 1981 roku powieść, zawiera cechy realistycznej powieści XIX-wiecznej, wielopokoleniowej sagi rodzinnej oraz elementy realizmu magicznego i baśni. Przedstawiona historia sięga początków XX wieku, kiedy to John Drinkwater, zakochany w Violet Bramble, młodej kobiecie obdarzonej pewnymi nadprzyrodzonymi zdolnościami, buduje posiadłość Edgewood. Ten wielki dom, będący mieszaniną stylów architektonicznych, leży gdzieś w lasach nieopodal Miasta (nigdy nie poznajemy prawdziwej nazwy, choć oczywiście nietrudno się domyślić o jakie miasto chodzi), gdzieś na rozstajach dróg prowadzących w bliżej nieokreślonych kierunkach, krótko mówiąc "za górami, za lasami". Crowley prowadzi nas przez dzieje kolejnych pokoleń rodziny aż mniej więcej do początków XXI wieku, który jednak nieco różni się od tego co widzimy za oknem. Dekadenckie Miasto to siedlisko przemocy, biedy, ciągłej walki o przetrwanie, z kolei Edgewood to bezpieczna przystań i to nie tylko w sensie dosłownym.