niedziela, 30 czerwca 2024

X-Men. Punkty zwrotne. Plan X-Terminacji

Mutanci wchodzą w lata dziewięćdziesiąte


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Nieco ponad trzydzieści lat temu nakładem TM-Semic wyszedł „X-Men” 4/94 z krzykliwym napisem „Nowa generacja mutantów Jima Lee!” na okładce. Marvel Arek wiedział, jak zachęcić polskich czytelników do komiksów z mutantami – Jim Lee był wszak dla „The Uncanny X-Men” takim grafikiem jak Todd McFarlane dla „The Amazing Spider-Man”. Czyli twórcą niezwykle charakterystycznym i windującym sprzedaż na poziomy niespotykane.

„X-Tinction Agenda” – wybrane fragmenty tego właśnie ważnego wydarzenia w świecie mutantów z przełomu lat 1990 i 1991 stanowiły zawartość wspomnianego „X-Men” 4/94 i potem 5/94. W „Punktach zwrotnych” od Egmontu przyszedł właśnie czas na tę opowieść – tym razem w wersji pełnej i wzbogaconej o swego rodzaju preludium mające miejsce jeszcze przed „Inferno”, czyli ostatnio wydanymi w Polsce „Punktami zwrotnymi”. Musimy cofnąć się na chwilę do października i listopada 1988 roku, czyli do „The Uncanny X-Men” 235-238. Chris Claremont, etatowy scenarzysta przygód mutantów tamtych czasów, oraz Rick Leonardi i Marc Silvestri, główni rysownicy serii, przedstawili wówczas czteroodcinkową historię, w której po raz pierwszy pojawił się wątek Genoshy, wyspy jakże często pojawiającej się później we wszystkich X-tytułach aż do dnia dzisiejszego. W „erze post TM-Semic” najlepiej kojarzymy ją z pierwszego tomu „Nowych X-Men” Granta Morrisona – z hekatomby urządzonej tamtejszej społeczności przez mordercze Sentinele.


No ale to był rok 2001 – na razie jesteśmy trzynaście lat przed tymi wydarzeniami. Genosha jest małą wyspą leżącą na północny wschód od Madagaskaru, niedaleko Seszeli. Jej bogactwo pochodzi z usankcjonowanej przez tamtejsze prawo niewolniczej pracy mutantów. A właściwie „mutatów”, czyli dosłownie hodowanych w laboratoriach nosicieli genu X. Cztery odcinki „The Uncanny X-Men”, otwierające omawiany dziś tom „Punktów zwrotnych”, opowiadają o tym, jak tak zwani Werbownicy Genoshy, czyli rządowe bojówki działające (nielegalnie w świetle prawa międzynarodowego) poza granicami kraju, polują na mutatów–uciekinierów i „zdrajców narodu”. W ich ręce wpada niejaka Jennifer Ransome i dobrze nam znana z przyszłego „Inferna” Madelyne Pryor staczająca się już po równi pochyłej w stronę piekielnych czeluści. X-Men, nadal jeszcze ukryci przed całym światem, ruszają Madelyne na ratunek i w ten sposób dochodzi do ich pierwszej konfrontacji z największymi ciemiężycielami mutantów w historii świata.


Pojawienie się wątku Genoshy było nagłe, dość zaskakujące i niezapowiadające tak spektakularnej kontynuacji, jaka miała miejsce już dwa lata później, w listopadzie 1990 roku. Zaraz po pierwszym pojedynku z Sędziami Genoshy doszło do znanego już nam „Inferna”, a potem szybkiego powrotu X-Men do świata żywych i równie błyskawicznych kłopotów. Grupa poszła w rozsypkę, zaczęła używać niebezpiecznego portalu o nazwie „Siege Perilous”, doszło do dziwacznych amnezji i zaginięć, dochodziło do nieudanych prób reaktywacji drużyny i poważnych zmian u podstaw samych postaci – powrócił Banshee, Storm odmłodniała i stała się nastolatką (!), Psylocke wynalazła swój „psychiczny sztylet” i zmieniła całkowicie image (tak, na ten nieziemsko seksowny), pojawił się uroczy francuski rozrabiaka o pseudonimie Gambit i amerykańsko-hongkońska rozrabiara Jubilee, a dowództwo nad New Mutants objął człowiek-maszyna, czyli dobrze znany wszystkim komiksiarzom Cable – bohater, który w przyszłości ostro namiesza w świecie mutantów. Nadchodzą lata dziewięćdziesiąte, drodzy czytelnicy – już czuć ich charakterystyczny zapach i widać naprężone do granic wytrzymałości muskuły.


W Polsce nie wydano komiksów opowiadających o wydarzeniach pomiędzy „Infernem” a „Planem X-Terminacji” – choć swego rodzaju namiastką może być album „X-Men. Jim Lee” wydany przez Egmont w październiku 2019 roku. Znajdziemy w nim niemal wszystkie odcinki „The Uncanny X-Men” narysowane przez Jima Lee, rysownika debiutującego w numerze 248 z września 1989 roku. Lee, o dziwo, nie został okrzyknięty objawieniem od samego początku – pojawiał się potem sporadycznie zastępując Marca Silvestri (chociażby przy okazji „Aktów Zemsty”). W drugiej połowie 1990 roku Lee objął posadę rysownika „The Uncanny X-Men” na stałe – właśnie w czasach, gdy lekko już zapomniana historia koszmarnej wyspy została przywołana przez Chrisa Claremonta. Genosha nadal ukrywa przed światem swą przerażającą politykę wewnętrzną, ale już domaga się od USA pozwolenia na działanie na amerykańskiej ziemi – celem jest oczywiście pościg za „mutanckimi terrorystami” jak nazywano w Genoshy grupę X-Men i wszystkich ich sprzymierzeńców. I tu właśnie zaczyna się właściwy dziewięcioodcinkowy „Plan X-Terminacji” stanowiący drugą (większą) część najnowszych „Punktów zwrotnych”.


Crossover „The X-Tinction Agenda” wyszedł między listopadem 1990 a styczniem 1991 w trzech najważniejszych wówczas X-seriach – „The Uncanny X-Men”, „New Mutants” i „X-Factor”. Dwóch ostatnich składowych crossovera nie poznaliśmy w czasach TM-Semic. Serie pisane przez Louise Simonson i rysowane przez Roba Liefelda (dopiero dojrzewającego do absolutnej graficznej przesady, w jaką pójdzie w kolejnych latach) czy Jona Bogdanove nie były aż tak atrakcyjne, jak kooperacja Claremont/Lee, ale nie były niestety mniej istotne – wersja TM-Semic jest poszatkowana i niepełna. W awanturę wciągnięte zostały wszystkie trzy grupy mutantów Marvela – New Mutants i X-Men stają się obiektem ataku sił specjalnych Genoshy, a potem zostają uprowadzeni na wyspę. Ci, którzy ocaleli, plus X-Factor z niebezpośrednim błogosławieństwem Białego Domu, udają się do Genoshy na wojnę. „Plan X-Terminacji” jest oczywiście w przede wszystkim kolejną mocną bijatyką mutantów z ich wrogami, ale ma też nieco szerszy kontekst.


Wszystkie dotychczasowe narracje Claremonta o ucisku mutantów przez zwykłych ludzi, szykanach, uprzedzeniach i przemocy wchodzą w tym przypadku na najwyższy poziom. Claremont stawia swego rodzaju kropkę nad i podsumowuje swój podstawowy, ideologiczny wkład w X-komiksy. Genosha jest nawiązaniem nie tylko do eugenicznej, rasowej polityki nazistowskich Niemiec, ale i do bardziej wtedy współczesnego problemu apartheidu w Republice Południowej Afryki (nawet położenie geograficzne niemal się zgadza). Tak zwany „genżynier”, genoshański Mengele i bezwzględny wykonawca prawa obowiązującego na wyspie nazywa się… David Moreau – nie bez przyczyny oczywiście. Najlepszym jednak elementem całego crossoveru jest bez wątpienia kreacja głównego przeciwnika mutantów – oto przerażający Cameron Hodge, postać budząca prawdziwy niepokój. Jest to ewidentnie karykatura, robot–pająk z doczepioną głową, bardzo cartoonowy i przez to właśnie – niepokojący. Stare wypróbowane schematy fabularne z poprzednich komiksów Claremonta oczywiście nadal działają bez pudła, co w połączeniu ze zmianą w sposobie rysowania wychodzi serii na dobre.


Jim Lee jest niemal u szczytu swych możliwości (osiągnie go mniej więcej pół roku po „Planie X-Terminacji”). Znamy to – posągowe, ale jednocześnie smukłe i muskularne postacie, genialna dynamika scen akcji i wysoki poziom szczegółowości scenografii, broni, pojazdów i kostiumów. Rob Liefeld dopiero bierze rozbieg, ale widać od samego początku, że będzie szedł śladami Lee. Bogdanove natomiast rysuje po swojemu, jak zwykle „gumowato” i niezbyt realistycznie – nie jest źle, ale to nie jego styl będzie naśladowany w rozpoczynającej się właśnie dekadzie.


„Plan X-Terminacji” był pierwszą poważną próbą konsolidacji i systematyzacji świata mutantów po „Inferno”. Wspomniane już wcześniej wrota „Siege Perilous” dosłownie rozwaliły ten świat w drobny mak – „X-Tinction Agenda” zebrała rozsypane elementy, ustawiła wszystkich bohaterów na swoich miejscach, odkręciła niektóre niezbyt udane zmiany (nastoletnia Storm), uprawomocniła te zdecydowanie udane (Psylocke), nadała nowy rytm relacjom między bohaterami oraz samymi grupami i przygotowała grunt pod lata dziewięćdziesiąte, podczas których współpraca mutantów w ramach grup zadaniowych była wyjątkowo mocna i istotna. Jim Lee pozostał rysownikiem „The Uncanny X-Men” jeszcze pięć miesięcy – do numeru 277 z czerwca 1991 roku. Również i te odcinki znajdziemy we wspomnianym „X-Men. Jim Lee”. Co robił potem? To już materiał na kolejną opowieść – niedługo zajrzymy do „Legend X-Men” od Muchy.


„X-Tinction Agenda” największy wpływ wywarła na New Mutants – to oni dostali największego łupnia i ponieśli największe straty, niekoniecznie fizyczne. Po omawianych dziś wydarzeniach seria liczyła sobie jeszcze tylko trzy numery (pod wspólnym tytułem „Beginning of the End”) i zakończyła się w kwietniu 1991 na odcinku setnym. Co się tu nie wydarzyło – Cable ujawnił, kim tak naprawdę jest, zadebiutowali niezwykle później popularni Domino i Deadpool (!), oraz nieco mniej rozpoznawani Feral i Shatterstar. I – co ważne w kontekście następnych „Punktów zwrotnych” – niejaki Stryfe zdjął maskę i zapowiedział tym samym nadchodzącą „Pieśń Egzekutora”. W roku 1991 zakończyli swój żywot „New Mutants” i rozpoczęła się historia „X-Force” – grupy będącą niemal ucieleśnieniem szalonych, przeszarżowanych lat dziewięćdziesiątych w uniwersum Marvela. Ba, dziesięć lat później, znów trochę symbolicznie, „X-Force” przemianowane zostanie na „X-Statix”, których przygody wydała niedawno Mucha.

A więc mamy ostatnią dekadę dwudziestego wieku – teraz to się dopiero zacznie.





Tytuł: X-Men. Punkty zwrotne. Plan X-Terminacji
Scenariusz: Chris Claremont, Louise Simonson,
Rysunki: Rick Leonardi, Marc Silvestri, Jim Lee, Rob Liefeld, Guang Yap, Jon Bogdanove, John Caponigro
Tłumaczenie: Weronika Sztorc
Tytuł oryginału: X-Men Milestones. X-Tinction Agenda
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: maj 2024
Liczba stron: 320
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 9788328162723

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz