czwartek, 9 czerwca 2022

X-Men. Punkty zwrotne. Wojna o Mesjasza

Tysiąc lat w przód, czy trzydzieści w tył?


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Mutanci Marvela mają swój nowy cykl w Egmoncie. W grudniu 2021 roku ukazał się „Kompleks Mesjasza”, pierwszy tom „Punktów zwrotnych”, czyli przedsięwzięcia wydawniczego prezentującego te opowieści ze świata X-Men, które wyraźnie wpłynęły na ich dzieje. Teraz przyszła pora na „Wojnę o Mesjasza”, która, wbrew przewidywaniom, rewolucyjna wcale nie jest.

Fabuła „Kompleksu Mesjasza” obracała się wokół małej, dopiero co urodzonej, dziewczynki imieniem (znamiennym) Hope. Wszyscy chcą ją dorwać – źli mutanci dowodzeni przez Sinistera (aby ją wykorzysta w niecnych celach), chrześcijańskie bojówki „antymutanckie” (aby ją zabić), X-Meni (aby ją ocalić) i dwa mutanci z przyszłości (Bishop i Cable – jeden by zabić, drugi by ocalić, wiadomo). Skąd tyle hałasu o jedno dziecko? Hope jest pierwszym mutantem narodzonym po „Dniu M”, podczas którego dziewięćdziesiąt dziewięć procent homo superior utraciło swoje moce. Nic dziwnego zatem, że gdy na świecie pojawia się nowy nosiciel genu X, w społeczności mutantów zaczyna wrzeć. Dwaj bohaterowie podróżujący w czasie wiedzą jeszcze więcej – w przyszłości odległej o osiemdziesiąt lat mutantów czeka przerażający los i gehenna w obozach koncentracyjnych. Dlaczego tak się stało? Dziecko jest kluczem do zagadki, ale nie do końca wiadomo, czy będzie ono przyczyną tej tragedii, czy może jej zapobiegnie. Bishop i Cable mają odmienne zdania na ten temat – „Kompleks Mesjasza”, wypełniony nieustannymi walkami, pościgami, efektownymi pozami i błyskotliwymi przepychankami słownymi, kończy się przypadkową śmiercią profesora X (nie pomnę którą to już w historii?) i ucieczką Cable’a i Hope w przyszłość. „Nie ma już X-Men” mówi Cyclops nad trupem Charlesa Xaviera i potwierdza tym samym wagę „punktu zwrotnego” jakim był „Kompleks Mesjasza”.


No, niekoniecznie mamy do czynienia z końcem X-Men – ale wiadomo, trochę patosu musiało się tam znaleźć. Zaszły zmiany – to oczywiste. Seria „New X-Men” zastąpiona została przez „Young X-Men” a „X-Men” przez „X-Men Legacy”. Mutanci powoli podnoszą się z ziemi po omawianych właśnie wydarzeniach, a tu już nadciągają kolejne. Co dalej z Cable’em i Hope? „Wojna o Mesjasza” jest eventem, który podobnie jak „Kompleks…” przewinął się przez kilka tytułów z mutantami, choć tym razem mieliśmy do czynienia raczej z seriami pobocznymi. Rozpoczął się rok po ucieczce Cable’a jednoodcinkowym „X-Force/Cable. Messiah War” wydanym w maju 2009 roku i był kontynuowany w sześciu kolejnych odcinkach (trzy zeszyty „Cable” i trzy „X-Force” – wszystkie z czerwca, lipca i sierpnia 2009 roku). Całość, wzbogacona o ciekawe uzupełnienie w postaci swego rodzaju leksykonu zatytułowanego „X-Men: Future History – The Messiah War Sourcebook”, wyszła właśnie nakładem Egmontu jako „X-Men. Punkty zwrotne. Wojna o Mesjasza”.

Gdy opadł kurz po wydarzeniach wieńczących „Kompleks Mesjasza” Marvel postąpił raczej zachowawczo i nie wyeksploatował od razu całego potencjału tej historii. Regularne serie „X-Men” poszły swoimi ścieżkami i tylko dwie, wspomniane już wyżej serie („Cable” i „X-Force”, nowo powstałe na „pokompleksowym” gruncie) tak naprawdę kontynuowały tamte wątki. Pierwszą pisał Duane Swierczynski, który pokazał dalsze dzieje Cable’a i Hope uciekających w przyszłość przed wytrwale ścigającym ich Bishopem. Drugą przejęli Christopher Yost i Craig Kyle – opowiedzieli o wojnie X-Force (bardziej mrocznej, brutalnej i łobuzerskiej wersji X-Men) z Purifiers, czyli wspomnianymi na początku recenzji religijnymi oddziałami polującymi na mutantów. Obie serie dotarły do wspólnego punktu fabularnego w maju 2009, kiedy to Wolverine i X-Force zostali wysłani przez Cyclopsa w przyszłość do 2973 roku – były przesłanki ku temu, aby twierdzić, że Cable i Hope są w poważnym niebezpieczeństwie i to nie tylko z powodu Bishopa.


Cała fabuła „Wojny o Mesjasza” umiejscowiona jest w przyszłości odległej o niemal tysiąc lat, a czujemy się jakbyśmy udali się do 1992 roku. W tym postapokaliptycznym świecie członkowie X-Force trafiają na podejrzanie dobrze znane nam postacie. Bishop zawiera niestabilny sojusz ze Stryfe’em, czyli złym klonem Cable’a, którego fani TM-Semic dobrze znają z jednej z głośniejszych sag tamtych czasów – „X-Cutioner’s Song”. Świat przyszłości okazuje się hiperstchnicyzowanym, bio-cyberpunkowym, zdehumanizowanym miejscem, w którym Stryfe pokonał znienawidzonego Apocalypse’a i zaprowadził rządy terroru. Dołącza on do Bishopa i obiecuje pochwycić swego genetycznego bliźniaka oraz jego małą towarzyszkę, z wagi której nie zdaje sobie jeszcze sprawy. W to wszystko wplątują się X-Force, przebudzony przez jednego z nich przerażający Apocalypse a nawet… sam sypiący sucharami z rękawa Deadpool! A skąd on tutaj? Przeczytacie, zobaczycie. Co się dzieje? A no nieustanna bijatyka jak w latach dziewięćdziesiątych, zakończona w sposób, którego raczej się nie spodziewałem i wywołująca mieszane uczucia. Ale o tym za chwilę.

„Wojna o Mesjasza” jest tak właściwie czymś w rodzaju „elseworlda”. Jest to historia niby istotna i rozwijająca wreszcie wątki poprzedzającego ją „Kompleksu…” ale, mimo oznakowania jej logiem „Punktu zwrotnego”, nie przynosi rewolucyjnych zmian ani nie wpływa w istotny sposób na to, co dzieje się w świecie mutantów. Jest to raczej taki typowy crossover sprzed trzydziestu lat, kiedy to tego rodzaju przekrojowe wydarzenia były wyjątkowo modne. Otrzymujemy znowu jedną wielką bijatykę, do której twórcy zaangażowali Cable’a i Stryfe’a – dwie strony jednej monety, dwie postacie, które powstały w rzeczonych latach dziewięćdziesiątych i które zostały wręcz zdefiniowane przez zasady wówczas panujące. Są to bohaterowie uzbrojeni po zęby, brutalni, przeszarżowani – „więksi niż życie”. W dalszym ciągu bardzo dobrze prowadzona jest postać Bishopa, którego zaczynamy w końcu rozumieć, pojawia się w końcu „Ten Wielki Zły i Niepokonany” (wiecie już kogo mam na myśli), Deadpool jest głupawy, wkurzający i całkiem śmieszny jednocześnie, Wolverine zupełnie niepotrzebny a członkowie X-Force dość intrygujący (zwłaszcza Archangel mający dużą rolę do odegrania). Ktoś porywa Hope, potem ktoś ją ratuje, następnie ktoś jej grozi i znowu porywa i ponownie trzeba ją ratować. Dla fanów X-Men to chleb powszedni, dla innych prawdopodobnie zakalec. Pierwszych nie muszę zachęcać do tego albumu, drugich czuję się zobowiązany ostrzec.


Czepiać się można scenariusza ale sfera graficzna jest bardzo interesująca i niecodzienna. Odpowiada za nią dwóch twórców – Ariel Olivetti („Cable”) i Clayton Crain („X-Force”). Obaj rysują bardzo fotorealistycznie, dość „onirycznie” i w sposób raczej odbiegający od mainstreamu Marvela. Olivetti używa jasnych akwareli a jego styl przypomina trochę prace Juana Gimeneza w „Kaście Metabaronów”, o której już za trzy dni napiszę więcej. Crain z kolei jest dosłownie mroczny, używa bardzo ciemnych barw i momentami trzeba się dobrze przyjrzeć, aby nie przegapić ważnych elementów. Ale obaj panowie wykonali świetne i – co ważne – oryginalne ilustracje, które podnoszą ostateczną ocenę albumu.

Wydarzenia w przyszłości odległej o tysiąc lat ulokowały jednak Cable’a, Bishopa, Wolverine’a i resztę w kokonie tak mocno odrębnym od wydarzeń zawartych w innych seriach z mutantami, że można je w sumie czytać niezależnie. Narzekam na zakończenie, bo jeśli chodzi o bieżące wydarzenia ówczesnego mainstreamu Marvela, stoimy w miejscu. Dlatego uważam, że sygnowanie „Wojny o Mesjasza” logiem „Punktu zwrotnego” jest nieco na wyrost – chyba, że mamy na myśli całą nieformalną „trylogię Mesjasza”. Jeszcze w tym roku Egmont wyda jej ostatnią część – „Powtórne przyjście”



Tytuł: X-Men. Punkty zwrotne. Wojna o Mesjasza.
Scenariusz: Duane Swierczynski, Christopher Yost, Craig Kyle
Rysunki: Mike Choi, Clayton Crain, Ariel Olivetti
Tłumaczenie: Weronika Sztorc
Tytuł oryginału: X-Men Milestones. Messiah War
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: kwiecień 2021
Liczba stron: 248
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 9788328154414

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz