Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.
Sporo ostatnimi czasy Morrisona w Polsce. Autor słynnego „Azylu Arkham” był jednym z czołowych przedstawicieli komiksowej „brytyjskiej inwazji na Stany Zjednoczone”, do której doszło pod koniec lat osiemdziesiątych. Na początku dwudziestego pierwszego stulecia, już znany i uznany, zaczął rewolucjonizować świat mutantów Marvela. Uderzył naprawdę mocno, czego świadkami byliśmy kilka miesięcy temu, kiedy Mucha Comics wydało pierwszy tom „The New X-Men”.
Szalony Szkot narobił wielkiego szumu już na samym początku. Cassandra Nova, przerażająca staruszka o niezwykłych mocach, uśmierciła przy pomocy Sentineli (wielkich, latających robotów) miliony mutantów zamieszkujących wyspę Genoshę, aby potem podejrzanie łatwo wpaść w ręce X-Men. Rezydenci „Instytutu Nauk Wyższych Xaviera” odkrywają straszną prawdę zarówno o swej nowej przeciwniczce, jak i swoim mentorze – posiadają oni ten sam kod genetyczny. Okazuje się, że Nova to siostra bliźniaczka Charlesa Xaviera, którą ten próbował zabić, gdy byli jeszcze w łonie matki. Nova wprowadza w życie swój tajny plan – przenosi swój umysł do ciała brata, oznajmia światu, że X–Men to mutanci, których wszyscy tak bardzo się boją i wybiera się na „zasłużone wakacje” do Imperium Shi’ar. Niczego nieświadomi wychowankowie Xaviera odkrywają prawdę zbyt późno – ich rezydencja zostaje oblężona przez dziennikarzy i protestujących, a ciało Cassandry, w którym został uwięziony Charles Xavier, jest na granicy śmierci.