czwartek, 22 czerwca 2023

Amazing Spider-Man. Tom 1

Pająk (mój totem)


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Przygody Spider-Mana to od zawsze sprzedażowy samograj. Nikogo zatem nie dziwił fakt, że to od człowieka-pająka zaczęło wydawnictwo TM-Semic. Ale nie zawsze było tak fajnie. Druga połowa lat dziewięćdziesiątych przyniosła wielki kryzys i wielkość sprzedaży „The Amazing Spider-Man” poszybowała w dół. Na pomoc – Joseph Michael Straczynski.

No, może nie od razu. Pierwszym krokiem Marvela był „restart” serii – a właściwie jej numeracji. W listopadzie 1998 roku wyszedł zeszyt 441 a już w styczniu 1999 numeracja rozpoczęła się od „jedynki”. Nowy scenarzysta (Howard Mackie) i nowy rysownik (słynny John Byrne) mieli zapewnić sukces – ale tak się nie stało. Pomysły Mackiego nie zostały przyjęte zbyt dobrze przez czytelników, więc zwrócono się do Straczynskiego, znanego wtedy głównie z dopiero co zakończonego serialu „Babylon 5”. Mackie zakończył swój run na numerze dwudziestym dziewiątym i zagrał bardzo mocnymi kartami – Peter Parker i Mary Jane decydują się na separację. M.J. leci do Los Angeles robić karierę, a Peter przeprowadza się do małego mieszkanka bliżej cioci May i zastanawia się co dalej.


Nowy scenarzysta przygotował odpowiedzi, choć pewnie nie zawsze takie jakich bohater oczekiwał. Run Straczynskiego jest jednym z najdłuższych jakie kiedykolwiek miały miejsce – autor pisał przygody człowieka-pająka od 2001 do 2007 roku. Pierwszy zbiorczy tom od Egmontu składa się z szesnastu odcinków – wydanych w dość specyficznym okresie Marvela. Rok 2001 przyniósł spore zmiany w wielu sztandarowych seriach wydawnictwa – „Daredevil” Briana Michaela Bendisa, „X-Force” Petera Milligana (seria wydana w Polsce jako pierwszy tom „X-Statix”) czy wreszcie rewolucyjne „The New X-Men” Granta Morrisona. De facto Straczynski był dla „The Amazing Spider-Man” tym, kim właśnie Morrison dla „The Uncanny X-Men” – rewolucjonistą w podejściu do głównego bohatera/bohaterów i łamaczem schematów. Wraz ze Straczynskim człowiek-pająk wszedł w nowe stulecie.


Spider-Man to przede wszystkim Peter Parker – i ten właśnie fakt zdaje się podkreślać scenarzysta. Potężne fabularne uderzenie nadeszło już w pierwszych odcinkach – autor zakwestionował obowiązujący kanon dotyczący genezy mocy naszego bohatera. Krótko mówiąc, źródłem mocy nie był słynny napromieniowany pająk – ten był tylko jej przekaźnikiem, a pochodzi ona od tajemniczego międzywymiarowego bytu, który wybrał sobie Parkera na swojego awatara. Spotkany przez Petera Ezekiel nazywa tę moc „totemem Pająka”, a Peter, niczym Umpa-Pa z komiksów Goscinnego może od teraz zakrzyknąć „Pająk (mój totem)”. Mistycyzm, okultyzm, magia i siły nadprzyrodzone – tego tu jeszcze nie grali (no może trochę w „Ostatnich łowach Kravena” i „Tormencie”). Dołóżmy do tego straszliwego przeciwnika wzorowanego na postaci Drakuli (zwróćcie uwagę na przykład jak podróżował do Stanów Zjednoczonych) i mamy przepis na sukces. Albo na porażkę, bo tak odważna ingerencja w obowiązującą wersję historii Pajęczaka niesie ze sobą wielkie ryzyko. Na szczęście się opłaciło.


A to tylko początek. W pierwszym zbiorczym tomie znajdziemy jeszcze takie niespodzianki jak specjalny, emocjonalny (przesadzony w formie i skrajnie pompatyczny, ale pisany na świeżo po tragedii, więc nic dziwnego) odcinek poświęcony w całości wydarzeniom 11 września 2001 roku; specjalny, „beztekstowy” zeszyt należący do przedsięwzięcia „Nuff Said” (inne znajdziemy na przykład w ósmym tomie „Deadpool Classic” lub pierwszym „The New X-Men”); pojedynek Pająka z kolesiem używającym dziwnych portali do przemieszczania się wymiarem astralnym (tak, tym kojarzonym mocno z „Dr. Strange’em”) czy Doktorem Octopusem i jego podróbką. I teraz najważniejsze – o ile przed nadejściem Straczynskiego ta dynamiczna, superbohaterska i przeładowana akcją warstwa komiksu była najistotniejsza, tak teraz staje się równorzędna (a momentami nawet mniej ważna) ze sferą prywatną. Peter Parker dostaje u Straczynskiego więcej „czasu antenowego” niż jego przebrane w kostium (tfu, uniform, jak sam to zdecydowanie podkreśla) alter ego.


Brak Mary Jane u boku Petera to rzecz niecodzienna i dezorientująca czytelników przyzwyczajonych do „normalnego” stanu rzeczy. Jednak nowe, odważne podejście do postaci ciotki May jest jeszcze bardziej deprymujące – nie chodzi mi już nawet o kluczową niespodziankę jaką dla niej (dla nas) Straczynski przygotował. May staje się teraz etatową drugoplanową bohaterką (podejrzewam, że w tomie drugim czeka to również M.J.) a nie tylko przerywnikiem na jedną stronę, któremu właśnie udało się upiec jakąś szarlotkę i częstuje nią siostrzeńca. Sam Peter targany jest takimi rozterkami jak nigdy wcześniej i jest nam bliższy niż kiedykolwiek. Jest bohaterem głównie w cywilu – jako nauczyciel w szkole, społecznik, altruista. Pomaga przede wszystkim pojedynczym osobom, nie bierze udziału w wielkim przekrojowych bataliach z masą cudacznych wrogów – teraz jest kameralnie i bardzo swojsko. A jednocześnie duch Spider-Mana nie został wyrugowany z komiksu – krąży nad nim przez cały czas.


Straczynski nie bał się uderzyć w status quo i naruszyć, wydawać by się mogło nienaruszalne do tej pory, fundamenty. Zmiany te są odważne i choć wiadomo, że kolejni scenarzyści mogą je zawsze „odkręcić” to mimo wszystko – szacunek. Autor od razu zaczął też komentować uwagi czytelników (podobno naprawdę duża ilość była niezadowolona ze zmian i nie bała się tego wyrazić) samą fabułą swojego komiksu – w odcinkach z akcją w Los Angeles mamy filmową postać Człowieka-Homara, która… ech, zobaczycie sami. 

Rysuje „grafik charakterystyczny” John Romita Jr. Jego „kanciasty”, odchodzący od realizmu styl pasuje do nowego „Spider-Mana” zaskakująco dobrze. Jest oczywiście mocno wystylizowany (co ja uwielbiam i doceniam) ale nie aż tak, jak u innego twórcy charakterystycznego – Todda McFarlane’a. A podobno w kolejnych odcinkach jest tylko lepiej. Przekonamy się niedługo, bo już w grudniu dostaniemy drugi tom. 



Tytuł: Amazing Spider-Man. Tom 1
Scenariusz: J. Michael Straczynski
Rysunki: John Romita Jr.
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: The Amazing Spider-Man, vol.2 #30-45
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: kwiecień 2023
Liczba stron: 396
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328166486

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz