JLA wita wiek XXI
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Amerykańska Liga Sprawiedliwości to najsłynniejsza i najpopularniejsza superbohaterska grupa DC Comics. Nie była jednak przez cały czas grupą stabilną – zmieniały się jej składy, comiesięczne serie powstawały i upadały. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych nastąpił renesans „Justice League of America” – wszystko za sprawą Granta Morrisona. Ale… to nie o nim – przynajmniej dzisiaj – chciałbym opowiedzieć.
Dlaczego zatem w ogóle o nim wspominam? Morrison – z przerwami – pisał „JLA” od numeru pierwszego (styczeń 1997) do czterdziestego pierwszego (maj 2000). Niesamowity był to okres – w listopadzie „erę Morrisona” omówię dokładnie. Gdy w tak zwanym międzyczasie Szalony Szkot nie mógł dotrzymać redakcyjnych deadline’ów, w jego miejsce wchodził Mark Waid, doświadczony i uznany twórca odpowiedzialny chociażby za genialną opowieść „Kingdom Come”. A gdy Morrison odszedł z serii już na stałe, Waid został jej pełnoetatowym scenarzystą. Wydawnictwo Egmont wydało ostatnio album „JLA. Wieża Babel” w ramach cyklu „DC Deluxe”. Komiks ten wypełnia luki runu Morrisona i prezentuje pierwsze odcinki „JLA” po jego odejściu. I od razu rozwiewam wszelkie obawy – oczywiście warto znać odcinki Morrisona, aby w pełni cieszyć się fabułami Waida, ale zostało to wszystko napisane tak, że w sumie… nie trzeba.
Szalony Szkot po raz pierwszy musiał załatwić sobie zastępstwo na wiosnę 1998 roku po odcinku siedemnastym. Rozwalił drużynę, spuścił wszystkim lanie i zostawił serię Waidowi na cztery miesiące. Waid postanowił dotrzymać kroku swemu koledze i napisał dwie totalnie zwariowane historie. W pierwszej Liga Sprawiedliwości próbuje uleczyć rzeczywistość dotkniętą nowotworem prawdopodobieństwa, a w drugiej zostaje zakuta w kajdany i porwana na drugi koniec galaktyki. Pierwszą rysuje Howard Porter (autor rysunków do wszystkich dotychczasowych odcinków), a drugą Arnie Jorgensen – obaj tworzą w stylu dalekim od realizmu, bliskim za to karykaturze i czemuś w rodzaju „supebohaterskiego Looney Tunes”. Waid po swoich krótkich szaleństwach musiał znowu oddać pałeczkę Morrisonowi, ale pisanie „JLA” bardzo mu się spodobało.
Gdy w lipcu 1999 roku trzeba było znowu przybyć na ratunek Szalonemu Szkotowi, nie było już szansy na aż tak wielką swobodę i niepohamowane wygłupy. Mark Waid dostał dwa odcinki, ale z góry było wiadomo, o czym ma pisać – trzeba było uzupełnić event „Ziemia Niczyja”, kolejne z wielkich wydarzeń świata Batmana, które nastąpiły po zakończeniu „Knightfall”. Wszystko to w tym roku dostaniemy od Egmontu – będzie „Batman. Epidemia”, „Batman. Dziedzictwo” i „Batman. Ziemia niczyja”. Te dwa odcinki „JLA” są najmniej czytelne fabularnie, najmniej samodzielne i najmniej zrozumiałe. Dodatkowo atakują spoilerami z wymienionych trzech eventów, zatem czytelnikom czekającym na ich lekturę zalecam je po prostu teraz pominąć i wrócić do nich w styczniu 2024 roku. Nic z następującej po nich tytułowej historii nie stracicie.
Grant Morrison opuścił serię „JLA” w maju 2000 roku po odcinku czterdziestym pierwszym. Mark Waid przejął ją od odcinka czterdziestego trzeciego już na stałe (ten „pomiędzy”, całkowicie odjechany fabularnie, napisał gościnnie ktoś zupełnie inny). I wtedy przywalił z grubej rury – rozpoczęła się czteroczęściowa „Wieża Babel”. Ra’s al Ghul, stary, kampowy arcywróg Batmana znowu chce przetrzebić ludzkość, aby uratować naszą planetę od zagłady. Wykrada trumny rodziców Bruce’a Wayne’a, czym doprowadza go do amoku. Reszta Ligi Sprawiedliwości zostaje zaatakowana na wymyślne i – co ważne – skuteczne sposoby. A ludzie tracą nagle umiejętność czytania – jakiekolwiek słowo pisane rozpoznawane jest jako bełkottthlqern56eiertt@#.
„Wieża Babel” jest opowieścią tak wrażliwą na spoilery, że pisanie o jej najważniejszej idei, przesłaniu i wnioskach, jakie niesie, odebrałoby jakąkolwiek radość z lektury. Warto jednak wiedzieć, że jest to prawdziwy punkty zwrotny w historii JLA, moment, po którym naprawdę nic już nie będzie takie samo. Opowieść Waida wprowadza całą grupę i wszystkich jej członków z osobna w nowe stulecie. Podważone zostają fundamenty, na których JLA została zbudowana – zaufanie, bezinteresowność, altruizm, heroizm. „Wieża Babel” przyczyniła się do późniejszego o trzy lata „Kryzysu tożsamości” a także wpłynęła mocno na całą przyszłość serii i jej koniec podczas „Nieskończonego kryzysu” w 2006 roku.
Mark Waid pozostał w „JLA” po omawianych dziś wydarzeniach do końca 2001 roku. Pisał nadal przygody tych komiksowych półbogów, bohaterów większych niż życie, udanie nawiązując do przeszarżowanej estetyki Granta Morrisona. A „Wieża Babel” jest jedną z najważniejszych historii jego autorstwa – musiała się kiedyś znaleźć w „DC Deluxe”. Oceniam ją wysoko z pozycji wielkiego, nieobiektywnego fana DC Comics – inaczej byłbym nieszczery.
Tytuł: JLA. Wieża Babel
Scenariusz: Mark Waid, Devin Grayson, D. Curtis Johnson
Rysunki: Howard Porter, Arnie Jorgensen, Mark Pajarillo, Pablo Raimondi, Steve Scott
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: JLA. The Tower of Babel
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: czerwiec 2023
Liczba stron: 280
Oprawa: twarda z obwolutą
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 9788328161863
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz