sobota, 12 listopada 2016

Cząstki elementarne


Kijem w mrowisko, czy głową w mur?

Michel Houellebecq jest pisarzem odsądzanym od czci i wiary, zarówno przez sporą cześć krytyków literackich, jak i zwykłych czytelników. Nazywany jest mizoginem, grafomanem, seksistą, rasistą, zarzuca mu się szerzenie pornografii, nienawiści rasowej i wyznaniowej oraz używanie tanich chwytów (jak epatowanie seksem i pseudonaukowy język, sugerujący głęboką wiedzę autora w dziedzinach, o których tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia) w celu zwrócenia uwagi na swoją niskich lotów literaturę. Ja pozwolę sobie nie zgodzić się takimi opiniami. Ostatnio wznowione przez W.A.B. (przy okazji premiery Uległości) praktycznie wszystkie jego książki to okazja na wyrobienie sobie własnego zdania na temat Houellebecqa – a jego druga powieść Cząstki Elementarne to dobry materiał.

Książkę napisała Nieświęta Trójca, Houellebecq Skandalista-Nihilista-Ateista. Niechęć do otaczającego go świata jest tu równie prawdziwa jak np. u Thomasa Ligottiego (jakby nie było również nihilisty), lecz sprowadzona z metafizyki na ziemię i rzutowana bardziej na obszar socjologiczno-humanistyczny, niż na filozofię bytu i poznania.

Podobnie jak w Poszerzeniu pola walki dostajemy bohatera, którego nie sposób lubić. Ba, dostajemy ich nawet dwóch. Obaj urodzeni pod koniec lat 50tych XX wieku, przez tą samą matkę, która zamiast skupić się na macierzyństwie, wolała odpłynąć w kierunku rodzącej się powoli kultury New Age. Dwóch różnych ojców, żaden nie był w stanie wychowywać dzieci – wychowywali je dziadkowie. Bracia różnią się tak bardzo, jak tylko mogą się od siebie różnić istoty ludzkie. 
Bruno, to ciężko doświadczony w dzieciństwie humanista, targany nieustającymi namiętnościami wiecznie niespełniony seksoholik, który całe swoje życie podporządkował jednemu celowi – zaspokojeniu swej żądzy. Nie wychodzi mu to za bardzo – jest nieszczęśliwy, gdy zaczyna mu to wychodzić – jest nieszczęśliwy jeszcze bardziej.
Michel, to superinteligentny od dzieciństwa umysł ścisły, który, w przeciwieństwie do brata, jest wyzbyty nawet najmniejszych przejawów emocji. Naukowiec doskonały, mający ambicje wykraczające poza granice, które  ustanawia współczesna nauka, człowiek-robot.
Losy braci przedstawione są naprzemiennie od dzieciństwa do dorosłości. Bracia, mimo iż tak różni, powtarzają te same błędy przez całe życie. Mają problem ze znalezieniem kobiety, potem z jej zatrzymaniem przy sobie, powtarzają błędy swoich rodziców, odrzucając swoje potomstwo. Jeden zwariował na punkcie seksu, dla drugiego seks mógłby nie istnieć.

