czwartek, 27 czerwca 2024

Dayak

Techno-magia


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Kontynent afrykański nie jest raczej kojarzony z postępem technologicznym – nawet popkultura lokuje tak zwaną science fiction bliskiego zasięgu zazwyczaj poza Czarnym Lądem. Powszechnie znanym wyjątkiem jest marvelowska Wakanda, ale w jej przypadku chodzi o głównie celowy, trochę zabawny i mało realny nawet w nieokreślonej przyszłości kontrapunkt wobec rzeczywistości. Trzyczęściowy „Dayak” wydany przez wydawnictwo Kurc jest swego rodzaju anty-Wakandą. Technologia i nowoczesność nie niosą tu Afryce niczego dobrego.

Autorem scenariusza i rysunku jest Philippe Adamov, francuski grafik znany u nas najlepiej z niesamowitych „Wód Morteluny”. Tam tylko rysował (obłędnie) do scenariusza Patricka Cothiasa. „Dayak” jest jedynym jak na razie występem Adamova na stanowisku scenarzysty – komiks powstawał w latach dziewięćdziesiątych, jednocześnie z odcinkami składającymi się na drugi tom wspomnianych „Wód Morteluny”. Przenosimy się do Addis Abeby w przyszłość bliżej nieokreśloną, ale nie będzie wielkim błędem, jeśli założymy, że akcja dzieje się pod koniec dwudziestego pierwszego wieku. Nie ma to zresztą wielkiego znaczenia, bo cel jaki przyświecał Adamovowi podczas tworzenia tej opowieści nie wymaga od komiksu szczególnej precyzji w temacie czasu akcji. To miejsce jest o wiele ważniejsze.


Stolica dzisiejszej Etiopii zamieniła się w gigantyczne, kilkunastomilionowe slumsy, przy których największe obecnie istniejące dzielnice biedoty jawią się niczym ekskluzywne osiedla. Addis Abeba rządzona jest przez Mistrza Oba i jego wasali, tak zwanych Baronów Legba. Metropolia, podzielona na strefy wpływów, raczona jest z rzadka pomocą humanitarną, zrzucaną z nieba przez odziały korporacji CPM. Ale cóż to za pomoc, skoro w większości składa się z broni, alkoholu i papierosów? W tym piekle na ziemi żyje młody, dwudziestokilkuletni biały mężczyzna zwany „Bladolicym”. Wychowany od małego przez starego już misjonarza Batiste wplątuje się w najróżniejsze awantury i przygody do czasu, gdy w konszachty z Mistrzem Oba wchodzi niejaki Simone, wysoko postawiony wysłannik korporacji. Jakie cele próbuje realizować CPM i dlaczego z góry wiemy, że będzie nimi wydrenowanie z wszelkich zasobów i tak już mocno sponiewieranej społeczności miasta? Dlaczego między Bladolicym i Simonem istnieje pewna wyczuwalna, choć bliżej niezdefiniowana więź?


Philippe Adamov nie stworzył tak przerażającej i zdehumanizowanej wizji świata jak ta ze wspomnianych „Wód Morteluny”, choć po chwili zastanowienia aż tak wiele do niej nie brakuje. Jednym z wątków „Dayaka” zdaje się krytyka polityki współczesnego świata wobec Afryki – robienie z niej folwarku, podsycanie konfliktów, rozgrywanie korporacyjnych miniwojen i mamienie rzekomą „pomocą” humanitarną bez prób zastanowienia się, jak rozwiązać problemy Czarnego Lądu u podstaw. Adamov prezentuje postawę bardzo jednoznaczną, idealistyczną – nie proponuje też właściwie żadnych rozwiązań poza krytyką. Ale autor nie zapomniał też o innych ważnych elementach – o przygodowej fabule, opowieści o dojrzewaniu głównego bohatera i przede wszystkim naprawdę udanym mariażu technologii przyszłości z typowo magicznym podejściem do rzeczywistości.

Pierwotne pojmowanie świata, zabobony i czary idą ręka w rękę z bioorganicznymi wszczepami, wielkim syntetycznym mózgiem, zaawansowanymi technologicznie pojazdami i urządzeniami. Tak jak wspominałem, nie jest to tak ładne i przyjazne wizualnie jak w przypadku Wakandy. Bardziej przypomina to scenerię filmu „Dystrykt 9” z 2009 roku (notabene – pierwszy tom „Dayaka” nosi tytuł „Getto 9”), tylko że zaprezentowaną w o wiele bardziej psychodeliczny i dosadny sposób. Adamov inspirował się zarówno „Diuną”, jak i „Incalem” (czyli źródłami bijącymi od siebie w niewielkiej odległości). Zwróćcie uwagę na niektóre motywy w trakcie lektury – osoba znająca obydwa wspomniane dzieła, dostrzeże nawiązania od razu. Całość jest niestety dość chaotyczna, momentami ciężko się to wszystko czyta – i tylko („tylko”) do tej płynności i spójności fabuły mam zastrzeżenia.


Widać po prostu, że Adamov to przede wszystkim grafik. W przypadku „Dayaka” bardzo trudno mieć jakiekolwiek uwagi do rysunku. Więcej – to jest absolutnie mistrzowska robota. Wysoko stechnicyzowana i jednocześnie rozwalona w drobny mak Addis Abeba, pełna niepasujących pozornie do siebie, ale koegzystujących elementów, robi wielkie wrażenie. Również te magiczne, oniryczne i naprawdę niepokojące fragmenty są niesamowite – rysunek jest bardzo szczegółowy, precyzyjny, bogaty wizualnie (ale nie przeładowany) i idealnie pokolorowany. „Dayaka” stawiam oczywiście niżej niż „Wody Morteluny”, ale – bądźmy szczerzy – większość komiksów da się tak sklasyfikować.


Tytuł: Dayak
Scenariusz: Philippe Adamov
Rysunki: Philippe Adamov
Tłumaczenie: Jakub Syty
Tytuł oryginału: Dayak
Wydawnictwo: Kurc
Wydawca oryginału: Glenat
Data wydania: maj 2024
Liczba stron: 144
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 210 x 297
Wydanie: I
ISBN: 9788397073173

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz