Początek bardzo długiej opowieściRecenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
To już przedostatni (jak na razie) tom kolekcji „The Amazing Spider-Man. Epic Collection”. Chyba że Egmont sięgnie głęboko w przeszłość, do czasów sprzed „Ostatnich łowów Kravena”. Tego nie wiem – na razie cieszmy się tym, co mamy. A mamy nie byle co – początek największego eventu w świecie „Spider-Mana” ostatniej dekady dwudziestego wieku. De facto jest to symboliczny początek końca lat dziewięćdziesiątych – okresu, w którym wydawnictwo Marvel Comics wpadło w tarapaty i niemal zakończyło swą działalność.
Cofnijmy się najpierw o dwie dekady. W „The Amazing Spider-Man” #149-151 z 1975 roku szalony naukowiec, niejaki Miles Warren, sklonował najpierw zmarłą dwa lata wcześniej Gwen Stacy, a potem samego Petera Parkera. Warren przyjął następnie pseudonim „The Jackal” i okazał się jednym z największych wrogów Spider-Mana tamtych czasów. Oryginał pokonuje klona, daje łupnia Jackalowi, a potem wraca do Nowego Jorku. Klon umiera w walce, a jego ciało trafia do jakiegoś głębokiego, niedostępnego miejsca. Sprawa teoretycznie zamknięta. W 1994 roku postanowiono wrócić do tego tematu – Superman i Batman mieli dopiero co swoje trzyaktowe kryzysy i wyszli na tym dobrze finansowo, więc może i Spider-Manowi warto zaserwować jakieś traumatyczne, zmieniające cały ułożony świat, przeżycia? I przy okazji na tym zarobić?
Ostatni tom „The Amazing Spider-Man. Epic Collection” doprowadził Spider-Mana na skraj przepaści i przygotował do upadku. Harry Osborn i Kameleon stworzyli cyborgi udające rodziców Petera Parkera, ciotka May zapadła w śpiączkę, Mary Jane przegrała rozpaczliwą walkę o zniwelowanie coraz większego dystansu dzielącego ją od męża. Spider-Man zaczyna dominować nad swoim cywilnym alter ego – hasło „Peter Parker no more!” sprowadza pewien niespotykany dotąd mrok do świata człowieka-pająka. Mary Jane opuszcza swego męża i jedzie na jakiś czas do swej rodziny, ciotka May leży nieprzytomna w szpitalu, a w Nowym Jorku pojawia się pewien tajemniczy młody mężczyzna, którego twarzy nie widzimy, ale podświadomie przeczuwamy, kim może być.
Włodarze Marvela postanowili zrobić coś na skalę „Śmierci (i powrotu) Supermana”, a także „Knighfall / Knightquest / Knightsend”. Założenie było takie, że całość zakończy się w „The Amazing Spider-Man” #400 (planowanym na kwiecień 1995 roku) i lekko zresetuje oraz uprości uniwersum Pająka. Oczywiście tak się nie stało – „Saga klonów” przedłużała się z miesiąca na miesiąc, zmieniano jej założenia i ostatecznie dobiegła końca dopiero w grudniu 1996 roku, po – uwaga – dwudziestu siedmiu miesiącach od wydarzeń otwierających dzisiejszy album. I dodatkowo zaangażowała wszystkie cztery wydawane wówczas tytuły z człowiekiem-pająkiem – nigdy wcześniej w całej historii tej postaci nie doszło do wydarzenia na taką skalę. „The Amazing Spider-Man. Epic Collection. The Clone Saga” zawiera pierwsze dwanaście odcinków faktycznej „Sagi klonów” i obejmuje okres od października do grudnia 1994 roku (w Polsce całość wyszła między styczniem a lipcem 1997 roku nakładem oczywiście TM-Semic). Dostajemy trzy czteroodcinkowe opowieści wprowadzające czytelnika w nowe realia pajęczego świata i zapowiedź kolejnych, jeszcze bardziej rewolucyjnych zmian.
„Moc i odpowiedzialność” rozpisana była na październikowe zeszyty wszystkich czterech pajęczych serii – „Web of Spider-Man”, „The Amazing Spider-Man”, „Spider-Man” i „The Spectacular Spider-Man”. Klon Petera Parkera sprzed dwudziestu lat przybywa do Nowego Jorku po wieloletnich podróżach po kraju i od razu natyka się na oryginalnego Spider-Mana. Trafia na dość ciężki okres w życiu swego pierwowzoru – nie dość, że ten zmaga się, jak wiemy, z poważnymi problemami natury psychicznej, to na dodatek dochodzi do ataku potężnego osobnika na zakład psychiatryczny Ravencroft. Judasz Traveller i jego pomagierzy chcą przeprowadzić pewien „eksperyment dotyczący natury dobra i zła”, w który wplątane zostają obie wersje Spider-Mana. Nie sposób nie zauważyć nawiązań nie tylko do „Knightfall”, ale i do wcześniejszego „Azylu Arkham” – Marvel jednak nie uderzył nigdy w tak głębokie tony jak DC Comics (no, przynajmniej w przypadku tego drugiego tytułu). Klon Petera Parkera, każący nazywać się Benem Reillym (fajna geneza imienia i nazwiska, notabene), postanawia po wszystkim zostać w Nowym Jorku. I choć doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jego wszystkie wspomnienia zostały mu „wdrukowane” przez Jackala i nie jest oryginałem, to i tak ma w planach zostać superbohaterem. Tytuł „Moc i odpowiedzialność” zobowiązuje.
Od tej pory oryginalny Spider-Man zaczął pojawiać się w „The Amazing Spider-Man” i „The Spectacular Spider-Man” a Ben Reilly, dla którego pewien pismak z Daily Bugle ukuł pseudonim „Scarlet Spider”, dostał „Web of Spider-Man” i „Spider-Man”. Serie z oryginałem pisali prawdziwi wyjadacze – odpowiednio J.M. DeMatteis i Tom DeFalco, których graficznie uzupełniały dwie inne stare wygi, czyli Mark Bagley i Sal Buscema. Czyli standard, choć już bez Davida Michelinie. Terry Kavanagh, pomysłodawca przywołania klona z dalekiej przeszłości, zajął się pisaniem serii „Web of Spider-Man”, którą ilustrował Steven Butler – panowie nie byli raczej kojarzeni z Pająkiem, ale całkiem nieźle sobie poradzili. Pozbawionego wszelkich przymiotników „Spider-Mana”, serię, w której chyba wszyscy mocno nawiązywali do twórczości Todda McFarlane’a, pisał Howard Mackie, znany z pisanego równolegle „Ghost Ridera” a rysował Tom Lyle, grafik zapatrzony nie tylko we wspomnianego McFarlane’a, ale również w Erika Larsena. Czyli oryginał nieco bardziej klasycznie, klon eksperymentalnie i nieprzewidywalnie.
To był naprawdę świetny pomysł. Po „Mocy i odpowiedzialności” mamy „Powrót wygnańca” (klon) i „Odbicie od dna” (oryginał). Dwa Pająki mają niezależne przygody i aż dziw bierze, że nie spotykają się gdzieś na Times Square czy pod Statuą Wolności. Pojawia się oczywiście Venom, który po „Rzezi maksymalnej” włóczy się trochę bez celu po Stanach i szuka sensu życia. Nadciąga Puma, przylatują Sęp i Owl, no i spotkamy samego Daredevila, bohatera targanego zaskakująco podobnymi problemami, jakie dopadły Spider-Mana. Taki to był właśnie okres – skoro DC Comics wpadło na pomysł wytarcia podłogi swymi flagowymi bohaterami, to Marvel nie mógł być gorszy. Daredevil połowy lat dziewięćdziesiątych był sztandarowym przykładem tego rodzaju praktyki. A do tego wszystkiego zespoły kreatywne komiksów ze Spider-Manem zaczęły odkrywać zupełnie nowe karty – w omawianym dziś albumie pojawia się kilka postaci, które odegrają w przyszłości naprawdę niebagatelne role. Zwłaszcza niejaki Kaine.
„Saga klonów” jako całość przyniosła ze sobą naprawdę olbrzymie zmiany, ale niestety niespójne i nieprzemyślane. Wiele było słabych momentów, ale równie wiele znakomitych (jak – podobno – „The Amazing Spider-Man” #400). A Ben Reilly nie jest wcale drugorzędnym bohaterem – to po prostu drugi, równoległy Spider-Man. Ba, momentami bardziej ludzki i bardziej swojski wydaje się nam właśnie on, a nie uciekający od swego człowieczeństwa Peter Parker.
Kolejny tom „Amazing Spider-Man. Epic Collection” nosił będzie tytuł „Web of Life, Web of Death” – oby wyszedł w Polsce jeszcze w tym roku. Jest to ostatni z wydanych za oceanem „epiców” (grudzień 2024), zbierający ciąg dalszy „Sagi klonów” docierający do 399 numeru „The Amazing…” (czyli wspomnianego #400 jeszcze nie dostaniemy). Będzie to TM-Semicowy przełom lat 1997-1998, czyli już właściwie końcowy okres funkcjonowania wydawnictwa. Nie wiem, jakie plany ma Marvel Comics co do kolejnych epickich kolekcji, ale ja bardzo bym chciał „Sagę klonów” przeczytać w całości – a to może być jeszcze z pięć, sześć grubych albumów.
Tytuł: The Amazing Spider-Man. Epic Collection. Saga klonów
Scenariusz: Terry Kavanagh, J.M. DeMatteis, Howard Mackie, Tom DeFalco, Tom Lyle
Rysunki: Mark Bagley, Steven Butler, Tom Lyle, Sal Buscema, Ron Lim, Tom Palmer, Phil Gosier
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: The Amazing Spider-Man. Epic Collection. Clone Saga
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: marzec 2025
Liczba stron: 456
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328175105
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz