niedziela, 10 września 2023

Niewidzialni. Tom 3

Rzeczywistość to kwestia języka

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Niewidzialni” to chyba najlepszy komiks Granta Morrisona i na pewno jeden z najlepszych w całej historii DC Comics. Bardzo odważne stwierdzenie, zwłaszcza że raczej niepopularne. Grant Morrison jest w przypadku „The Invisibles” komiksowym odpowiednikiem Thomasa Pynchona – twórcy często niezrozumianego (bo czytelnik nie nadąża), ale i również niezrozumiałego (bo sam autor gubi się w zeznaniach). A nawet, według niektórych opinii, zarozumiałego. Nie ma co zaprzeczać, trochę prawdy w tym jest – a i tak „Niewidzialni” to arcydzieło.

Od tysiącleci tajemnicze siły próbują zniewolić ludzkość. Wykorzystują do tego wysoko postawione osoby – polityków, sędziów, kaznodziejów, gwiazdy filmowe. Ale przeciwko nim stają anarchiści absolutni – „Niewidzialni”, tajne stowarzyszenie rebeliantów wobec zastałej rzeczywistości, podzielone na pięcioosobowe (zgonie z zasadą piątek z „Trylogii Illuminatus” Roberta Antona Wilsona) komórki rozsiane po całym świecie. Poznaliśmy już dzieje jednej z nich – w jej skład wchodzą dowódca King Mob, mistrzyni sztuk walki Boy, ludzka lalka Raggedy Robin, transseksualna Lord Fanny i Jack Frost, czyli nowy nabytek – zbuntowany, niepokorny i niedoświadczony Dane McGowan.


To tylko tak banalnie brzmi. Pierwsze dwa zbiorcze tomy zawierają całą pierwszą serię „The Invisibles” z lat 1994-1996. Jest to rzecz bardzo skomplikowana, nieoczywista, czasem pretensjonalna, odzwierciedlająca osobiste poglądy autora i wymagająca przynamniej dwukrotnej lektury. Gdy kończymy tom drugi jesteśmy po wielkiej, na szczęście wygranej, bitwie z wielkim Archontem Zewnętrznego Kościoła, ale do zwycięstwa w wojnie droga daleka. Dane McGowan, bohater wrzucony w sam środek dziwacznych wydarzeń, a więc ten, z którym najłatwiej utożsamić się czytelnikowi, odkrywa w sobie nadludzkie moce i dowiaduje się, że 22 grudnia 2012 roku doprowadzi do armagedonu. „Niewidzialni” nie mają zbyt wiele czasu na odpoczynek – właśnie pojawiła się kolejna zmienna w równaniu, którego nie potrafią jeszcze (a my tym bardziej) rozwiązać.


Omawiany dziś tom trzeci zawiera ponad połowę serii drugiej rozpoczętej w roku 1997 – od ostatnich wypadków minął dokładnie rok. Od razu zaznaczę, że nie można zacząć lektury „Niewidzialnych” od tego albumu. Dlatego wszystkich zainteresowanych, ale niezdecydowanych, odsyłam do recenzji pierwszego tomu, a tych znających dotychczasowe wydarzenia informuję, że – nie jestem pewien czy to dobrze, czy źle – Grant Morrison uprościł swój przekaz. Spowodowane było to spadającą sprzedażą („Niewidzialni” i tak wystartowali w czasach wielkiego kryzysu branży, więc, jako rzecz totalnie nie mainstreamowa, od początku mieli pod górkę) – bardzo trudne, psychodeliczne fabuły, takie jak „Arkadia” czy „Entropia w UK”, również nie przyczyniły się do wzrostu wyników finansowych. A więc nowe odcinki serii musiały dotrzeć do szerszego grona bez utraty ciężaru ideowego – Morrison przeniósł akcję z Wielkiej Brytanii do Stanów Zjednoczonych, osadził ją w tamtym obszarze popkulturowym i uczynił fabułę bardziej płynną. Ale nie zrezygnował z filozoficznych, nieoczywistych i wymagających elementów – „Niewidzialni” są bowiem komiksem zaprojektowanym do kilkukrotnej lektury i głębokiej analizy. Ciekawostka – osoby znające superbohaterską serię Morrisona pod tytułem „JLA” (o której opowiem w listopadzie) zauważą ciekawe analogie między nią a trzecim tomem „Niewidzialnych”. W sumie nic dziwnego – obydwie historie pisane były dokładnie w tym samym czasie.


King Mob i jego ekipa postanawiają pomóc jednej z amerykańskich komórek w infiltracji tajnego laboratorium, prowadzonego – co nie jest niczym zaskakującym – przez siły ciemności. Zgodnie z przyjętymi zasadami przyszedł czas na zmianę dowództwa – teraz to Raggedy Robin wydaje rozkazy i przy okazji romansuje z Kingiem. Morrison cofa tak bardzo faworyzowanych w pierwszej serii Lorda Fanny i Jacka Frosta na drugi plan, dając dojść do głosu właśnie Raggedy Robin i policjantce Boy – to głównie ich oczyma obserwujemy teraz świat komiksu. Świat rozrastający się coraz szybciej – dochodzą podróże w czasie, dzieje innych komórek z różnych miejsc, a nawet epok, rozbudowa kosmogonii całego uniwersum, pojawienie się Niewidzialnego Kolegium, nakładające się metawszechświaty, powrót „Barbelith” i teorii Terrence’a McKennego, które stają się niebywale istotne dla zrozumienia idei komiksu.


Grant Morrison zaczyna też zasiewać kolejne (oby tylko jedno!) ziarno wątpliwości w umyśle czytelnika. Już w ostatnim odcinku drugiego tomu dowiedzieliśmy się, że „Niewidzialni to tajny okultystyczny spisek zmierzający do zniszczenia świata poprzez otwarcie bram do innego wymiaru. Albo próbujący to powstrzymać”. Czyli nie wiadomo. Wiemy tyle, że są anarchistami ostatecznymi, agentami chaosu narzucającymi wszystkim ideę „wolności, o jakiej nigdy się jeszcze nikomu nie śniło”. A co z tymi ludźmi, którzy potrzebują jakiegoś przewodnika, bo nie odnajdują się w świecie bez autorytetów i religii? I wolą żyć w swych niewidocznych, metaforycznych kajdanach? Dwa wielkie światy, dwa wielkie zestawy idei walczą na arenie „Niewidzialnych”, a my musimy zdecydować – zgodnie z hasłem pojawiającym się regularnie co kilka odcinków – po której jesteśmy stronie? Łatwo nie jest, spiski się zapętlają, interpretacje przeczą sobie wzajemnie, a rozróżnienie na „dobrą” i „złą” stronę coraz bardziej traci sens.


Autor rozwija również pomysły z drugiego tomu i mówi, że „rzeczywistość to kwestia języka”. Wszyscy (autor, czytelnicy, bohaterowie) jesteśmy ograniczeni własnym doświadczeniem, oczytaniem, wiedzą, inteligencją i – przede wszystkim – używanym aparatem pojęciowym. Wyciągamy zatem z komiksu tyle, na ile pozwalają nam nasze własne bariery. Morrison chce, abyśmy w trakcie lektury (na pewno nie pierwszej, pewnie nie drugiej, ale może już na przykład trzeciej) część tych barier pokonali – a kto wie, może dotarli tam, gdzie sam Morrison nigdy nie był (on przecież też wszechwiedzący i nieograniczony nie jest, a często powtarzał, że jego linia interpretacyjna komiksu nie jest jedyną możliwą). Przypomina to trochę założenia i estetykę „Incala” Alejandra Jodorowsky’ego – komiksu niezrozumiałego i bardzo trudnego, jeśli czytany jest bez odpowiedniego przygotowania. Szalony Szkot chciał napisać coś całkowicie własnego, nieskrępowanego wymaganiami wydawcy, chciał mieć swojego „Sandmana”, tak jak Neil Gaiman. No i osiągnął swój cel – „Niewidzialni” to jego opus magnum.

„Uważajcie na Granta Morrisona. To chodząca komiksowa apokalipsa” pisze Garth Ennis z tyłu okładki trzeciego tomu. Jak celne jest to określenie, okaże się w grudniu – wyjdzie wtedy ostatni, czwarty tom.


Tytuł: Niewidzialni. Tom 3
Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Phil Jimenez, John Stokes
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: The Invisibles vol.2 #1-13
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics, DC Vertigo
Data wydania: czerwiec 2023
Data wydania oryginału: luty 1997 – luty 1998
Liczba stron: 336
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328155961

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz