Chodzi o to, żeby coś czuć
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
„Sandman Uniwersum”, jubileuszowa inicjatywa wydawnicza DC Comics, powoli dobiega końca. Jako pierwsza do mety dociera ta seria, od której wszystko się zaczęło. Trzeci tom „Śnienia”, zatytułowany „Jeden magiczny ruch”, pojawił się właśnie na naszym rynku.
W pierwszym tomie zastaliśmy Śnienie zdewastowane, pęknięte i opuszczone. Daniel, syn i następca Morfeusza, opuścił swe królestwo. Chaos, totalitarne rządy Sędziego Stryka i ogólna degrengolada magicznej krainy okazały się jednak mało ważne, gdy do gry weszła dziwna ni to istota, ni to program komputerowy. Sztuczna inteligencja, mieniąca się „bezcielesną świadomością złożoną z kilkunastu bilionów samodostosowujących się instrukcji”, wypełniła lukę pozostawioną przez Daniela i w autorytarny, totalnie nieludzki (bo maszynowy), sposób zaczęła rządzić Śnieniem. Nie pomogły poszukiwania byłego władcy prowadzone przez Dorę, główną bohaterkę serii i kruka Matthew – Daniel nie wrócił, choć wiemy, że kontynuuje swą niezrozumiałą odyseję przez świat realny. Śnienie tymczasem destabilizuje się coraz bardziej, a sztuczna inteligencja (nosząca teraz imię Wan) staje się dla niego największym zagrożeniem. Tom drugi na sam koniec wprowadza do fabuły nieznaną do tej pory postać – mężczyznę pogrążonego w katatonii, który zdecydowanie ma coś wspólnego z tym, co się tu wyprawia.
Trzeci tom „Śnienia”, największy objętościowo ze wszystkich, zawiera osiem ostatnich odcinków dwudziestoczęściowej serii, wydanych między listopadem 2019 a czerwcem 2020 roku. Pierwszy odcinek jest przerywnikiem, krótką historią przypominającą nieco pewne fabularne zagrania praktykowane przez Neila Gaimana w „Sandmanie”. Magiczne istoty, mocno już zapomniane przez ludzi, tworzą razem coś w rodzaju grupy wsparcia i walczą o przetrwanie w nadciągającej nieubłaganie erze nowoczesności. „Jesteśmy tym, czym nas tworzą” – mówią istoty i tym samym nakreślają mniej więcej ideę nie tylko trzeciego tomu, ale i całego „Śnienia”. Zaraz potem wracamy do głównej fabuły, w której stopniowo poznajemy odpowiedzi na dręczące nas pytania. Chyba wszystkie – ja nie miałem po zakończeniu lektury żadnych niepasujących elementów układanki.
Dowiadujemy się kim jest Dora i dlaczego jest główną bohaterką serii. Poznajemy specyfikę bardzo niecodziennej inwazji na Śnienie, którą „uosabia” Wan – poznajemy też historię „nieprzytomnego kolesia w łóżku”. No i okaże się również, gdzie, kiedy i dlaczego nowy władca Krainy Snów opuścił swoją domenę – i czy wróci. Simon Spurrier bardzo zgrabnie powiązał wszystkie luźne wątki – trzytomowe „Śnienie” jest kompletną, zamkniętą historią, trzymającą na tyle blisko ideologii „Sandmana”, aby było to rozpoznawalne i na tyle daleko, aby nie można było rzucać oskarżeń o epigonizm.
„Sny to natchniona interpretacja chaosu” – chodzi mniej więcej o to, co już znamy z komiksów Gaimana. Skrajnie racjonalna, logiczna, zerojedynkowa sztuczna inteligencja nie pasuje do świata, w którym się znalazła – jest cierniem wbitym w Śnienie, destabilizującym je u samych podstaw. Kraina Snów u Spurriera jest wspólną płaszczyzną, w której istnieją sny, marzenia, archetypy, symbole i wszelkie irracjonalne, nielogiczne i abstrakcyjne twory ludzkich umysłów. Coś w stylu Immaterii z „Promethei” Alana Moore’a. To głównie stąd wypływają wszelkie narracje i opowieści – a skoro „im bardziej zgrabna opowieść, tym mniej szczera”, rozumiemy w końcu, dlaczego Spurrier tak bardzo gmatwa swój przekaz. Ogólnie ¬ „Śnienie” opowiada o tym, że musi istnieć irracjonalność, jeśli ma istnieć człowiek. Jej rugowanie, czyli efekt komiksowej inwazji na Krainę Snów, oraz zastępowanie jej ekstremalnie utylitarnym, komputerowym i racjonalnym podejściem do życia, to rugowanie samego człowieczeństwa. „Chodzi o to, żeby coś czuć” – nie będziemy czuli, jeśli zamienimy się w bezduszne roboty.
„Sandman” poruszał bardzo podobne zagadnienia, a „Śnienie” pisze do nich komentarz. Spurrier rozpisał całą intrygę rewelacyjnie, objaśnił cele i tajemnice SI pierwszorzędnie. Znów aspiruje do bycia „Gaimanem 2.0” – mamy pewien barok narracyjny, metafory o zbyt wielkiej liczbie poziomów i po prostu za dużo tekstu, prowadzącego donikąd. Jednak mimo balansowana na cienkiej granicy przesady, Spurrier nie spada w przepaść i broni swój projekt w sposób bardzo udany. Przykładają się też do tego rysownicy, trzymający się pewnych graficznych zasad ustalonych już na samym początku serii. Niezwykłe kadrowanie, oniryzm, ścieżki wytyczone już wcześniej przez J.H. Williamsa III w absolutnie genialnym komiksie „Sandman. Uwertura” (i niemal genialnej, wspomnianej już „Promethei” – graficy „Śnienia” poziomu Williamsa nie osiągają, ale i tak radzą sobie bardzo dobrze.
„Sandman Uniwersum” trwa. Oby tak dalej – w tym roku czeka nas jeszcze trzeci tom „Lucyfera”.
Tytuł: Śnienie. Tom 3. Jeden magiczny ruch
Scenariusz: Simon Spurrier
Rysunki: Bilquis Evely, Abigail Larson, Dani, Matias Bergara, Marguerite Sauvage
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: The Dreaming, vol. 3. One Magical Movement
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: lipiec 2022
Liczba stron: 200
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328155923
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz