Margaret Atwood napisała Opowieść podręcznej w 1984 roku. Tak trochę symbolicznie. Pierwsze wydanie ukazało się jesienią 1985 w Kanadzie i z miejsca wywołało wielkie zainteresowanie. Autorka spróbowała odpowiedzieć na pytanie podobne do tego, na które odpowiadał Orwell – jak mógłby wyglądać ustrój totalitarny w państwie takim jak Stany Zjednoczone, czyli w krainie wolności, liberalizmu i swobód obywatelskich. Poszła trochę inną drogą niż autor Roku 1984, który postawił na wizję ateistycznych rządów jedynie słusznej partii. U Atwood Stany Zjednoczone, przemianowane po zamachu stanu na Republikę Gileadu, znalazły się w rękach władzy ustanowionej na religijnym fundamentalizmie, wywodzącym się bezpośrednio z zasad, którymi kierowali się amerykańscy Purytanie w XVI i XVII wieku.
Wyobraźmy sobie świat, w którym drastycznie z roku na rok spada liczba urodzeń. Ludzkość stoi na krawędzi demograficznej zagłady. Wyobraźmy sobie świat, w którym rząd i prezydent USA zostają siłą usunięci ze stanowiska, konstytucja spalona, wszystkie kobiety zostają w jednej chwili zwolnione z pracy i pozbawione wszelkich swobód. Nie wolno im czytać, uczyć się, mieć własnego zdania. Wszelki opór społeczny tłumiony jest bezpardonowo i natychmiastowo, w ruch idzie ostra amunicja i policyjne pałki. Społeczeństwo zostaje podzielone na kasty a nową i jedyną „konstytucją” staje się Stary Testament. Szczególnie dwa ustępy: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię.(Rdz 1,28) oraz Spraw, abym miała dzieci, bo inaczej przyjdzie mi umrzeć! […] Czyż to ja, a nie Bóg, odmawiam ci potomstwa? […] Mam niewolnicę Bilhę. Zbliż się do niej, aby urodziła dziecię na moich kolanach; chociaż w ten sposób będę miała od ciebie potomstwo. (Rdz 30, I-3). Wyobraźmy sobie świat, w którym ustrój Stanów Zjednoczonych jest teokracją, sprowadzającą kobiety do roli przedmiotów, żywych inkubatorów. Teokracją likwidującą przeciwników i zdrajców (nowocześni katoliccy księża, lekarze wykonujący aborcję, homoseksualiści, intelektualiści) bezlitośnie i bez procesu. Ofiary mordowane przez reżim są wywieszane na murach jako ostrzeżenie dla potencjalnych buntowników. Teokracją, przy której rządy afgańskiego Talibanu wyglądają jak liberalna demokracja.