Demony Nowego Jorku
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Wydawnictwo Vesper wznowiło właśnie bardzo znaną książkę, łączącą w sobie cechy czarnego kryminału i powieści okultystycznej. „Harry Angel”, autorstwa Williama Hjortsberga, znowu w Polsce – przed nami kolejna okazja, aby porównać literacki pierwowzór ze słynniejszą od niego (taka jest prawda) kinową ekranizacją z 1987 roku.
Nowy Jork, rok 1959. Prywatny detektyw Harry Angel zostaje zatrudniony przez tajemniczego bogacza Louisa Cyphre’a w celu odnalezienia niejakiego Johhny’ego Favorite’a. Kim był Johnny? Tak naprawdę nazywał się Jonathan Liebling i w latach trzydziestych zarobił fortunę na scenie. Ten wzięty muzyk jazzowy, sławny wokalista, bywalec salonów i wielki gwiazdor z niewyjaśnionych bliżej przyczyn zaciągnął się do armii i trafił na front. Johnny zostaje ciężko ranny w Północnej Afryce w 1943 roku, wraca w stanie wegetatywnym do Stanów i ślad po nim się urywa. Mocodawca Harry’ego sugeruje, że Johnny nadal żyje i przebywa w pewnym amerykańskim szpitalu psychiatrycznym – trzeba go odnaleźć, ponieważ nie wywiązał się z ważnej umowy sprzed lat. Harry podejmuje się zadania, które wydaje się z początku dość proste. Jednak w trakcie śledztwa zaczyna zdawać sobie sprawę, że wplątał się w śmiertelnie niebezpieczną aferę – intencje Louisa Cyphre’a stają się coraz bardziej niejasne, a sam zleceniodawca zaczyna nawiedzać Harry’ego w nocnych koszmarach. Nie wszystko jest tym, czym się wydaje – Harry trafia do podziemnego świata Nowego Jorku, gdzie znajduje czarną magię, voodoo, satanistyczne kulty i śmierć czyhającą za każdym rogiem. Zadanie odnalezienia Johnny’ego Favorite’a staje się bardzo osobistym przedsięwzięciem i wręcz walką o przetrwanie.