sobota, 12 listopada 2016

Spisek przeciwko ludzkiej rasie


Czy bycie żywym jest w porządku?

Ludzkie życie to wartość najwyższa - przeważająca większość ludzi zgodzi się z tym stwierdzeniem. Na osobę przeciwną tej tezie patrzymy z niezrozumieniem, odrazą lub wręcz politowaniem. Od tysiącleci, my, ludzki rodzaj, dążymy za wszelką cenę do prokreacji, utrzymania się przy życiu, utrzymania przy życiu naszych dzieci, zapewnienia dobrego bytu im i sobie. Afirmacja ludzkiego życia i przeświadczenie o jego istotności powstaje w najróżniejszy sposób – czasem z powodu religijnej obietnicy raju, jako nagrodą za godne życie, czasem poprzez wdrukowany atawistyczny imperatyw walki o przetrwanie, lub po prostu z powodu hedonizmu. Dotyczy to wszystkich - zarówno wierzących i niewierzących, tak jakby była to jakaś podstawowa zasada naszej egzystencji, aksjomat ludzkiego bytu - że ma on cel i sens. Wtedy przychodzi Thomas Ligotti, wyciąga z szafy swoich nieco przykurzonych prekursorów i pokazuje, że wcale tak nie jest. Że to wszystko to ułuda, spisek.

Spisek przeciwko ludzkiej rasie, wydany w tym roku przez Okulturę, to monumentalny esej - rozprawa filozoficzna, której myślą przewodnią jest to, że nasze istnienie to jedna, kolosalna pomyłka wszechświata. A żeby być precyzyjnym - chodzi o istnienie samoświadome. No bo czymże jesteśmy według Ligottiego?

Świat, który opisuje autor, to skrajnie materialistyczny kosmos, w którym jest tylko przestrzeń i materia, przenikające się wzajemnie w nieskończonej liczbie kombinacji. Konfiguracje te tworzą galaktyki, kosmiczne skały, wodę, pierwotniaka, psa i ostatecznie człowieka. Człowiek to oczywiście szczytowe osiągnięcie ślepej natury, musiał zaistnieć, bo nie było innego wyjścia w tak skonstruowanym świecie. Nic jednak nie wskazuje na to, że nasze istnienie jest stanem w jakikolwiek sposób faworyzowanym w stosunku do stanu, w którym nie istniejemy. I jak do tej pory nic nie burzy takiego obrazu świata - świata gdzie nie ma nic nadprzyrodzonego, gdzie panuje tylko statystyka. Niestety, w toku ewolucji nastąpił przykry wypadek, powstała ludzka świadomość - naddatek rozwojowy sprowadzający na nas strach, cierpienie i irracjonalny pęd ku uzasadnianiu i nadawaniu sensu własnej egzystencji. Nie jesteśmy już kawałkami chodzącego mięsa, szczęśliwymi w swej bezmyślności i zwykłym trwaniu. Przynajmniej tak to sobie tłumaczymy – my, byty samoświadome. Tak jakby w chwili uzyskania świadomości skosztowaliśmy zakazanego owocu i nie ma dla nas miejsca w raju. Wydaje się to dobrą analogią – wykształcenie jaźni miast być ukoronowaniem i ostatecznym wyniesieniem rodzaju ludzkiego ponad inne, jest przekleństwem. Ludzie spiskują zupełnie nieświadomie przeciwko własnej percepcji i poznaniu, nie dopuszczając do siebie konstatacji o CHOROBLIWEJ BEZUŻYTECZNOŚCI swego istnienia. Zwyczajnie nie potrafią dostrzec, że bycie żywym (świadomym) nie jest w porządku. Są jednak wyjątki, o których Ligotti wspomina.


Duchowym mentorem Ligottiego jest Peter Wessell Zapfe i jego esej Ostatni Mesjasz. Norweski filozof, przedstawiciel pesymizmu w filozofii, jest dla Ligottiego najwyższym autorytetem. Autor przedstawia też poglądy innych filozofów, m. in. Artura Schopenhauera, Fryderyka Nietzsche, Thomasa Metzingera, Davida Benatara, Emila Ciorana czy wreszcie Philippa Mainlandera, filozofa wieszczącego samozagładę ludzkości zrealizowaną poprzez wzrost dobrobytu, który spowoduje gigantyczną bezwładność ludzkiej skłonności do rozwoju (bo po co?) i zanik wszelkich linii oporu, na których osadza się wola do życia i funkcjonowania (skąd my to znamy?). Z drugiej strony sięga po dzieła literackie począwszy od legendy gotyckiej grozy, jaką jest Ann Radcliffe, poprzez Poego, Lovecrafta na Tołstoju skończywszy. Ten przeprowadzony, pod kątem własnych poglądów filozoficznych, przegląd prozy jest wykonany rewelacyjnie. Ligotti popisuje się erudycją i oczytaniem, choć oczywiście robi to w mocno ukierunkowany i nieobiektywny sposób.


Spisek przeciwko ludzkiej rasie nie jest książką, która wywraca światopogląd do góry nogami, nie doznałem po niej ani oświecenia, ani gwałtownego pragnienia śmierci, nie zaszyłem się też w ciemnym pokoju zastanawiając się, po co w ogóle żyję. Jest to jednak bardzo wartościowa książka z powodu swego jakże odmiennego spojrzenia na świat. Ligotti nie ukrywa swej niechęci do religii wszelkiego rodzaju. Dostaje się wszystkim po równo – chrześcijanom, Żydom, muzułmanom. Dostaje się za tworzenie fałszywego obrazu rzeczywistości, za mamienie ludzi, za współudział w spisku. Myliłby się jednak ten, kto podejrzewałby o sympatyzowanie Ligottiego z ateistami. Dla niego są oni chyba jeszcze bardziej zaślepieni i fałszywie przekonani o sensie swej egzystencji niż osoby wierzące. Esej uderza mocniej w kult hedonistyczno-przyziemnego życia-dzień-po-dniu, niż w rozmodlone rzesze oszukane przez wdrukowaną skłonność rozpoznawania twarzy w chmurach i ludzką bezbronność wobec indoktrynacji od najmłodszych lat.

Thomas Ligotti nie pisze eseju w sposób naukowy. Brak mu jasności spojrzenia i zdecydowanie dystansu do poruszanych treści. To nie jest Peter Watts, który jakże podobne tematy z zakresu świadomości i wolnej woli przedstawiał w Ślepowidzeniu czy Echopraksji w sposób lekki i z dystansem. Ligotti nie interesuje się przyczyną powstania świadomości ludzkiej, przyjmuje ją jako po prostu daną. O wiele bardziej ubolewa nad skutkami jej pozyskania. Nie wchodzi w żadne dyskusje i polemikę z naukowcami, nie przeprowadza żadnego dowodu. Pisze w bardzo impulsywny, emocjonalny do przesytu sposób, jest zacietrzewionym orędownikiem jedynej (swojej) prawdy. I w takim czytelniku, jak ja, budzi to automatyczną powściągliwość w przyjmowaniu treści (jakby nie było ciekawej) za dobrą monetę. Na szczęście robi to jednocześnie w sposób niezwykle zajmujący i jako ciekawostka światopoglądowa Spisek przeciwko ludzkiej rasie sprawdza się bez zarzutu.

Esej jest również znakomitym komentarzem i wytłumaczeniem idei stojących za opowiadaniami z Teatro Grottesco. Po przeczytaniu tej książki, niektóre elementy układanki rozpoczętej lekturą zbioru opowiadań i nie do końca tkwiące jeszcze na swoim miejscu ładnie zajmują pozycję i wołają o ponowną lekturę. Ja jeszcze dodatkowo, jako fanatyk pierwszego sezonu True Detective, polecam konfrontację poglądów autora z fabułą i wydarzeniami z serialu. Inspiracja jego twórców Ligottim (ale i również Nietzschem) jest wyraźna i ponowne obejrzenie serialu po przeczytaniu Spisku przeciwko ludzkiej rasie może być zupełnie nowym doświadczeniem.

Książka Ligottiego to bardzo mocne uderzenie w utarte, ukształtowane przez wieki sposoby postrzegania i definiowania naszej egzystencji. Polecam, jako zupełnie inne, niestereotypowe podejście do pojmowania tego, czym jesteśmy, co nas determinuje i dokąd ostatecznie zmierzamy.

Recenzja zamieszczona pierwotnie na Szortal


Tytuł: Spisek przeciwko ludzkiej rasie
Tytuł oryginału: The Conspiracy Against the Human Race
Autor: Thomas Ligotti
Tłumaczenie: Michał Kopacz
Wydawca: Okultura
Data premiery: listopad 2015
Liczba stron: 276
ISBN: 97883888922497

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz