czwartek, 6 lutego 2025

Świat Arkadiego. Tom 1

Granice fantastyki


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Wydawnictwo Lost in Time przoduje obecnie w sprowadzaniu do Polski starszych, klasycznych i nieznanych do tej pory u nas komiksów europejskich. Chwała im za to, choć – wiadomo – to nie są najlepiej sprzedające się produkty. Dziś czytamy klasyka totalnego, kojarzonego w naszym kraju głównie przez fanów „Relaxu”, choć i tam występował w śladowych ilościach. Oto Philippe „Caza” Cazaumayou i pierwszy zbiorczy tom „Świata Arkadiego”.

W drugiej połowie minionego wieku takie tuzy jak Caza, Moebius i Druillet pisali i rysowali dla słynnego francuskiego magazynu „Métal Hurlant”. Świat anglojęzyczny z kolei poznał ich dzieła dzięki amerykańskiej wersji tejże antologii – „Heavy Metal”. To były czasy twórczego ekspresjonizmu, szalonych pomysłów, wykorzystywania i naginania konwencji fantastyki do granic możliwości – zarówno fantasy, jak i science fiction. „Le Monde d’Arkadi”, seria pisana w latach 1989-2008, jest podręcznikowym przykładem tego zjawiska. Pierwszy zbiorczy tom od Lost in Time zawiera cztery pierwsze albumy i prequel z 1999 roku, który – niestety – umieszczono na samym początku.


Czytelnicy wszelkiego rodzaju serii komiksowych, powieściowych (czy filmowych) dzielą się na dwa obozy. Tych, którzy uważają, że należy czytać wszystko według dat wydań oryginalnych (wtedy prequele lądują gdzieś w środku), i tych, którzy – w miarę możliwości oczywiście – sugerują czytanie według chronologii wydarzeń. Jestem zwolennikiem pierwszego podejścia i uważam, że drugie zubaża odbiór – nie dość, że grozi spojlerami, to jeszcze pozbawia odbiorcę pewnych nawiązań umieszczonych w prequelu. W przypadku „Świata Arkadiego” nie wyszło to w sumie najgorzej, ale i tak uważam to za błąd. Prequel pod tytułem „Nokturny” zabiera nas do 10003 roku tak zwanej Ery Uziemienia – dokładnie tyle lat temu nasza planeta przestała obracać się wokół własnej osi i od tej pory zwrócona jest ku słońcu cały czas tą samą półkulą (do tego wrócę, bo należy się tu wszystkim pewne bardzo istotne wyjaśnienie).

Mamy zatem oślepiająco jasną stronę dnia od tysięcy lat paloną przez Słońce i mroczną stronę nocy zamrożoną na wieki. Nie są już istotne bieguny magnetyczne – ludzie od tej pory mówią o biegunach nocy i dnia, położonych oczywiście na równiku naprzeciwlegle do siebie. Życie możliwe jest tylko na granicy dnia i nocy, gdzie wieją mordercze „czarnowiatry” napędzane nieustanną różnicą temperatur. Właśnie tam, w świecie cofniętym w rozwoju do epoki neolitu, żyje Arkas banita i Myriam - jego ukochana. „Nokturny” są swego rodzaju „odcinkiem założycielskim serii”, ale wydanym po czasie i tłumaczącym nieco późniejsze wydarzenia. Szalony, psychodeliczny klimat, „Conan” na sterydach – a to dopiero początek.


Cztery kolejne albumy, wydane tak naprawdę jako pierwsze, poszerzają nieco naszą wiedzę o świecie przedstawionym. Pod ziemią, głęboko pod biegunem nocy, istnieje miasto-utopia o nazwie „Dis”. Gigantyczne, wysoko stechnicyzowane, zamieszkałe przez „wybrańców pozbawionych przeszłości i przyszłości”, zmuszonych do śnienia wyprodukowanych marzeń sennych – muszą to robić, podobnie jak ludzkie bateryjki z „Matrixa”, bo inaczej oszaleją. Dis przypomina nieco inne fantastyczne miasta tego typu – jak chociażby miasto-szyb z uniwersum „Incala” Alejandro Jodorowsky’ego, wszak rządzi nim również sztuczna inteligencja, mózg maszynowy o imieniu „Hel”. A opiekę nad Dis sprawują Tytani, wielkie roboty o znajomo brzmiących imionach, jasno sugerujących, z czym mamy tak naprawdę do czynienia. Na zewnątrz w strefie „nieskończonego wieczoru” żyją ludzie, a wśród nich potomek Arkasa, tytułowy Arkadi.

Caza bardzo udanie połączył heroic fantasy, jakby wyjęte prosto ze starych powieści Roberta E. Howarda, z nieco naiwną, ale sprawnie i strawnie przedstawioną science fiction. Konwencja ta działa tu bardzo dekoracyjnie, jak w „Gwiezdnych wojnach” i „Star Treku”, które są niby SF, ale to przecież fantasy w przebraniu. Dokładnie tak właśnie jest ze „Światem Arkadiego”, ekstremalnie pulpowym, każącym co chwila zawieszać niewiarę, komiksie. Ale fajnie to działa – jak chociażby w „Nokturnach”. Gdy docieramy do mrocznej domeny Bladych Psów na nocnej stronie globu i ruin, w których przesiaduje ich władca, zaraz przypomina się „He-Man” i nie możemy oprzeć się wrażeniu, że zza winkla wyjdzie zaraz Szkieletor i rzuci w niego jakimś pompatycznym tekstem. Wszystko spowite naprawdę ciężkim, pozbawionym poczucia humoru klimatem – taki „Mglisty wymiar” Corbena absolutnie na poważnie. A gdy przenosimy się do Dis, utopii ekstremalnej (jakich powstało w historii popkultury już wiele), od razu przybywają Moebius z Jodorowskym i z całą masą nawiązań. Caza rysuje świetnie, dobrze czuje się tak w fantasy, jak i science fiction – choć w odróżnieniu od wspomnianych Moebiusa i Druilleta jest, jakby to powiedzieć… bardziej poetycki.


I to właśnie odróżnia „Świat Arkadiego” od pozostałej frankofońskiej komiksowej fantastyki. Caza przesadza trochę z podniosłymi tekstami, bełkocze gdzieniegdzie w starym stylu, ale ostatecznie w bardzo poetycki sposób porusza pewne – nie nowe, oklepane i przeorane wzdłuż i wszerz – tematy. Ludzka świadomość, sztuczne inteligencje, człowieczeństwo ukryte w maszynie, światy-iluzje, teoria ludzkiego poznania, posthumanizm, mitologia (ważne i świetnie zrobione!) i tak dalej. Mroczna kronika przyszłości rodzaju ludzkiego w świecie rażonym nieodwracalną apokalipsą.

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na jedną ważną sprawę, o której nikt w recenzjach chyba nie pisze – nie wie albo pomija ten fakt milczeniem. Tylko jedno małe zdanie w bardzo fajnym słowniczku na końcu albumu wspomina o pewnej nieścisłości i wielkim uproszczeniu. Otóż Ziemia nie przestała tak naprawdę kręcić się wokół własnej osi. Gdyby tak było (zawieśmy niewiarę), to nadal występowałyby na naszej planecie dni i noce – tylko wtedy cała doba trwałaby równo rok, dokładnie tyle, ile trwa obieg Ziemi wokół Słońca. W świecie komiksu natomiast Ziemia zachowuje się wobec Słońca tak samo, jak w naszym świecie Księżyc wobec Ziemi. To właśnie jej obrót wokół własnej osi trwa dokładnie jeden rok, czyli – znów – tyle ile jej droga wokół naszej gwiazdy. Tylko wtedy możliwa jest taka sytuacja jak w komiksie. Więc nie, Ziemia nie przestała się obracać, jak co chwilę czytamy. Nie wiem, czy Caza zrobił to umyślnie, czy może tego nie wiedział – mam wrażenie jednak, że owo ledwo zauważalne sprostowanie z końca albumu zostało napisane o wiele później niż sam komiks.

„Świat Arkadiego” oczywiście polecam. Głównie fanom starej, klasycznej fantastyki sprzed lat, dalekiej od tej proponowanej przez naszego mistrza Stanisława Lema, a bliskiej pulpie, prostej rozrywce i czystemu eskapizmowi.


Tytuł: Świat Arkadiego. Tom 1
Scenariusz: Philippe Caza
Rysunki: Philippe Caza
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Tytuł oryginału: Le Monde d’Arkadi #1-4 & „Nocturnes”
Wydawnictwo: Lost in Time
Wydawca oryginału: Les Humanoïdes Associés
Data wydania: październik 2024
Liczba stron: 272
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 240 x 320
Wydanie: I
ISBN: 9788368346008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz