Między złotem a srebrem
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Pół roku temu Egmont wydał zbiór komiksów z Batmanem autorstwa jednego z najsłynniejszych twórców DC – „Batman. Ego i inne opowieści” napisany i narysowany przez Darwyna Cooke’a. Dziś napiszę kilka słów o dziele uznawanym powszechnie za opus magnum autora i jedną z najlepszych powieści graficznych w historii wydawnictwa DC Comics. Oto „Nowa granica” – prawdziwy hołd i oda do amerykańskiego komiksu superbohaterskiego.
W 1999 roku włodarze DC zaproponowali Darwynowi Cooke’owi napisanie historii o Amerykańskiej Lidze Sprawiedliwości. Cooke był już wtedy uznanym twórcą – zarówno na polu komiksu jak i animacji (współpracował z Bruce’em Timmem przy słynnym serialu „Batman. The Animated Series”). Nie był jednak zainteresowany opowiadaniem po raz kolejny o Lidze – tym bardziej, że dokładnie w tym okresie wielkie sukcesy odnosiła seria „Justice League of America” autorstwa samego Granta Morrisona. Ale może fajnie byłoby opowiedzieć o tym, co spowodowało, że Amerykańska Liga Sprawiedliwości w ogóle powstała? Wiemy, że pierwszym, oficjalnym występem Ligi była walka potworem o imieniu Starro the Conqueror (tak, to ta wielka rozgwiazda z jednym okiem, z którą zmierzyć się musiał ostatnio w kinie „Legion samobójców”) w dwudziestym ósmym numerze „The Brave and The Bold” z marca 1960 roku. Co doprowadziło do tego wydarzenia?
Darwyn Cooke był zachwycony możliwością eksploracji tego niezbyt mocno rozwiniętego fabularnie okresu w historii DC Comics. Sam zakochał się i wychował na okresie późniejszym, kiedy to komiksowe lata sześćdziesiąte mieniły się blaskiem Srebrnej Ery. Ale jakoś musiało dojść do tej superbohaterskiej ekspansji z jego lat dziecięcych, musiała się ona jakoś narodzić na palenisku Ery Złotej wygaszonym przez tryby historii i kapryśne gusta czytelników. Sześcioodcinkowa opowieść „The New Frontier” miała być takim właśnie uzupełnieniem białych plam na kartach historii DC i jednocześnie „listem miłosnym” dla całego gatunku. Darwyn Cooke wpadł na znakomity pomysł – postanowił przedstawić herosów DC tak, jakby wszyscy żyli w czasie rzeczywistym, w latach czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Fabuła „Nowej granicy” obejmuje piętnaście lat – od roku 1945 do 1960. Skąd ten wybór? Otóż to właśnie piętnastolecie było w opinii Cooke’a swego rodzaju „martwym okresem” pomiędzy Erą Złotą (zakończoną według znawców w roku 1954 wraz powstaniem instytucji amerykańskiej cenzury komiksowej, ale w przypadku gatunku trykociarskiego nastąpiło to w praktyce razem z zakończeniem Drugiej Wojny Światowej) a Erą Srebrną (oficjalnie rozpoczętą w roku 1954, ale tak właściwie prawdziwa jej superbohaterska eksplozja nastąpiła dopiero pod koniec lat pięćdziesiątych).
„Komiksowe życie” herosów DC było jednocześnie wspaniałą ilustracją przemian komiksu amerykańskiego w pierwszych latach po wojnie – dotyczyły one nie tylko sposobu pisania scenariuszy i rysowania ilustracji, ale również celu w jakim komiksy w ogóle powstawały. W latach pięćdziesiątych nikt oczywiście nie używał pojęć „Złotej”, czy „Srebrnej” Ery – dopiero po paru dekadach czytelnicy i krytycy komiksowi dostrzegli pewne wzory i schematy. Cooke zebrał wszystkie postacie DC istniejące w komiksach już przed rokiem 1945 (nie istniało jeszcze wtedy pojęcie „ciągłości uniwersum DC”, nikt nie dbał o jakąkolwiek spójność fabularną w tamtych czasach i każdy bohater „żył” niejako we własnym, odrębnym mikrokosmosie) oraz te, które zaczęły pojawiać się później i umieścił je we jednym, wspólnym świecie i zmienił niektóre „kanoniczne” wydarzenia, aby zadbać jako tako o spójność zbudowanej właśnie rzeczywistości. Świetnym pomysłem było również to, że kolejni bohaterowie pojawiają się w świecie komiksu dokładnie w tych latach, w których faktycznie wydano pierwsze zeszyty z ich przygodami – rewelacyjne rozwiązanie, choć oczywiście nie nowe (patrz chociażby „Miracleman” Alana Moore’a). A więc Superman, Batman, Wonder Woman, pierwszy Flash (Jay Garrick) czy pierwsza Zielona Latarnia (Alan Scott) już działają i walczą z przestępczością. Bohaterowie nowi, jak chociażby Barry Allen i Hal Jordan („srebrne” wersje Garricka i Scotta) dopiero się pojawią. A sama rzeczywistość komiksu pełni rolę komentarza do wydawniczej historii DC i wszystkich jej perturbacji.
Jak wyglądała zatem rzeczywistość „Nowej granicy”? Świat roku 1945, w którym ludzie (zarówno czytelnicy DC sprzed lat, jak i ich komiksowi odpowiednicy, „prawdziwi” ludzie z fabuły wymyślonej przez Darwyna Cooke’a) zaczęli uświadamiać sobie, że „już nie potrzebują superbohaterów”? Symbolicznym zakończeniem Drugiej Wojny Światowej w omawianym dziś komiksie była specyficzna misja ratunkowa. „Trzeba było mieć jaja ze stali, aby otwierać projekt traktujący o historii powstania Ligi Sprawiedliwości trzydziestostronicową sceną z dinozaurami i paroma nieznanymi bohaterami komiksów wojennych z DC Comic” – napisał o tym w posłowiu Darwyn Cooke. Amerykański oddział „Straceńców”, pochodzący ze „Spangled War Stories”, jednej z niezliczonych antologii komiksowych Złotej Ery, których głównymi bohaterami byli dzielni żołnierze, trafia na tajemniczą wyspę na Pacyfiku i walczy z prehistorycznymi gadami, jakimś cudem ocalałymi do dziś. Kończymy okres wojenny i zaczynamy zimnowojenny – świat czekają naprawdę spore zmiany.
Komiks superbohaterski w końcówce lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych podupadł. Zamaskowani i cudacznie poubierani herosi walczyli przecież głównie z nazistami i podnosili na duchu amerykańskie społeczeństwo – nie uczestniczące bezpośrednio w wojnie, ale błądzące myślami gdzieś tam, gdzie teraz są „ich chłopcy”. Gdy wojna się skończyła „metaludzie” stali się „bezrobotni” i zaczęli pojawiać się w komiksach coraz rzadziej. Gwoździem do trumny okazał się, wprowadzony w 1954 roku, Kodeks Komiksowy ostro cenzurujący przemoc, erotykę i treści nieodpowiednie dla młodego czytelnika, których w Złotej Erze było całkiem sporo. Sytuacja ta ma bezpośrednie odzwierciedlenie w fabule „Nowej granicy”. W Ameryce trwa paranoja makkartyzmu – nagonka na „czerwonych” zatacza coraz szersze kręgi. Wszyscy zamaskowani herosi muszą ujawnić swą tożsamość albo ich działalność zostanie zdelegalizowana. Potężni „magiczni” nadludzie Złotej Ery, emocjonalnie nie związani zbyt mocno z ludzkością, odeszli – takie potęgi jak Spectre, Dr Fate, Phantom Stranger, Kapitan Marvel i Zatanna udali się na Księżyc i zajmują się sobie tylko znanymi sprawami. Superman i Wonder Woman, jako herosi nieukrywający twarzy za maską, pracują dla rządu i wykonują pewne misje – związane z innymi niepokornymi nadludźmi lub chociażby w Indochinach, gdzie Francuzi i Wietnamczycy skoczyli sobie do gardeł. Batman został oczywiście wyjęty spod prawa – ukrywa się w Gotham i nadal walczy ze zbrodnią po swojemu. Rozpoczął się „okres bez bohaterów”.
Darwyn Cooke, poprzez fabułę „Nowej granicy” udowadnia, że herosi są nam jednak potrzebni. Powinni pojawi się „Nowi superbohaterowie”, tacy na miarę nowych, bardzo trudnych i skomplikowanych czasów. Autor wykonał wielką pracę, mającą na celu wiarygodne przedstawienie realiów historycznych, politycznych kulturalnych i społecznych lat pięćdziesiątych – mamy makkartyzm, zimną wojnę, wyścigi technologii kosmicznych, prześladowania mniejszości rasowych, bigoterię, walkę o prawa obywatelskie, antykomunizm i coraz wyraźniejszy postęp techniczny. W takiej właśnie rzeczywistości poznajemy nowych bohaterów. Hal Jordan jest pilotem myśliwca, weteranem z Korei, który po powrocie z frontu zatrudnia się w „Ferris Aircraft” i bierze udział w przygotowaniach do misji na Marsa. No a z Marsa właśnie przybywa niejaki J’onn J’onzz, zmiennokształtny kosmita, który ukrywa się na Ziemi pod postacią detektywa Johna Jonesa. Policyjny technik, Barry Allen, zostaje trafiony błyskawicą i zostaje kolejnym najszybszym człowiekiem na Ziemi. To właśnie tę trójkę – Zieloną Latarnię Srebrnej Ery, Marsjańskiego Łowcę Ludzi oraz Flasha Srebrnej Ery – Cooke uczynił głównymi bohaterami. Oprócz nich, gdzieś tam w tle przewija się cała ówczesna menażeria DC – Suicide Squad, Challengers of the Unknown, Rick Flagg, Lois Lane i Jimmy Olsen, Green Arrow, czy wreszcie Wielka Trójca, czyli Wonder Woman, Superman i Batman. Ale to głównie „nowych herosów” obserwujemy – oddzielne z początku narracje i przygody, zaczynają się powoli zazębiać, prowadząc ostatecznie w połowie komiksu do jednej wspólnej osi fabularnej. Oto „Centrum” – byt zagrażający całej naszej planecie.
Jak przystało na opowieść w duchu Srebrnej Ery zagrożenie musiało być globalne, kosmiczne i monstrualne. Na trop Centrum wpada Batman, rozwiązujący sprawę tajemniczego, krwawego kultu w Gotham i zdobywający nieoczekiwanego sojusznika w postaci detektywa Johna Jonesa. Wszystkie wydarzenia w komiksie kierują nas w stronę nieuchronnej konfrontacji z Centrum – istotą widzącą w ludziach tylko zagrożenie i dążącą tylko i wyłącznie do eksterminacji naszego gatunku. Tak, to jest właśnie idea Srebrnej Ery – czarno białe podziały, brak jakichkolwiek niuansów i szarości, konfrontacja kryształowych moralnie bohaterów z jednoznacznie złym przeciwnikiem. Jednocześnie jest to bardzo udana próba przeniesienia zasad Srebrnej Ery na nowoczesny grunt – sama narracja i sposób w jaki opowiadana jest cała historia jest na wskroś dwudziestopierwszowieczny. Komiks kończy się kadrem, będącym unowocześnioną wersją okładki wspomnianego już dwudziestego ósmego numeru „The Brave and the Bold” – świeżo uformowana Liga Sprawiedliwości rozpoczyna walkę ze Starro. Historia zatacza koło – mamy rok 1960, wracamy niemal do samych początków Srebrnej Ery, przed nami tytułowa „nowa granica”.
No właśnie – tytuł jest oczywiście nawiązaniem do przemówienia Johna Fitzgeralda Kennedy’ego z 1960 roku, kiedy to rozpoczynał walkę o fotel prezydencki. Darwyn Cooke, podobnie jak JFK, twierdził, że przed ludzkością (uniwersum DC) stoją nowe wyzwania, nowe ideologie i technologie, nowe problemy do rozwiązania i potrzebni są do tego nowi bohaterowie oraz nowe wzorce do naśladowania. Kennedy porównywał obywateli USA, stojących u progu lat sześćdziesiątych do pionierów sprzed około stulecia, których wabił niezmierzony, groźny i niezbadany Dziki Zachód. Oni też mieli wtedy swoją „nową granicę” do przekroczenia. Lata sześćdziesiąte uznawane są przez wielu za dekadę, podczas której zachodni świat zmienił się bardziej, niż przez wszystkie wcześniejsze sześć dekad dwudziestego wieku – rewolucja obyczajowa, seksualna, dojrzewanie społeczeństwa i wielka waga tego okresu. Wejść trzeba weń z optymizmem, nadzieją, zapałem i motywacją – taką między innymi rolę mają także pełnić „nowi bohaterowie”.
Darwyn Cooke powiedział, że uosabiać ich ma właśnie nowo utworzona Liga Sprawiedliwości. Siedmioro dziwnych osobników, dziecinnie wierzących w dobro drzemiące w człowieku i z tego powodu czyniącym go wartym uratowania. Czyste, bezinteresowne poświęcenie, definicja superbohaterstwa – siedmiu nadludzi zdolnych do zniszczenia planety postanawia ją chronić. Szlachetni, pełni optymizmu, nieskalani, pozytywni. Srebrna Era pełną gębą – po to właśnie mamy bohaterów. Podobne idee przekazywał Mark Waid w „Kingdom Come” – Alan Moore i Frank Miller sprowadzili w 1986 roku mrok do uniwersum DC, a nihilizm był często mylony z dojrzałością. Wróćmy na chwilę do ideałów superheroizmu – naiwnych oczywiście i nierealnych, ale inspirujących i dających nadzieję.
Cooke zarówno napisał i narysował „Nową granicę”. Graficznie nawiązał rzecz jasna do Jacka Kirby’ego oraz amerykańskich wydawnictw komiksowych z lat pięćdziesiątych. Całość przypomina również bardzo mocno stylistykę słynnego serialu animowanego z lat dziewięćdziesiątych „Batman. The Animated Series” – Darwyn Cooke asystował przy nim głównemu grafikowi, Bruce’owi Timmowi. Pięknie to wygląda, bardzo retro, pastelowo i ciepło – zgodnie z ideą całego komiksu. W 2008 roku miał premierę krótki, siedemdziesięciopięciominutowy film animowany „Justice League: The New Frontier”, będący adaptacją omawianego dziś komiksu. Cooke pracował również i przy nim, zatem adaptacja jest dość wierna zarówno pod względem scenariusza jak i rysunku – choć wiadomym jest, że twórcy musieli pójść na skróty z powodu ograniczonej ilości czasu.
„Nowa granica” Darwyna Cooke’a jest bez wątpienia jednym z najlepszych i najważniejszych komiksów DC w całej historii wydawnictwa. Dla fanów superbohaterszczyzny to oczywiście lektura obowiązkowa.
Tytuł: Nowa granica
Scenariusz: Darwyn Cooke
Rysunki: Darwyn Cooke
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: The New Frontier
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: grudzień 2015
Liczba stron: 520
Oprawa: twarda
Papier: offset
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 9788328110724
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz