Artykuł
ukazał się pierwotnie w grudniowym numerze kwartalnika OkoLica Strachu, nr
4(8)/2017.
Don't forget, my son
To include everyone
Tuck you in, warm within
Keep you free from sin
'Till the sandman he comes
Sleep with one eye open
Gripping your pillow tight
Exit, light
Enter, night
Take my hand
We're off to never-never land[1]
O czym śpiewa James Hetfield? Dlaczego sen, do którego przygotowuje się mały chłopiec, zamiast być czasem odpoczynku, staje się często koszmarem bez możliwości ucieczki? Dlaczego maluch musi spać z jednym okiem otwartym, ściskając mocno poduszkę? I kim jest Sandman, który przyjdzie i zabierze go do Nibylandii, zupełnie nie podobnej do tej z opowieści o Piotrusiu Panie? Fenomen marzeń sennych od wieków fascynuje, pociąga, przyprawia o dreszcze i stanowi inspirację w sztuce, muzyce, filmie i literaturze. Wydawać by się mogło, że nie powinien wzbudzać niepokoju – senne koszmary w świetle dnia blakną i tracą na sile. Jednak w środku nocy, w mroku sypialni, w świecie dającym odpór naszej racjonalności, to one stają się prawdziwsze niż rzeczywistość. To sen jest wtedy realny, a nie kołdra, którą nerwowo ściskamy w rękach. Nie ma już granicy między tym, co realne, a tym, co urojone, są już tylko surrealistyczne narracje, nieprzytomne majaki i nic poza nimi. To one kształtują rzeczywistość, a raczej metarzeczywistość, nie dającą się zwyczajnie interpretować. I to właśnie wzbudza niepokój i strach, nawet jeśli senne opowieści są z pozoru zupełnie niewinne. Bo w tym momencie, w tym jednym szczególnym wycinku nocy, władzę nad nami ma Sen. Morfeusz. Oneiros. Kształtujący. Kai’ckul. Piaskun. Sandman.
Toposy, legendy, pierwowzory
Na
początku naszej ery, rzymski poeta Owidiusz pisał w swoich „Metamorfozach” o Morfeuszu
jako o jednym z synów wielkiego boga snów – Hypnosa. Tymczasem ojciec Sen z tysięcznego grona swych synów zbudził Morfeusza,
który umiał zręcznie naśladować ludzką postać. Nikt lepiej niż on nie potrafił
naśladować kroków, rysów twarzy i głosów ludzkich; dodawał do tego odpowiednie
szaty i słowa typowe dla danej postaci[2]. Morfeusz po przyjęciu
dowolnej formy nawiedzał śpiących, kształtował ich sny i wpływał tym samym na
ich życie po przebudzeniu. W niemieckim i skandynawskim folklorze występuje
postać Piaskowego Dziadka (bądź Piaskuna), który zakradał się do naszej
rzeczywistości i sypał magiczny piasek w oczy zasypiających dzieci,
sprowadzając na nie tym samym marzenia senne. Uczucie „piasku w oczach”,
którego możemy czasem doświadczyć po przebudzeniu, miało być ewidentnym znakiem
działania Piaskowego Dziadka. Przybysz z krainy snów mógł być przerażającym potworem,
jak ma to miejsce w opowiadaniu grozy pod tytułem „Piaskun” z 1817 roku,
autorstwa E.T.A Hoffmanna. To taki
niegodziwiec, który przychodzi na zawołanie, kiedy dzieci spać iść nie chcą, i
rzuca im garściami piasek w oczy, aż dopóki z głowy nie wyjdą; wtedy je pakuje
do worka i niesie na księżyc dla swoich dzieci. Te zaś nie wyłażą nigdy z
gniazda, i mają jak sowy ogromne dzioby zakrzywione, którymi łapczywie zjadają
owe oczy, powydzierane nieposłusznym dzieciom.[3].
Piaskowy Dziadek mógł być też postacią pozytywną, jak dobry duszek z bajki Hansa
Christiana Andersena z 1841 roku – Ole Zmruż-oczko. Ole sypał dzieciom w oczy
pyłek o smaku słodkiego mleka i pełen troski rozpinał nad śpiącymi maluchami
magiczny parasol. Parasol dla grzecznych dzieci zsyłał piękne sny, natomiast
dla niegrzecznych był po prostu pusty.
Motyw
krainy snu, która ma swojego rezydenta, wpływającego na naszą rzeczywistość był
i jest tak nośny, że musiał w końcu trafić do dwudziestowiecznej popkultury.
Nie sposób tu wymienić tych wszystkich obszarów sztuki i kultury, w których
twórcy przez stulecia odwoływali się do Snu (spersonifikowanego lub nie).
Jednak w kontekście tego jednego utworu, o którym chcę opowiedzieć w niniejszym
artykule, musimy odbyć krótką podróż do czerwca 1939 roku. W przededniu II
wojny światowej, w Stanach Zjednoczonych ukazał się czterdziesty zeszyt serii
„Adventure Comics” wydawnictwa Detective Comics. Pojawił się w nim Wesley Dodds
ubrany w długi płaszcz, kapelusz, maskę przeciwgazową, pulpowy detektyw,
superbohater, który za pomocą dziwnej broni rozpylającej podejrzany proszek
wysyłał przestępców do krainy snów[4]. Dodds był typowym
dzieckiem Złotej Ery komiksu amerykańskiego, czyli okresu radosnej, ale i
brutalnej pulpy, podczas którego narodziły się takie legendy jak Superman,
Batman czy Wonder Woman. Gdy minęła już Złota Era, ostatecznie zamknięta w 1954
roku poprzez pojawienie się w USA tak zwanego Kodeksu Komiksowego[5], zabraniającego
„pokazywania zbrodni i przemocy w sposób zachęcający”, Wesley Dodds został
nieco zapomniany. Nieco – bo jednak arcydzieło, o którym traktuje ten artykuł,
nie powstałoby bez wcześniejszej kreacji Sandmana Złotej Ery.
W
latach siedemdziesiątych zasady Kodeksu były traktowane już bardzo swobodnie, a
nieco campowa i przekoloryzowana Srebrna Era komiksu przeszła już wyraźnie w
Erę Brązową – poważniejszą, skierowaną do dojrzalszego i bardziej wymagającego
odbiorcy. W grudniu 1974 roku pojawia się pierwszy numer komiksu zatytułowanego
po prostu „Sandman”[6].
Legendy amerykańskiej popkultury, Joe Simon i Jack Kirby stworzyli postać
Garretta Sanforda, który potrafił istnieć w dodatkowym wymiarze egzystencji,
nazywanym po prostu „the Dream Stream”. Sandman,
wyposażony w jaskrawy i obcisły strój typowego superbohaterskiego trykociarza,
bronił śpiące dzieci przed wszelkimi koszmarami i potworami nękającymi je w
snach. Szczególnie wielkie batalie toczył o umysł małego Jeda Walkera, którego
sny nawiedzane były przez wyjątkowo mroczne monstra. W styczniu 1976 roku
wychodzi szósty, ostatni tom „Sandmana” Brązowej Ery i będą musiały minąć aż
dwadzieścia trzy lata, aby świat poznał kolejne wcielenie Władcy Krainy Snów. W
styczniu 1989 roku zaczyna się komiksowe trzęsienie ziemi.
Neil Gaiman
Autor
nowego „Sandmana”, urodzony w 1960 w Hampshire w Wielkiej Brytanii, był w
dzieciństwie nałogowym czytelnikiem. Czytał horrory, fantastykę, komiksy i jako
nastolatek próbował pisać swoje pierwsze teksty. Do szuflady oczywiście – w
latach siedemdziesiątych, inaczej niż obecnie, nie było jeszcze odpowiednich
środków technicznych ani ciśnienia, aby wszystko, co tylko możliwe publikować,
gdzie popadnie. W latach osiemdziesiątych był dziennikarzem, pisał artykuły i biografie
– cały czas jednak chciał czegoś więcej. Neil Gaiman wspomina, że prawdziwym
punktem zwrotnym w jego karierze było przeczytanie słynnego komiksu Alana
Moore’a, który w 1984 roku przejął stery w serii o dziwnej kreaturze z bagien[7]. Komiks ów był dla Gaimana naprawdę wielkim
źródłem inspiracji, jego wpływ na estetykę i narrację „Sandmana” (zwłaszcza
jego pierwszych tomów) jest bardzo wyraźny. Neil zapragnął tworzyć, pisać,
podbijać świat. W 1986 roku, podczas podróży pociągiem na jakiś kolejny komiksowy
konwent, poznaje rysownika Dave’a McKeana, który, podobnie jak on sam, szukał
swojego szczęścia na trudnym do zawojowania rynku wydawniczym. Panowie połączyli
siły i wkrótce powstał komiks o pewnych drastycznych przypadkach[8], jakie spotykają małego
chłopca podczas kuracji u tajemniczego osteopaty. Debiut Gaimana i McKeana to
już na starcie odwrót od mainstreamu. Opowieść jest dziwna, mroczna, wręcz lynchowska,
niepokojąca czytelnika nieco odrealnionymi czarno-białymi kadrami i
postmodernistyczną narracją.
Karen
Berger, główny wydawca odnogi Detective Comics jaką jest obecnie Vertigo,
wspomina Neila Gaimana jako natrętnego, choć miłego, młodego człowieka, który
powołując się na znajomość z Alanem Moore’m, bardzo intensywnie próbował
sprzedać swoje opowiadanie. Gdy uświadomiła sobie, że Gaiman jest autorem
„Drastycznych przypadków”, postanowiła dać mu szansę. Powstały dwa pomysły na
serie komiksowe – oparte na koncepcji ożywienia starych i przykurzonych już
bohaterów Detective Comics oraz pokazania ich w nowym świetle i nowej
aranżacji. W 1988 roku Gaiman wraz z McKeane’m reanimował w pierwszej
kolejności Czarną Orchideę[9], tworząc typowy
superbohaterski origin tej postaci, a
następnie zabrał się za kreowanie przyszłej legendy.
Karen
Berger w przedmowie do polskiej edycji „Preludiów i nokturnów” pisze tak: „Czarna Orchidea” to drugi komiks Neila.
Podobnie jak jego pierwsza praca – „Violent Cases” – jest on doskonały
technicznie, ale odrobinę zbyt suchy i precyzyjny. Jakoś trudno mi było
identyfikować się z postaciami bohaterów. Jednakże artyzm autora budził
nadzieję na to, iż kolejny projekt będzie znakomity. Miał to być właśnie cykl
poświęcony Sandmanowi, którego bohater całkowicie różniłby się od „starego”
Sandmana[10].
I
się różni. Trzecie komiksowe wcielenie Króla Snów, to Morfeusz, nazywany też
często w komiksie po prostu Snem. To bardzo wysoka, nienaturalnie blada, czarnowłosa,
skrajnie chuda postać, zawsze ubrana w czarny płaszcz. To skrzyżowanie Roberta
Smitha z The Cure, Alice Coopera i samego Neila Gaimana z czasów, gdy pracował
nad „Sandmanem”. Morfeusz jest dziwny, niepokojący, wprost wyjęty z sennych
majaków. To postać zupełnie inna niż jego poprzednicy.
Powstaje uniwersum
„Sen
sprawiedliwych”[11],
pierwszy numer nowego „Sandmana”, to początek jednego z największych wydarzeń w
historii komiksu i pierwszy krok Neila Gaimana ku sławie. Zaczyna powstawać
nowe uniwersum, wraz ze swoją mitologią i historią. O czym opowiadają pierwsze
numery „Sandmana”? Co to za opowieść?
Anglia,
Wych Cross, czerwiec 1916. W posiadłości Rodericka Burgessa, wielkiego maga i
przywódcy Loży Pradawnych Misteriów – sekty poszukującej nieśmiertelności,
odbywa się mroczny rytuał okultystyczny. Za pomocą magicznej księgi, nazywanej
Grimoirem Magdaleńskim, Burgess próbuje sprowadzić na Ziemię personifikację
Śmierci i uwięzić ją w specjalnie do tego przygotowanym pomieszczeniu. I coś
faktycznie udaje się ściągnąć – w kręgu narysowanym na piwnicznej podłodze
pojawia się tajemnicza istota ubrana w czarny płaszcz i dziwną maskę
przeciwgazową. Przybysz dzierży sakwę z dziwnym piaskiem i wielki czerwony
klejnot. Sekta przekonana o tym, że schwytała samą Śmierć, próbuje wyciągnąć od
niej sekret nieśmiertelności. Okazuje się jednak, że pojmano młodszego brata
Śmierci, Sen z Nieskończonych. Sen (Morfeusz) tkwi w więzieniu kilkadziesiąt
lat, uporczywie odmawiając odpowiedzi na pytania swoich prześladowców i nie
wyprowadzając ich z błędu. W tym czasie wiele osób na świecie zostaje
dotkniętych przez tajemniczą przypadłość. Zapadają w długie, wieloletnie sny,
przerywane z rzadka krótkimi okresami przytomności.
Mijają
dekady, władzę nad sektą przejmuje syn (crowleyowsko[12] rysowanego) Rodericka –
Alexander. Loża Pradawnych Misteriów podupada, Alexander jest już stary i
niedołężny. Trzy magiczne artefakty Snu zostają skradzione i trafiają w
niepowołane ręce. Sen ucieka w końcu z niewoli i zanim wróci do swojego
Królestwa Snu, zsyła na Alexandra największy z możliwych koszmarów – wieczne
przebudzenie. Burgess budzi się ze snu w rzekomo prawdziwej rzeczywistości,
która okazuje się ostatecznie kolejną warstwą snu. I tak w nieskończoność, bez
nadziei na prawdziwe przebudzenie. Morfeusz rusza wgłąb rzeczywistego świata,
ponieważ zanim powróci do swej domeny, musi odnaleźć odebrane mu artefakty.
Pierwsze osiem odcinków „Sandmana”, zawartych właśnie w „Preludiach i Nokturnach”,
to fascynująca, przyprawiająca o dreszcze opowieść o walce Morfeusza o
odzyskanie pełni swej mocy i powrót do swego królestwa.
Morfeusz
jest władcą Śnienia (dodatkowego wymiaru egzystencji), który znajduje się pod
jego całkowitą kontrolą. Może kształtować Śnienie bez ograniczeń, przenikać do
snów innych ludzi i dowolnie je modelować, może przechodzić ze Śnienia do
rzeczywistości. I co najważniejsze – ma też wpływ na świat realny. Morfeusz
zamieszkuje w Śnieniu wielki zamek, strzeżony przez Gryfa, Wyverna i
Hippogryfa. Przebywają tam również: gadający kruk Matthew, przywodzący na myśl
poemat Edgara Allana Poe[13]; wierny bibliotekarz
Lucien, sługa Nieskończonych; Merv Dyniogłowy, wzorowany na postaci Jacka
Pumpkinheada z opowieści L. Franka Bauma[14]; sobowtór brytyjskiego
pisarza G.K. Chestertona, nazywany w komiksie Zielonym Zakątkiem; tajemnicza
Ewa mieszkająca w jaskini i będąca jawnym nawiązaniem do biblijnej matki
rodzaju ludzkiego; Kain i Abel – dwaj bracia, z których pierwszy, „mówiący
zupełnie jak Vincent Price”, zajmuje się głównie zabijaniem tego drugiego oraz
przerażający Koryntczyk, twór Morfeusza mający pod powiekami zęby zamiast oczu
i potrafiący skraść wspomnienia swoim ofiarom. Większość z tych postaci
występowała już wcześniej w amerykańskich komiksach – ten swego rodzaju reboot „Sandmana” okazał się nowym
początkiem również dla nich.
Morfeusz
wraz ze swoim rodzeństwem Losem, Śmiercią, Zniszczeniem, Pożądaniem, Rozpaczą i
Maligną (po angielsku brzmi to zdecydowanie lepiej – Dream, Destiny,
Death, Destruction, Desire, Despair,
Delirium) należy do Nieskończonych. Są to nadnaturalne, nieśmiertelne byty,
które wpływają na nasze losy oraz personifikują pewne niezmienne i nieprzemijające
idee. Nie są to bogowie, są czymś więcej, ponieważ ci umierają wraz ze swoimi
wyznawcami i trzeba w nich wierzyć, aby istnieli. Nieskończeni natomiast jako
nieśmiertelne projekcje fundamentalnych pojęć, są wieczne. Są czymś, od czego
nikt nigdy i nigdzie nie ucieknie. Ale jak to tłumaczy Morfeusz w drugim po
„Preludiach…” zbiorczym wydaniu historii o Sandmanie[15], Nieskończeni, pomimo
swej potęgi, nie władają ludźmi. To słudzy człowieka, zawsze i wszędzie muszą
pełnić swą powinność, gdyż tego wymagają niepisane, odwieczne zasady działania
wszechświata.
Neil
Gaiman przedstawia te zmaterializowane idee w sposób pozbawiony jakiegokolwiek
zadęcia. Nieskończeni są w wielu aspektach bardzo ludzcy – myślą, marzą,
pragną, boją się, gniewają, walczą, rozpaczają i błądzą. Każdy z nich, podobnie
jak Sen, ma swoje królestwo, gdzie jest niepodzielnym władcą. Najstarszy jest Los, tajemniczy, ślepy starzec zawsze ubrany
w długi mnisi habit z kapturem. Cały czas czyta księgę, gdzie zapisane są
wszystkie wydarzenia – zarówno te przeszłe, jak i przyszłe. Jego angielskie
imię (The Destiny) trochę lepiej odzwierciedla jego naturę, gdyż Los jest
personifikacją fatum, przeznaczenia determinującego już na samym początku każde
ludzkie życie. Kolejna jest Śmierć,
przedstawiona jako drobna, nastoletnia dziewczyna w ubraniu charakterystycznym
dla subkultury gotów. Pojawia się zawsze wtedy, gdy ktoś umiera i pomaga mu
pogodzić się z faktem, że jego czas na Ziemi właśnie minął. Sen już znamy. Kolejny członek rodziny
to Zniszczenie, potężny, rudy facet
z długimi włosami i brodą, uosabiający ludzką tendencję do destrukcji
wszystkiego, co udało nam się stworzyć. Zniszczenie, który pewnego dnia z
niewyjaśnionych początkowo przyczyn opuszcza swą rodzinę, jest kluczowym
bohaterem siódmego zbiorczego tomu „Sandmana”[16]. Następnie mamy dwie
bliźniaczki (zdecydowanie dwujajowe jak na mój gust) Pożądanie i Rozpacz.
Pożądanie to cyniczny androgyne, najbardziej egoistyczna i chyba po prostu
ludzka postać wśród Nieskończonych, symbolizująca wszystko to, czego człowiek
kiedykolwiek pożądał, pożąda i będzie pożądać. Jest zawsze właścicielem i nigdy
własnością. Rozpacz natomiast to niska, epatująca swą brzydotą naga kobieta,
pojawiająca się zawsze wtedy, gdy ludzka dusza stacza się na dno
niewyobrażalnego smutku i beznadziei. Najmłodsza Maligna, to niepoczytalna,
żyjąca ciągle we własnych rojeniach, mówiąca zrozumiałym tylko sobie kodem, personifikacja
greckiej bogini szaleństwa i obłędu.
Niewyczerpane źródło
fantastycznych pomysłów
Podstawowa
seria o „Sandmanie” składa się siedemdziesięciu pięciu odcinków, wydawanych od
stycznia 1989 do lutego 1996 roku. Wydawnictwo Egmont wydało je ostatnio w
dziesięciu zbiorczych, kolekcjonerskich wydaniach, z zachowaniem chronologii
wydań oryginalnych. Większość tomów to zbiór opowieści połączonych wspólnym ciągiem
fabularnym. Czytamy o tym, jak to Morfeusz udaje się do świata realnego, aby
pochwycić koszmary zbiegłe podczas jego nieobecności w Śnieniu oraz stawić
czoło „ludzkiemu wirowi snów” – wielkiemu zagrożeniu zdolnemu zniszczyć całe
jego królestwo[17].
Bierzemy udział w podróży do samego Piekła, aby uwolnić więzioną od tysięcy lat
kobietę, która śmiała odrzucić awanse Snu[18]. Poznajemy historię zwyczajnej
z pozoru dziewczyny, przeniesionej do równoległej, wyśnionej rzeczywistości,
aby wraz z jej mieszkańcami stawiła czoło terrorowi demonicznej Kukułki[19]. Towarzyszymy Morfeuszowi
i Malignie w poszukiwaniach ich zaginionego brata – Zniszczenia[20] i w końcu jesteśmy
uczestnikami prawdziwie epickiej, wzruszającej, przerażającej i zapierającej
dech opowieści o winie, karze, przeznaczeniu, życiu i śmierci[21].
Ale
historie o Sandmanie to również opowieści przedstawione w pojedynczych
zeszytach, będące samodzielnymi, zamkniętymi całościami lub częściami większych
narracji, które wymieniłem powyżej. Neil Gaiman jest twórcą o niesamowitej
umiejętności snucia jednostkowych opowiadań, przy jednoczesnej świadomości
tego, że wpisują się one w jedną, gigantyczną sagę, która musi być opowiadana z
pełną odpowiedzialnością za spójność. Nikt nie wie, czy w 1988 roku, gdy Gaiman
siadał do pisania pierwszych scenariuszy do „Sandmana”, miał już w głowie
ułożoną całą historię. Śmiem przypuszczać, że nie, że ewoluowała ona wraz z
samym autorem i głównym bohaterem. Naprawdę zaskakujące jest w takim przypadku to,
w jaki sposób z pozoru nieistotne wydarzenia z wcześniejszych części, wpływają
na to, co dzieje się później, jak cała narracyjna konstrukcja rośnie na naszych
oczach, jak często zmuszani jesteśmy do cofania się do poprzednich numerów, aby
lepiej zrozumieć kontekst tego, co się właśnie dzieje. A najbardziej imponuje spójność
całej opowieści, różnorodność bohaterów i lokacji, ilość nawiązań do
popkultury, mitów, historii, literatury i sztuki – słowem, wszystko to, co
Gaiman bierze z całego dorobku intelektualnego i cywilizacyjnego ludzkości oraz
wykorzystuje jako budulec do swojej konstrukcji. I nie jest to popis próżnego
erudyty, to w pełni świadome, bo niosące za sobą mocny przekaz, działanie.
Seria
„Sandman” to w pierwszej kolejności dziecko Detective Comics. W pierwszych
częściach dochodzi do wielu gościnnych występów i nawiązań do innych części
tego komiksowego uniwersum. Praktycznie wszyscy mieszkańcy Śnienia to
reaktywowani, starzy bohaterowie komiksów DC; spotykamy Wesley’a Doddsa, czyli
pierwszego Sandmana; czytamy opowiedzianą na nowo historię drugiego Sandmana
uwięzionego wraz z inną, bardzo ważną superbohaterką Hippolytą Hall (jedna z
kluczowych postaci w gaimanowym uniwersum) w umyśle małego Jeda Walkera. Wyprawa
Morfeusza do Piekła w „Porze mgieł” staje się początkiem „Lucyfera”, nowej
serii komiksowej opowiadającej o losach największego upadłego anioła, który
porzucił swoje królestwo i postanowił zamieszkać na Ziemi. Pojawiają się tacy
słynni bohaterowie jak John Constantine, nałogowy palacz i pogromca upiorów;
demon Etrigan; przerażający Doctor Destiny, który po ucieczce ze słynnego
Arkham Asylum, pragnie przejąć władzę nad ludzkimi snami i w końcu Urania,
której spotkanie ze Śmiercią w odcinku „Fasada”[22] możemy uznać za symboliczne
pożegnanie Gaimana z bohaterami uniwersum DC. Od tej pory uniwersum Władcy Snów
odchodzi co raz bardziej od swej macierzy, aż w końcu w marcu 1993 roku ukazuje
się pierwszy numer „Sandmana” firmowany nowym imprintem Detective Comics,
skierowanym do dojrzałego i wymagającego widza. Rodzi się Vertigo, marka znana
obecnie przez każdego fana komiksów na świecie.
Neil Gaiman zaprasza do gry mityczne postacie, symbole, toposy i
archetypy. Morfeusz regularnie spotyka trzy wiedźmy prosto z kart
szekspirowskiego „Makbeta”, które pojawiają się w komiksie w najróżniejszych
inkarnacjach – Hekate; Mojry; Cynthia, Mildred i Morgan; Furie; Panie łaskawe i
Erynie. Poznajemy Lucyfera, Belzebuba, Azazela, anioła Remiela, Odyna, Thora,
Lokiego, Kościeja Nieśmiertelnego, Babę Jagę, Orfeusza, Kaliope, Bast, Anubisa,
Isztar, Eurydykę, Nualę, Puka, Cluracana i wiele innych bóstw. Gaiman czerpie z
tradycji literackiej – poznajemy na nowo sztuki Szekspira, Czarnoksiężnika z
Krainy Oz, Mary Poppins, Alicję z Krainy Czarów, baśnie z tysiąca i jednej nocy
oraz legendę o Żydzie Wiecznym Tułaczu. Przenosimy się w czasy rewolucji
francuskiej, okresu panowania Oktawiana Augusta, lata wojny secesyjnej,
średniowiecza i epoki wiktoriańskiej.
Kilka
opowiadań zasługuje na szczególne wyróżnienie. „Sen nocy letniej”[23], baśniowa opowieść o
sztuce Szekspira wystawianej przez wielkiego poetę i jego trupę dla mieszkańców
Krainy Wróżek, wygrała w 1991 roku nagrodę World Fantasy Award, pokonując
opowiadanie Thomasa Ligottiego[24]. „24 godziny”[25] – to przerażająca
historia rodem z serialu „Strefa mroku”, w której zarejestrowano
dwudziestoczterogodzinną gehennę bywalców pewnej jadłodajni, torturowanych
psychicznie przez oszalałego Doktora Destiny. W „Wybrańcach losu”[26] poznajemy Hoba Gadlinga,
jedną z najważniejszych ludzkich postaci w uniwersum Sandmana, który postanowił
pewnego dnia, że nie umrze, bo ma zbyt wiele innych ciekawszych rzeczy do
roboty. Jako jedyny nieśmiertelny z wyboru człowiek spotyka się co sto lat z
samym Morfeuszem, który, jak się ostatecznie okazuje, robi to, bo jego ludzki
pierwiastek potrzebuje przyjaciela. Dwudziesty piąty zeszyt „Sandmana”[27], będący częścią „Pory
mgieł”, to historia umierającego trzynastoletniego Charlesa Rowlanda, który,
podobnie jak Cole Sear z pierwszego wielkiego filmowego sukcesu Shyamalana[28], widzi martwych ludzi,
wygnańców z opuszczonego przez Lucyfera Piekła. „Trzy wrześnie i jeden styczeń”[29] to jedna z najbardziej emocjonalnych
i wzruszających opowieści w całej serii – szaleństwo Joshuy Abrahama Lincolna,
dziewiętnastowiecznego obywatela USA. Jego samozwańcze objęcie stanowiska
Cesarza Stanów Zjednoczonych Ameryki, okazuje się jedynym sposobem na
zachowanie zdrowych zmysłów. „Złoty chłopak”[30] to mrugnięcie okiem do
najwierniejszych fanów uniwersum Detective Comics. Perypetie Preza Rickarda,
pierwszego nastoletniego prezydenta USA, to ponowne narodziny jednego z
bohaterów Brązowej Ery komiksu w USA – nastolatka-idealisty-paladyna, który
walczy o lepszy świat dla każdego z nas. I wreszcie siedemdziesiąty piąty,
ostatni odcinek „Sandmana” zatytułowany „Burza”[31] to magiczna opowieść o Szekspirze,
natchnieniu, poezji i metafizyce. Nostalgiczne i bardzo nastrojowe zamknięcie
epopei, która była wielkim wydarzeniem nie tylko w świecie komiksu, ale i w
świecie literatury. Peter Straub w posłowiu do „Ulotnych żyć” napisał: jeśli to nie literatura, to nic nią nie jest.
Groza
Nie
tylko Peter Straub pisał posłowia (bądź przedmowy) do „Sandmana”. Swoje opinie,
niezmiennie entuzjastyczne, wyrażali również takie sławy jak: Gene Wolfe,
Stephen King, Clive Barker, Samuel R. Delany czy Harlan Ellison. Takie rekomendacje
chciałby mieć każdy twórca na świecie, a nie są to jedyne głośne nazwiska,
które firmowały komiks Gaimana. Czym „Sandman” zawojował popkulturę i serca
swych czytelników? Co to za fenomen?
Clive
Barker napisał w przedmowie do „Domu lalki”, że groza u Gaimana nie polega na
inwazji obcej, koszmarnej rzeczywistości na nasz dobrze znany i stabilny
poznawczo świat. Nikt nie próbuje wyciągnąć ontologicznego ciernia z tkanki
rzeczywistości, nikt nie stara się o przywrócenie status quo. Dzieje się tak
dlatego, że nie istnieje jedna, powszechnie przyjęta wersja rzeczywistości,
lecz wypadkowa subiektywnych doznań każdego egzystującego w niej podmiotu. Z
tego powodu świat sam w sobie jest zwichrowany, koszmarny i opierający się
katalogowaniu[32].
Tu sam świat jest horrorem, co lokuje go bardzo blisko obszarów ideowych weird
fiction i tak bardzo radykalnej filozofii polskiego twórcy science fiction,
jakim był Adam Wiśniewski-Snerg. Sam Neil Gaiman powiedział kiedyś, że w
pierwotnym zamyśle „Sandman” miał być komiksowym horrorem, grozą metafizyczną i
egzystencjalną, odchodzącą tak daleko od pulpowej definicji tego gatunku, jak
to tylko możliwe. Dwa pierwsze zbiorcze tomy – „Preludia i nokturny” oraz „Dom
lalki” wpisują się w tę konwencję idealnie. Począwszy od tomu trzeciego seria o
Morfeuszu dryfuje łagodnie w stronę dark
fantasy z elementami horroru, który aż do samego końca stanowi
nierozerwalny składnik cyklu.
Neil
Gaiman opowiada o sekretnym kulcie pragnącym nieśmiertelności, który więzi
Morfeusza przez dekady. Reaktywowany złoczyńca ze Srebrnej Ery Komiksu, urządza
niewinnym ludziom psychologiczną jatkę w najbardziej klaustrofobicznym i
szarpiącym nerwy odcinku całej serii. Bierzemy udział w zlocie seryjnych
morderców, będącym karykaturą wszelkiego rodzaju popkulturowych „conów”, w
którym bierze też udział kolejny koszmar z Śnienia – Koryntczyk. Kilkakrotnie
odwiedzamy Piekło – raz, gdy włada nim archetyp zła, czyli sam Lucyfer, potem,
gdy jest ono puste, a miejsca kaźni czekają na nowych rezydentów i w końcu w chwili,
gdy sam Bóg przejmuje władzę nad domeną swych upadłych sług. I paradoksalnie to
właśnie wtedy męki, których doświadczają grzesznicy są najbardziej dotkliwe.
„Sandman”
to także horror zupełnie nie tłumaczony nadnaturalną interwencją. Myślę, że piekło to coś, co nosisz w sobie.
Nie miejsce, do którego idziesz[33] – jak mówi bohater dwudziestego piątego odcinka. Są to koszmary
Oktawiana Augusta, które zawdzięcza swojemu słynnemu wujkowi Cezarowi; terror
jakobinów podczas Rewolucji Francuskiej; ostracyzm społeczny bohaterów „Zabawy
w ciebie” i wreszcie koszmary Lyty Hall z „Pań łaskawych” – w moim odczuciu
najtragiczniejszej i najbardziej doświadczonej przez los ludzkiej bohaterki w
całym cyklu. Sny wszystkich pokrzywdzonych bohaterów nie zawsze stają się
metodą na ucieczkę od rzeczywistości, choć takie z pozoru funkcje mogą pełnić.
W snach bowiem wyciągane są przede wszystkim głęboko skrywane fiksacje, lęki i
fobie, prywatne światy, których śniący nie chcą nikomu pokazać, których boją
się oni sami. Wiesz co jest
najstraszniejszego w złych snach? Wcale nie to, że wydają się prawdziwe. To, że
coś dzieje się w twojej głowie i nie możesz nad tym zapanować. Zupełnie, jakbyś
kryła w sobie złe światy. Ale to tylko ty…jakbyś zdradzała samą siebie[34]. Ten brak kontroli nad
rzeczywistością i uczucie, że jest się manekinem świata widać szczególnie mocno
w „Opowieści o dwóch miastach”[35] najbardziej
lovecraftowskim odcinku „Sandmana”. Rodzime miasto jawi się bohaterowi jako
jakiś świadomy, nadrzędny, kosmiczny byt, dla którego on sam jest tylko
nieistotnym pyłkiem na wietrze.
Ostatecznym
horrorem w światach wykreowanych przez Gaimana jest uświadomienie sobie faktu,
że otaczająca nas rzeczywistość wymyka się nam spod kontroli, że się
odkształca. Że być może wcale rzeczywistością nie jest.
Sny, marzenia,
narracje, opowieści, mity, archetypy, wzorce
To znaczy wszyscy
skrywają w sobie światy. Naprawdę wszyscy. Wszyscy ludzie na całym świecie — nieważne
jak nudni i nieciekawi są z zewnątrz. Wewnątrz skrywają niewyobrażalne, cudowne,
wspaniałe, niemądre, zaskakujące światy. Nie tylko jeden świat. Setki. Może
tysiące. Czy to nie dziwna myśl?[36]. W tak skonstruowanej, wiecznie
relatywnej rzeczywistości, sny nieodróżnialne są od jawy. Tak jak pisał Barker
– to nie jest dobrze nam znane otoczenie, do którego wdziera się fantazja.
Każda narracja, każda płaszczyzna bytu jest tutaj równouprawniona. Każda z nich
ma ten sam rodowód – nieokiełznaną i lekko szaloną wyobraźnię Neila Gaimana[37]. Jednocześnie wszystkie one
jako projekcje komiksowych bohaterów, walczą z sobą o dominację w kreowaniu nadrzędnej
metarzeczywistości – wspólnej płaszczyzny, gdzie powstają mity, archetypy i
idee. Sny zaczynają kreować rzeczywistość, a położenie chłopca, o którym śpiewa
Metallica staje się udziałem wszystkich ludzkich postaci w „Sandmanie”. Motyw zrównania
wagi oniryzmu i realizmu oraz ich nieodróżnialności pojawia się w każdym
odcinku serii, a szczególnie mocno wyeksponowane jest to w części ósmej, gdzie
dochodzi do tzw. „sztormu rzeczywistości”. Pewna para po wypadku samochodowym w
mrocznej, leśnej głuszy, dociera do tajemniczej, na poły realnej tawerny. Na
zewnątrz trwa burza, jakże inna od zwykłej zawieruchy, a goście knajpy, którymi
okazują się przybysze z różnych punktów czasu i przestrzeni, zabijają czas
snuciem opowieści. Zaciera się tu granica nie tylko pomiędzy jawą a snem, ale
również między fikcją a rzeczywistością, między opowieścią a faktami. Są już
tylko opowieści, opowieści, opowieści…
Można
by powiedzieć, że opowieści to tylko opowieści i nic poza tym. Nieprawda. Wszystko zaczyna się zawsze od opowieści. I
na opowieści się kończy[38]. Gdy wikingowie marzyli o
podboju Anglii, powoływali się na relacje, kogoś kto tam był, gdzieś na
wybrzeżu jakiejś Northumbrii i widział bogate domostwa ze złotymi symbolami
krzyża. Rzekomo. Gdyby nie opowieści, wikingowie nie popłynęliby na zachód. Gdyby
nie opowieści, Marco Polo nie wyruszyłby do Azji, a Krzysztof Kolumb do
Ameryki. Gdyby nie opowieści, nie byłoby literatury. Co więcej, gdyby nie
opowieści, nie napisałbym tego artykułu. U Gaimana sny to właśnie opowieści –
wspólny mianownik zbiorowej podświadomości, która przez lata produkowała mity,
archetypy i wzorce postrzegania rzeczywistości oraz tłumaczenia świata.
Morfeusz personifikuje nie tylko sen, lecz również ciągłą potrzebę tworzenia narracji,
kształtowania rzeczywistości. Jest nam to niezbędne do życia.
Wiele
jest definicji mitu. Dziś powtórzmy za Carlem Gustavem Jungiem, twórcą archetypicznej
definicji, że mit jest formą przejawiania się archetypów. W pracy „Psychologia a religia” Jung stwierdził, że archetyp to forma
lub obraz o charakterze zbiorowym, przejawiająca się praktycznie w całym
świecie jako część składowa mitów[39].W mitach utrwalone zostały pierwsze ludzkie wzorce interpretacji rzeczywistości,
zwerbalizowane zostały ukryte w zbiorowej nieświadomości uniwersalne znaki. Prastare
symbole kodujące po prostu zasady świata i ludzkiej w nim egzystencji – śmierć,
miłość, pożądanie, nadzieja, marzenia, wiara, rozpacz, tworzenie, przemijanie,
dobroć, przeznaczenie, wolność itd. I tu pojawiają się Nieskończeni jako
personifikacje niektórych, być może najistotniejszych, pojęć.
Jest siedem istot,
niebędących bogami, które istniały, nim jeszcze ludzkość wyśniła sobie bogów, i
będą istnieć, gdy ostatni z bogów umrze. Zwą ich Nieskończonymi. To
ucieleśnienia (według wieku) Losu, Śmierci, Snu, Zniszczenia, Pożądania,
Rozpaczy i Maligny[40]. Nieskończeni to właśnie pierwotne
idee, najgłębsze definicje ludzkiego życia. Bogowie powstali potem, zostali
wyśnieni i wyszli na świat. Jednak zarówno ludzkie, jak i boskie życia są
ulotne. Umierają wyznawcy, umiera bóg, na jego miejsce powstają nowsi,
nowocześniejsi. W „Amerykańskich bogach”[41], najlepszej powieści
Neila Gaimana, owa ulotność boskiego bytu jest szczególnie widoczna i zależna
od ludzkiego kaprysu. Ale i Nieskończeni, mimo swej pierwotności względem bogów
nie są u pisarza czymś absolutnym. To zaledwie wzorce, idee, funkcje falowe,
powracające motywy. I dokładnie to tłumaczy Morfeusz Pożądaniu, mówiąc, że
Nieskończeni są tak naprawdę sługami żywych, nie ich panami. Istnieją tylko
dlatego, że ludzie w głębi serca wiedzą, że istnieją. Gdy ostatnia żywa istota
opuści ten wszechświat, zadanie Nieskończonych dobiegnie końca, bo są tylko
nieuświadamianym narzędziem żywych[42]. Odwiecznymi niewolnikami
pełnionych przez siebie funkcji. Ludzka cywilizacja jednak rozwija się coraz
szybciej, zmienia coraz gwałtowniej, irracjonalność serca zaczyna ustępować
racjonalności rozumu. Czy tu też jest miejsce na Nieskończonych?
W
jednej z najważniejszych opowieści o Morfeuszu poznajemy w końcu jego
zaginionego brata Zniszczenie[43], kluczowym pojęciem w
opowieści jest właśnie „zmiana”. Pierwszym jej zwiastunem jest postać Maligny,
która była niegdyś Marzeniem (Delight), lecz jako pierwsza z Nieskończonych
uległa niewyjaśnionej metamorfozie. Sama zresztą powtarza, że: lubi samoloty, lubi nieprawdziwe miejsca,
lubi być pomiędzy. Zniszczenie tłumaczy, że każdy członek rodzeństwa to
tylko awers metafizycznej monety. Śmierć definiuje tak naprawdę życie, Los
wolność, Rozpacz nadzieję, Pożądanie nienawiść, a Zniszczenie kreację. W takim
układzie Sen definiuje rzeczywistość. Rozwój intelektualny ludzkości daje jej
samej coraz większą moc sprawczą. Idzie zmiana napędzana ludzką inicjatywą,
oderwaną coraz bardziej od wpływu Nieskończonych. Zmiana następuje ciągle,
jedyna różnica polega na tym, że nikt nią już nie kieruje.
Ludzie
coraz bardziej uświadamiają sobie, że są kreatorami otaczającej ich
rzeczywistości. Nie muszą już niczego personifikować, sami odpowiadają za
zmianę, która jest nieunikniona. Coraz trudniej jest Nieskończonym utrzymać
status swej mityczności, muszą zejść na ziemię lub zginąć. Od tego momentu cała
narracja „Sandmana” kumuluje się w jedną zwartą opowieść, dążącą wyraźnie do
jednego celu – uczłowieczaniu Morfeusza. Następuje humanizacja mitu, Sen uczy
się mimowolnie, jak być śmiertelnikiem. Musi jednak dokonać ostatecznego,
najtrudniejszego wyboru. I o tym właśnie czytamy w najlepszym, przyprawiającym
o ciarki i po prostu genialnym, dziewiątym tomie[44]. W „Paniach łaskawych” dochodzimy
w końcu do momentu, gdzie Śnienie zaczyna po prostu umierać. Ale co się nagle
okazuje? Poprzez zderzenie tego faktu z immanentną cechą naszej egzystencji,
jaką jest skłonność do marzeń i fantazji, rodzi się bardzo smutna konstatacja,
wyrażona ustami jednej z bohaterek: I
nagle widzę już wyraźnie całe to dziwaczne gówno. Wszystko to nie ma znaczenia.
Nic nie jest prawdziwe. Nie ma cudów. Nie ma magii. Nie ma snów. Jest tylko
ból, śmierć i kwitki visy[45]. Nasz świat, nasza prawda
o nim to „gówno” – a światy wyśnione, mity, archetypy, toposy, pragnienia,
fantazje to coś, co pomaga nam żyć. Nie możemy z tego zrezygnować, bo sny są
czasami z konieczności prawdziwsze niż rzeczywistość, nawet jeśli musimy przerażeni
tulić się do poduszki. To dlatego możemy cieszyć się takim specyficznym tworem
popkultury, jakim jest „Sandman” – komiks arcydzieło, obraz tego, czym
literatura jest i czym być może.
Spin-offy,
uzupełnienia
Siedemdziesiąt
pięć odcinków „Sandmana” to nie wszystko. Śmierć, jeden z najciekawszych
członków rodzeństwa Nieskończonych, doczekała się własnych albumów. W 1993 roku
ukazała się trzyczęściowa miniseria „Death: High Cost of Living” a w 1996,
również trzyczęściowa – „Death: The Time of Your Life”. Pierwszy cykl ukazał
się w Polsce samodzielnie[46], a potem łącznie z drugim[47] – warto zapoznać się z
obiema historiami, aby lepiej zrozumieć gaimanowską kreację starszej siostry
Morfeusza. Również Los ma swoją trzyczęściową miniserię[48], której w Polsce jak na
razie nie wydano (tutaj akurat Gaiman nie pisał scenariusza). Ostatnimi,
godnymi uwagi, spin-offami Sandmana są „Senni łowcy”[49] (bogato ilustrowana
nowelka Gaimana oparta na japońskich legendach) oraz „Noce nieskończone”[50], pięknie narysowany
komiks złożony z siedmiu rozdziałów, których bohaterami są po kolei wszyscy
Nieskończeni. Za grafikę odpowiedzialne były między innymi takie sławy jak:
Dave McKean (ponownie), Milo Manara, Bill Sienkiewicz czy Glenn Fabry.
W
listopadzie 2015 roku, prawie dwadzieścia lat po zakończeniu „Sandmana” Neil
Gaiman wrócił na chwilę do stworzonego przez siebie uniwersum. Wraz z
rysownikiem J. H. Williamsem III stworzył prequel całej historii o Śnie,
zatytułowany „Sandman: Uwertura”[51]. W przedmowie pisał: Istniały sceny, które od dawna chciałem
napisać, wizje w głowie, które żyły ze mną przez dwadzieścia lat. Miałem
szczęście, że znalazłem idealnego współpracownika w osobie J. H. Williamsa III
– pisałem rzeczy niemożliwe do narysowania, a on je rysował, choć przecież było
to niemożliwe[52]. To, co w tym komiksie
wyczyniają scenarzysta, rysownik, facet od kolorów i gość od liternictwa,
daleko wykracza poza powszechnie przyjętą definicję tego medium. Pod względem
wizualnym, „Sandman: Uwertura” jest dziełem, które najzwyczajniej w świecie
oszałamia. Ostatnia wizyta w uniwersum Morfeusza to spojrzenie na wydarzenia
bezpośrednio poprzedzające te z pierwszego tomu. Sen odbywa mistyczną podróż
przez cały wszechświat, któremu grozi zagłada. Spotyka inne wersje siebie,
wędruje przez dodatkowe wymiary i poziomy egzystencji, trwa pod prąd czasu i
poza nim. Tę powieść graficzną odbiera się raczej podświadomie niż dosłownie.
To najdojrzalszy komiks Neila Gaimana, kończący epopeję o Władcy Snów prawdziwą
artystyczną eksplozją.
Sen
Neila Gaimana, zaszczepiony mu przez komiksowe arcydzieło Alana Moore’a,
spełnił się w sposób przekraczający jego wyobrażenia. „Sandman” ukształtował
rzeczywistość mainstreamowego komiksu ostatniej dekady dwudziestego wieku i
wszedł nie tylko do jego kanonu, ale zapisał się w historii literatury w ogóle.
Parafrazując Strauba – jeśli to nie dzieło sztuki, to nic nim nie jest.
[1] Metallica, Enter
Sandman, album Metallica, 1991.
[2] Owidiusz: Metamorfozy, 1995, s. 305.
[3] E. T. A. Hoffmann, Powieści fantastyczne. Piaskun, tłum. A. Lange, http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/powiesci-fantastyczne-piaskun.html (dostęp 8.11.2017).
[4] Adventure Comics No. 40 (czerwiec 1939).
[5] The Comic Code
Authority by the Comics Magazine Association of America. 1954.
[6] The Sandman No.1-6 (grudzień 1974 – styczeń 1976).
[7] The Saga of the
Swamp Thing No. 20-64 (styczeń 1984 –
wrzesień 1987).
[8] N. Gaiman (scen.), D. McKean (rys.), The Violent Cases, 1987.
[9] Idem, The Black Orchid, 1988.
[10] Idem, S. Kieth, M.
Dringenberg, M. Jones III (rys.), Sandman tom I. Preludia i Nokturny, 2006.
[11] Idem, Sleep of the Just, Sandman vol.2 No. 1 (styczeń 1989).
[12] Aleister Crowley, słynny angielski okultysta i mistyk,
pierwowzór postaci
Rodericka Burgessa.
[13] E. A. Poe, The
Raven, „Evening Mirror” 29 stycznia 1845, s.4
[14] L. F. Baum, The
Land of Oz. 1905.
[15] N. Gaiman (scen.), M.
Dringenberg, M. Jones III (rys.) Sandman tom II. Dom lalki, 2009.
[16] Idem, J. Thompson, V.
Locke, D. Giordano (rys.), Sandman tom VII. Ulotne życia, 2014.
[17] N. Gaiman (scen.), M.
Dringenberg, M. Jones III (rys.), Sandman
t. 2 op. cit.
[18] Idem, Kelley Jones, M. Dringenberg, M. Jones III, M.
Wagner, D. Giordano, G. Pratt, P. C. Russell (rys.).Sandman t. IV Pora mgieł,
2010.
[19] Idem, S. Mcmanus, C.
Doran, G. Pratt, D. Giordano (rys.),
Sandman t. V Zabawa w ciebie, 2011.
[20] Idem, J. Thompson, V.
Locke, D. Giordano (rys.), Sandman t. VII Ulotne życia,. 2014.
[21]Idem, M. Hempel, R. Case, D’Israeli, T. Kristiansen, G.
Dillon, C. Vess, D. Ormston, K. Nowlan (rys.), Sandman t. IX Panie
łaskawe, 2015.
[22] Idem, C. Doran (rys.), Sandman t. III
Kraina Snów, 2009.
[23] Ibidem.
[24] Thomas Ligotti: The
Last Feast of Harlequin, „Fantasy & Sciencie Fiction” kwiecień 1990.
[25] N. Gaiman (scen), S. Kieth, M. Dringenberg, M. Jones
III (rys.), Sandman t. I op.cit..
2006.
[26] Idem, M. Dringenberg, M. Jones III (rys.),
Sandman t. II op. cit. 2009.
[27] Idem, Kelley Jones, M.
Dringenberg, M. Jones III, M. Wagner, D. Giordano, G. Pratt, P. C. Russell
(rys.), Sandman t. IV op. cit., 2010.
[28] M. Night Shyamalan (reż.) Szósty zmysł, 1999.
[29] N. Gaiman (scen.), B. Talbot, S. Woch, D. Eagleson, S.
McManus, K. Williams, D. Giordano, V. Locke (rys.) Sandman t. VI Refleksje i przypowieści, 2014.
[30] Idem, J. Thompson, V.
Locke, D. Giordano (rys.),
Sandman t. VIII Koniec światów, 2015.
[31] Idem, M. Zulli, J.J.
Veth, C. Vess (rys.), Sandman t. X
Przebudzenie, 2015.
[32] Idem, M. Dringenberg, M. Jones III,
Sandman t. II. op. cit., 2009, s. 6-7.
[33] Idem, K. Jones, M.
Dringenberg, M. Jones III, M. Wagner, D. Giordano, G. Pratt, P. C. Russell, Sandman t. IV op. cit. 2010.
[34] Idem, S. Mcmanus, C. Doran,
G. Pratt, D. Giordano, Sandman t. V Zabawa w ciebie, 2011, s. 71.
[35] Idem, J. Thompson, V.
Locke, D. Giordano (rys.),
Sandman t. VIII, Koniec światów, 2015.
[36] Idem, S. Mcmanus, C.
Doran, G. Pratt, D. Giordano (rys.),
Sandman t. V, op. cit., s.181
[37] Idem, M. Dringenberg, M. Jones III (rys.), Sandman t. II, op. cit., s. 6-7.
[38] Serial Wikingowie, prod. Kanada, Irlandia (marzec 2013 – obecnie).
[39] M. Klik, Teorie mitu. Współczesne literaturoznawstwo francuskie (1969-2010), Warszawa 2016, s.54.
[40] N. Gaiman (scen.), J. Thompson, V. Locke, D. Giordano
(rys.), Sandman t. VII, op. cit., s.
7.
[41] Idem, Amerykańscy bogowie, Warszawa 2016.
[42] Idem, M. Dringenberg, M.
Jones III (rys.), Sandman t. II,
op. cit., 2009.
[43] Idem, J. Thompson, V.
Locke, D. Giordano (rys.), Sandman t.
VII, op. cit.
[44] Idem, M. Hempel, R.
Case, D’Israeli, T. Kristiansen, G. Dillon, C. Vess, D. Ormston, K. Nowlan
(rys.), Sandman t. IX, op.
cit.
[45] Ibidem s.282.
[46] N. Gaiman (scen.), D. McKean (rys.), Śmierć: Wysoka cena życia, 2007.
[47] Idem, Śmierć, 2016.
[48] The Destiny: A
Chronicle of Deaths Foretold, No.1-3 (kwiecień 1996 – czerwiec 1996).
[49] N. Gaiman (scen.), P. Craig Russell (rys.), Sandman: Senni łowcy, 2010.
[50] Idem, D. McKean, P.
Craig Russell, M. Manara, M. Prado, B. Storey, B. Sienkiewicz, G. Fabry, F.
Quitely (rys.), Sandman: Noce
nieskończone, 2006.
[51] Idem, J. H. Williams III (rys.), Sandman: Uwertura, 2016.
[52] Ibidem.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuńKonkretnie napisany tekst! Dobrze jest czasem cos takiego przeczytać.
OdpowiedzUsuń