Ten dychotomiczny pomysł Houellebecqa na poprowadzenie fabuły ma swoje uzasadnienie. Autor, za pomocą analizy dwóch skrajnych indywidualności, wydaje bardzo negatywny sąd nad współczesnym światem Zachodu – światem, gdzie zdobycze jednej z następujących po sobie tzw. mutacji metafizycznych, jaką było oświeceniowe zwycięstwo nowoczesnej nauki nad średniowieczną wizją świata z Bogiem z jego centrum, zamiast być źródłem nieustannej siły napędowej dla rozwoju naszej europejskiej cywilizacji, mogą się okazać jej gwoździem do trumny. Świat Zachodu pozbawiony jest według autora wartości uniwersalnych, takich jak np. moralność, empatia, miłość – wszechobecny za to jest relatywizm moralny i kulturowy, postępuje zanik barier ideowych. Ludzie rzekomo wolni w swoim działaniu, tak naprawdę wolni nie są. Zniewala ich permanentny pęd ku szukaniu kolejnych granic do przekroczenia na drodze do własnego samozadowolenia. Za mało wolności, za dużo równości i braterstwa.
.
Mocno dostaje się tej, tak hołubionej przez piewców współczesnego, zachodniego sposobu życia,  wizji świata. Racjonalność, która zastąpiła bogobojność, tak wręcz aksjomatyczna dla nowoczesnego światopoglądu, powinna kierować Zachód w stronę huxleyowskiej wizji z Nowego Wspaniałego Świata. Powinniśmy zatem być powszechnie szczęśliwi, racjonalnie oderwani od świata emocji, oderwani od więzi rodzinnych, zuniformizowani. Dlaczego to się nie udaje? Odpowiedzią jest Bruno – uosobienie indywidualnego dążenia do własnego spełnienia bez oglądania się za siebie. Dodatkowo to mężczyzna, więc nie jest tak podatny, jak kobiety, na przyswajanie jednolitych wzorców zachowań (mizogin alert!). To ten indywidualny rys człowieczeństwa i ludzka skłonność życia według hasła „ja i moje pragnienia przede wszystkim” zaszyte wręcz w naszym DNA dają Huxleyowi odpór. W książce to właśnie seks pełni rolę celu, który wskazuje nasz ludzki hedonistyczny kompas. Lecz ów seks jest tu tylko symbolem, nie chodzi tu w ogóle o seks jako taki. Dlaczego zatem tak prowokującą drogą poszedł autor? Bo jest seksistą, skandalistą? A może wali młotem w stół i nożyce się odzywają? Odpowiedzcie sobie sami.

Co zatem zrobić z tak skonstruowanym, skazanym na nieustanne zmagania z samym sobą Zachodem? Może religia? Powrót do stanu sprzed tzw. drugiej mutacji metafizycznej i oparcie się na pierwszej (upadek oświeconych cywilizacji starożytności na rzecz Chrześcijaństwa)? Nie. Przynajmniej nie w tej książce. Z odpowiedzią przychodzi drugi brat – Michel, naukowiec ultymatywny, chodzący algorytm w ludzkim ciele. Skoro człowiek jest taki, jaki jest, to może należy zmienić człowieka? Podejść do ludzi, jak do wszystkich innych pozostałych elementów przyrody, po prostu naukowo i mechanicznie? Nie bez znaczenia są długie fragmenty książki, określane przez niektórych pseudonaukowym bełkotem. Fragmenty te opisujące świat przyrody, teorii fizycznych, biologicznych (chciałbym odsłuchać wersję audio Cząstek…, w której te fragmenty czyta Krystyna Czubówna) służą jako literacka metafora i ilustracja nas jako elementu świata przyrody. Odpowiedzi na stawiane powyżej pytania, jakie daje Houellebecq w jakże mocnym i wymownym zakończeniu, są, delikatnie mówiąc, „nie takie, jakie byśmy chcieli usłyszeć”. I pytanie – czy autor uważa opisaną przez siebie drogę za słuszną, czy może jednak nas trolluje? Znikąd nadziei? Jednak nihilista? Do rozważenia indywidualnie przez każdego czytelnika.

Książka napisana jest bardzo, bardzo dosadnym językiem, a zastosowane środki fabularno-estetyczne mogą odrzucić czytelników nie przyzwyczajonych do takiej literatury i zwyczajnie zniesmaczyć. Nie doszukamy się tu również fajerwerków stylu i formy – tu nie chodzi o kontemplację piękna literackiego. Forma prosta i oszczędna w środkach wyrazu, ale jednocześnie treść o ogromnym ciężarze myśli. Bo Houellebecq to filozof, nie artysta. I nie grafoman.


Recenzja zamieszczona pierwotnie na Szortal

Tytuł: Cząstki Elementarne
Tytuł oryginału: Les Particules élémentaires
Autor: Michel Houellebecq
Tłumaczenie: Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska
Wydawca: WAB
Data premiery: wrzesień 2015
Liczba stron: 368
ISBN: 9788328021228

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz