czwartek, 20 października 2022

Republika czaszki

Kryształowi piraci


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Wydawnictwo Lost In Time wydało właśnie kolejny komiks europejski – będzie przygoda, awantura, morskie bitwy, teksty o honorze i oddaniu, no i oczywiście piraci. „Republika czaszki” rewolucji na rynku nie zrobi, ale na pewno znajdzie czytelników, którzy spędzą przy niej bardzo miłe chwile. Znajdzie też sceptyków.

Rok 1718. Karaiby, a dokładnie okolicy wyspy Nassau. Piraci przejmują holenderski statek kupiecki i wcielają w swoje szeregi zdecydowaną większość załogi. Darują też życie dowództwu, okazują tym samym swą moralną i cywilizacyjną wyższość. Nowo mianowany kapitan piratów, białowłosy nie-marynarz Sylla, przekazuje nowo zdobyty statek swemu kwatermistrzowi Olivierowi de Vannes i każdy rusza w swoją stronę. „Fortuna”, nowo ochrzczony bryg Oliviera znajduje jeszcze inny statek, na którym doszło do buntu i władzę przejęła afrykańska królowa, jeszcze niedawno niewolnica Maryam, i jej poddani.  I znów kryształowa moralność i dobro pirackiej braci powodują, że Maryam staje się ich równorzędną partnerką na morzu i wielce szanowaną przywódczynią piratów. Fabuła komiksu nie jest mocno rozciągnięta w czasie – obserwujemy kres epoki karaibskich piratów, ich starcia z Brytyjczykami czy Hiszpanami, czujemy ich pragnienie sprawiedliwości i zemsty za zabicie Czarnobrodego, płyniemy do Afryki i bierzemy udział w awanturniczej przygodzie. No i trochę kiwamy z politowaniem głową.


Autor scenariusza, Vincent Brugeas, od samego początku mówi, co jest podstawowym celem jego komiksu. Przedstawienie legendy pirackiej epoki w sposób nieco inny niż robi to historia. Nie popkultura, bo ta od zawsze przedstawia piratów w bardzo romantyczny, nieco infantylny, sposób – który chłopiec w dzieciństwie nie udawał pirata dokonującego abordażu na statek pełen skarbów? Piraci w popkulturze są bardzo kreskówkowi, mają twarz kapitana Sparrowa i, ho ho ho, piją dużo rumu. Wiemy jednak dobrze, że piraci byli po prostu przestępcami, sięgającymi po nie swoje. Brugeas próbuje skłonić nas do innego spojrzenia na ten kawałek historii.

Piraci byli według niego pierwszymi buntownikami wobec skrajnie kapitalistycznemu postrzeganiu świata. Zachodnie społeczeństwo siedemnastego i osiemnastego wieku było zepsute i skorumpowane – niewolnictwo, przemoc, nierówności społeczne. Piraci byli wyrzutkami, którzy postanowili wziąć odwet za owym społeczeństwie, zemścić się za wyrzucenie poza margines i przemocą wziąć co się im należy. Marynarka handlowa tamtych czasów była ekstremalną emanacją ówczesnego kapitalizmu – piraci, byli pierwszymi korpoludkami, których ktoś przycisnął butem o jeden raz za dużo i postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. A znali tylko jedną skuteczną broń – fizyczną przemoc. Tak walczyli z przemocą o wiele bardziej groźną – instytucjonalną, „matką wszystkich przemocy”.


Niby wszystko ok, rozumiemy takie podejście do historii piractwa, można ich jakoś usprawiedliwić i wytłumaczyć. Ale w „Republice czaszki” idzie to w taką przesadę, że nie da się tego czytać z przymrużeniem oka i dystansem. Piraci się tu kryształowi, piękni, jak z reklamy hollywoodzkiego blockbustera, pompatyczni, absurdalni i bardzo papierowi. Wszyscy czynią zło, tylko nie oni. To oni oszczędzają pokonanych wrogów, puszczają panie przodem i ani myślą, żeby w międzyczasie zadrzeć im kieckę do góry. Jeśli grabią to tylko tych krwiożerczych magnatów z Kompanii Wschodnioindyjskiej. Demokraci pełni honoru i altruizm – no i abstynenci, piją tylko okazyjnie! Wiemy dobrze, że nic w historii świata nie jest absolutnie czarne ani białe. Chyba, że mowa o realiach „Republiki czaszki” – to wtedy tak.


Rysuje Ronan Toulhoat, który w komiksach „kostiumowych” czuje się jak ryba w wodzie. Całkiem niedawno mogliśmy oglądać jego prace w dwóch odcinkach „Ira Dei” od Taurus Media. W „Republice czaszki” pokazuje pełnię swoich możliwości – precyzyjny rysunek, monumentalne (naprawdę) sceny walk i bitew morskich i scenografie. Nie znam się na marynistyce, historii piractwa i konstrukcji osiemnastowiecznych statków, ale wierzę, że Toulhoat oddał graficznie realia tamtych czasów bardzo wiernie. Widać, że jest tu włożony spory kawał serca, że był research i poświęcenie. Za grafikę – brawo.

Ale za całokształt nie mogę wystawić wysokiej oceny. Bardzo średni to komis, choć nie odmawiam mu sprzedażowego potencjału. Radykalny, jednostronny, mało wiarygodny, pisany pod tezę. Ja nie tego szukam w popkulturze, nie wierzę Brugeasowi za grosz i uważam, że zwyczajnie przesadził. Szukacie naprawdę dobrego komiksu? To chyba nie tutaj.



Tytuł: Republika czaszki
Scenariusz: Vincent Brugeas
Rysunki: Ronan Toulhoat
Tłumaczenie: Jakub Syty
Tytuł oryginału: La Republique du Crane
Wydawnictwo: Lost in Time
Wydawca oryginału: Dargaud
Data wydania: lipiec 2022
Liczba stron: 240
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 215 x 290
Wydanie: I
ISBN: 9788367270090

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz