Oto koniec znanego nam świata
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Nieistniejący już imprint DC Comics o nazwie „Vertigo” miał kilka flagowych tytułów, takich swego rodzaju wizytówek lat dziewięćdziesiątych amerykańskiego komiksu. Jedną z nich są bez wątpienia „Niewidzialni”, których ostatni, czwarty tom zbiorczy wyszedł w marcu nakładem Egmontu. Każdy, kto uważa, że pierwsze trzy były trudne w odbiorze, musi przygotować się na jeszcze większe wyzwanie. Teraz Grant Morrison nie ma już zupełnie litości i nie bierze jeńców.
Komiksowe arcydzieło znane jako „The Invisibles” składa się z trzech serii wydawanych między 1994 a 2000 rokiem. Polska edycja Egmontu zbiera wszystko w czterech wielkich albumach – dwa pierwsze zawierają serię pierwszą, „brytyjską”; a trzeci składa się z większości odcinków drugiej, „amerykańskiej”. Omawiany dziś, najtrudniejszy i najbardziej wymagający, tom czwarty, kończy serię drugą i prezentuje trzecią złożoną z dwunastu odcinków – plan autora, Granta Morrisona, był taki, żeby zakończyć wszystko w styczniu 2000, ale problemy wydawnicze przeciągnęły wszystko do czerwca. Nie ma to wielkiego znaczenia, charakterystyczne odliczanie do końca świata (trzecia seria rozpoczyna się odcinkiem numer dwanaście, a kończy na „jedynce”) wybrzmiewa zgodnie z założeniami. Ale zanim udamy się w podróż krętymi ścieżkami umysłu Szalonego Szkota, podsumujmy szybko trzy pierwsze tomy.