wtorek, 23 marca 2021

Joker. Zabójczy uśmiech

Istnieją dwa światy


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Nowa inicjatywa wydawnicza Detective Comics, o intrygującej nazwie „DC Black Label”, to dwa pomysły realizowane jednocześnie. Etykietowanie („Label” zobowiązuje) starych serii nowym logo i obdarzanie ich w ten sposób drugim życiem to pomysł pierwszy. Zupełnie nowe miniserie skierowane do dorosłego, doświadczonego i wymagającego odbiorcy to pomysł drugi. „Harleen”, „Batman. Biały rycerz”, „Batman. Przeklęty”, „Batman. Ostatni rycerz na Ziemi” czy kompletnie nieudany „Superman. Rok pierwszy” - te tytuły już znamy. Pora na kolejny.

„Batman. Zabójczy uśmiech” jest zbiorczym wydaniem czterech komiksów, które dla „DC Black Label” przygotował znany i uznany już duet – Jeff Lemire i Andrea Sorrentino. Trzy pierwsze to miniseria „Joker: Killer Smile” wydana między grudniem 2019 i kwietniem 2020 roku. Panowie autorzy pracowali w tym czasie równolegle nad inną serią – „Gideon Falls” dla wydawnictwa Image. I, co tu dużo pisać, podobieństwa widać na każdym kroku – ale do tego jeszcze wrócimy. Skupmy się trochę na fabule.


Doktor Ben Arnell, szczęśliwy mąż i ojciec, odnoszący sukcesy psychiatra, postanawia uleczyć Jokera. Ten siedzi zamknięty w Azylu Arkham w celi za niezniszczalną szybą – doktor ochoczo przystępuje do pracy. Dostał właśnie pozwolenie na trzytygodniowy cykl sesji terapeutycznych z Jokerem. Nie ma się czego bać, nic nam nie grozi, to tylko rozmowa, prawda? No niby tak, tylko skąd te coraz częstsze luki w pamięci, zaburzenia w postrzeganiu czasu, koszmary senne i napady agresji? Ben Arnell nie znajduje w Arkham zawodowego spełnienia – czeka go tylko horror. Czwarty odcinek to koda do „Joker: Killer Smile” zatytułowana (uwaga!) „Batman: The Smile Killer”. Jeff Lemire wychodzi tu z bardzo podobnego założenia jak w swoim innym komiksie z akcją osadzoną w psychiatryku, który napisał dla Marvela cztery lata wcześniej. Ale o co dokładnie chodzi proponuję sprawdzić samodzielnie – w tym momencie pisanie o fabule „Zabójczego uśmiechu” należy bezwzględnie zakończyć.


Alan Moore stwierdził w „Zabójczym żarcie”, że ludzi zdrowych i „normalnych” oddziela od chorych, groźnych szaleńców „tylko jeden zły dzień”. Każdy z nas, doprowadzony do ostateczności, pęknie i przejdzie na drugą stroną lustra – wszak, jak dobrze wiemy, „żyjemy w społeczeństwie”. Podobnie jest u Lemire’a, który dość wyraźnie nawiązuje do arcydzieła Moore’a (chociażby tytułem). Istnieją bowiem dwa światy oddzielone bardzo cienką, łatwą to przegapienia granicą. Joker pyta Arnella: „Co się stanie, gdy zaczniesz tracić orientację, w którym się znajdujesz?”. Lemire i Sorrentino przyznawali, że najistotniejsze w ich pomyśle na komiks dla „DC Black Label” była koncepcja obłędu, jako idei rozprzestrzeniającej się w niekontrolowany sposób. Czy jesteśmy świadomi własnego osuwania się w szaleństwo? Czy rejestrujemy moment przejścia przez ową metaforyczną granicę między światami?

Joker jest tu kimś w rodzaju Hannibala Lectera – samym tylko dialogiem potrafi wejść głęboko do umysłu rozmówcy i narobić tam bałaganu. Szaleństwo jest skrajnie zaraźliwe, ma tendencję do błyskawicznego rozprzestrzeniania się i – co ważne – niezauważalności w początkowym etapie. Dostrzegamy je bowiem dopiero, gdy jest za późno. Joker to pacjent zero i władca umysłów dokładnie taki sam (a może nawet gorszy) jak w "Harleen" – innym komiksie z „DC Black Label”. W położeniu doktora Arnella był tam nikt inny jak doktor Harleen Frances Quinzel, znana wszystkim jako Harley Quinn.


Grafiki Andrei Sorrentino to jak zwykle mistrzostwo świata. Rysuje on dokładnie tak samo psychodelicznie jak we wspomnianym „Gideon Falls”. Szaleństwo bijące z układu kadrów, rysunkowej „narracji”, pomysłowych przejść między kolejnymi wydarzeniami jest celowe – wszystko dyktuje horror subiektywnego oglądu świata przez bohaterów. Obiektywnie jednak rzecz biorąc, wszystko zdaje się „normalniejsze” niż mainstreamie Detective Comics. Joker to nie jest jakiś groteskowy, straszny klaun z rozciągniętym uśmiechem. To zwykły człowiek z białą skórą, co pogłębia tylko wrażenie niesamowitości. Podobnie samo Gotham – tu nie ma mrocznego, charakterystycznego gotyku, który dobrze znamy. To realistycznie przedstawione miasto, które wykrzywia dopiero interpretacja osoby stojącej na jego ulicy. „Joker. Zabójczy uśmiech” to realizm zewnętrznej kreacji postaci i jednoczesny skrajny surrealizm ich stanów wewnętrznych i percepcji.

Teoretycznie rzecz biorąc dostaliśmy najprostszy fabularnie komiks „DC Black Label” – kameralną, krótką historię o jasnej puencie. Tak czujemy po zakończeniu trzeciego odcinka. Ale potem przychodzi „Batman. The Smile Killer” i burzy to, co sobie poukładaliśmy. A jeśli wydaje się nam, że nie burzy, powinniśmy przeczytać całość jeszcze jedne raz.


Tytuł: Joker. Zabójczy uśmiech.
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Andrea Sorrentino
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Joker. The Killer Smile. #1-3
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Detective Comics
Data wydania: listopad 2020
Rok wydania oryginału: 2019-2020
Liczba stron: 152
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 216 x 276
Wydanie: I
ISBN: 9788328158627

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz