niedziela, 2 lutego 2025

Amazing Spider-Man Epic Collection. Skradzione życie

Peter Parker no more!

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Epickie kolekcje” Marvela obrodziły w 2024 roku wyjątkowo mocno. Przedostatnią z nich jest „Skradzione życie”, dwudziesty szósty tom „The Amazing Spider-Man. Epic Collection” (w Polsce dopiero dziesiąty – Egmont rozpoczął wydawanie od tomu siedemnastego). Jesteśmy na przełomie lat 1993 i 1994, tuż przed wielką rewolucją w miniuniwersum człowieka-pająka.

Zeszyty składające się na omawiany dziś album to „The Amazing Spider-Man” #381-393, dwudziesty ósmy „Annual” i pojedyncze numery pozostałych serii z Pająkiem tworzące w lutym 1994 roku coś w rodzaju „wewnętrznego crossovera”. Jeśli chodzi o polskie zeszyty TM-Semic, to jesteśmy w drugiej połowie roku 1996 (od 6/96 do 12/96) – wyszło u nas wszystko oprócz „Annuala” (żadna strata tak naprawdę). „Skradzione życie” jest bezpośrednią kontynuacją „Rzezi maksymalnej” – Shriek, Carnage i reszta bandy zostali powstrzymani i wydawać by się mogło, że życie Spider-Mana (a co za tym idzie również Petera Parkera) wróciło do normy. Ale to tylko pozory – rok 1994 przysporzy naszemu bohaterowi takiej skali problemów, z jaką mierzył się ostatnio w „Ostatnich łowach Kravena”, a później doświadczy z rąk samego J. Michaela Straczynskiego. Ale po kolei.


Pierwsze pięć odcinków nie zapowiada jeszcze nadchodzącej burzy. Mamy w nich do czynienia z typowymi, mocno średnimi komiksami ze Spider-Manem tamtych czasów, który próbuje rozdzielić Hulka i Doktora Samsona opanowanych przez nowy rodzaj promieni gamma albo ucieka przed polującą na niego uzbrojoną grupą o nazwie „Przysięgli”. Tak, znamy ją z „Venoma. Zabójczego obrońcy” – skoro nie udało im się schwytać nosiciela symbionta, to postanowili zabrać się za kogoś, kto tego potwora sprowadził na Ziemię. A potem przychodzi wspomniany „Annual” i spełnia nasze oczekiwania. To znaczy zawodzi na całej linii, praktycznie tak samo, jak wszystkie poprzednie zamieszczone w innych „Epicach”. Ma to swego rodzaju uzasadnienie – w „Annualach” znajdują się opowieści mające często związek z innymi równoległymi seriami i wydarzeniami. I tak, aby w pełni zrozumieć przygody Cloak & Dagger (pamiętamy ich oczywiście z „Rzezi maksymalnej”), trzeba wyjść poza „The Amazing Spider-Man”. Jest też Carnage czy Rhino – choć nie wiadomo po co. Pewnie jedynie dla fanów pragnących mieć komplet zeszytów. Bo dla czytelników szukających dobrego komiksu na pewno nie.


Ale zaraz potem mamy aż trzy kilkuodcinkowe historie, których jakość, dramaturgia i znaczenie rosną w trakcie zbliżania się do końca omawianego dziś tomu. Dygresja – w nomenklaturze anglojęzycznej mówi się o tak zwanych „story arc”, czyli po naszemu musiałyby to być „łuki fabularne”, co często jest używane w recenzjach, ale bardzo mi się to nie podoba. W „Skradzionym życiu” powraca Sęp, szukający sposobu na odzyskanie młodości. W „Pościgu” (uwaga – to jest właśnie ten mały, „wewnętrzny crossover”, o którym wspominałem, czyli rzecz rozłożona na wszystkie ówczesne serie ze Spider-Manem wydane w lutym 1994 roku, a nie tylko „The Amazing Spider-Man”) oszalały ze złości Pająk goni Kameleona, który chyba trochę się przeliczył i nie przewidział konsekwencji swoich knowań. I wreszcie w „Shrieking”, ostatniej fabule, zanim rozpęta się prawdziwe tornado, powracają Shriek i Carrion (patrz ponownie: „Rzeź maksymalna”). I tyle, i pozamiatane. W następnym „Epicu” będzie naprawdę mocno.


Po powyższych opisach można by wnioskować, że są to kolejne nawalanki ze standardowymi wrogami w przewidywalnych narracjach. Pamiętajmy jednak, że oprócz życia superbohaterskiego Spider-Mana mamy również życie prywatne Petera Parkera i to w nim dzieje się o wiele więcej. Nie będę za dużo pisał o fabułach – starzy czytelnicy TM-Semic dobrze pamiętają, co wydarzyło się w drugiej połowie 1996 roku. Mary Jane, ciotka May, dopiero co odnalezieni rodzice Petera, zakończona niedawno wielka walka z Zielonym Goblinem („The Spectacular Spider-Man” od Muchy) – traumy, problemy, izolacja i psychiczna degrengolada.


Druga połowa omawianego dziś albumu świetnie nawiązuje do wspomnianych już „Ostatnich łowów Kravena”, a właściwie stanowi w pewnym sensie ich wersję à rebours. Kraven Myśliwy pojawia się w retrospekcjach, jego postać oraz diaboliczny plan sprzed lat odnoszony jest nieustannie do bieżących, podobnie przebiegających wydarzeń. W sumie nic dziwnego – głównym kreatorem fabuł jest tu nie David Michelinie, lecz sam John Marc DeMatteis, autor legendarnego starcia Pająka i Kravena. W tamtym komiksie jednak to ludzki pierwiastek uratował człowieka-pająka, Peter Parker okazał się kotwicą trzymającą naszego bohatera na powierzchni. W omawianym dziś albumie człowieczeństwo jest systematycznie rugowane, jak krzyczy okładka jednego z zeszytów, jedna z najbardziej pamiętnych z tamtych lat: „Peter Parker no more!”.


Wszystkie odcinki „The Amazing Spider-Man” rysuje oczywiście Mark Bagley, który w tym momencie ma ich już na koncie więcej zarówno od Todda McFarlane’a, jak i Erika Larsena, twórców kształtujących nasze gusta w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Wtedy Bagleya nie doceniałem, teraz widzę jego kunszt i klasę. Znajdziemy tu jeszcze kilku innych grafików, każdy z nich dostał swoje dwadzieścia kilka stron. Jak zwykle fajnie patrzy się na kwadratowe twarze Sala Buscemy, zbliżoną do Bagleya kreskę Stevena Butlera, czy wzorowane na stylu Todda McFarlane’a, uciekające z kadrów rysunki Toma Lyle’a. O, i jeszcze Alex Saviuk, klasyk pełną gębą, jest ciekawy. Reszta raczej do zapomnienia.


Spider-Man przekracza ostatnią granicę, tak daleko jeszcze nie był. Finał „Skradzionego życia” nie napawa optymizmem, ale zwiastuje wielkie, naprawdę gigantyczne zmiany w kolejnych tomach. A w 2025 roku będą u nas jeszcze dwa – bo tyle na razie wyszło w Stanach Zjednoczonych po epickiej kolekcji numer 26. I nawet te dwa razem wzięte nie dały jeszcze rady zmieścić całej, rozwleczonej ponad miarę i dość kontrowersyjnej „Sagi klonów”. Więc będzie tego więcej, ale zapewne w bardzo pojemnym znaczeniowo „swoim czasie”.




Tytuł: The Amazing Spider-Man. Epic Collection. Skradzione życie
Scenariusz: David Michelinie, Howard Mackie, Mike Lackey, Terry Kavanagh, J.M. Dematteis, Mike Kanterovich, Eric Fein
Rysunki: Mark Bagley, Steven Butler, Larry Alexander, Tom Lyle, Sal Buscema, Alex Saviuk, Anthony Williams, Mark Tenney, Ron Lim
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: The Amazing Spider-Man. Epic Collection. Lifetheft
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: listopad 2024
Liczba stron: 492
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328171695

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz