czwartek, 11 lipca 2024

Skorpion. Tom 3

Nie od razu Rzym zrujnowano

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Armando Catalano wraca do Rzymu po awanturniczych eskapadach po Ziemi Świętej. Trzeci zbiorczy tom „Skorpiona” gwałtownie przyspiesza i tak już pędzącą na łeb, na szyję akcję i gmatwa i tak już skomplikowaną intrygę. Oto klasyczny przypadek komiksu płaszcza i szpady – przenosimy się do stolicy Państwa Kościelnego.

Mamy połowę XVIII wieku – papieżem został kardynał Trebaldi, potomek jednego z ośmiu potężnych rodów wywodzących się jeszcze ze starożytnego Rzymu i zakulisowo rządzących całą Europą. Cóż może być potężniejszym narzędziem władzy niż religia, surowe dogmaty, bezlitosne oddziały Kawalerów Chrystusowych i kłamstwo silniejsze niż prawda? Tak rządzi właśnie nowy papież i choć nie jest tak obrazoburczo i groteskowo jak chociażby w „Borgii” Alejandro Jodorowsky’ego, to widać wyraźnie, że instytucja Kościoła Katolickiego w świecie komiksu jest po prostu organizacją mafijną. Trebaldi skrywa jednak pewien sekret, który wyjawiony mógłby zburzyć wielowiekowe status quo. Kluczem do pogrzebania owego sekretu na zawsze jest schwytanie, a najlepiej zabicie, nieuchwytnego Skorpiona – bawidamka, awanturnika, zabijakę, hulakę, złodzieja i poszukiwacza przygód.


Armando „Skorpion” Catalano nie przywiózł do Rzymu starożytnej chrześcijańskiej relikwii, nie udowodnił, że to, czym mami kardynałów Trebaldi jest tylko podróbką. Przywiózł za to coś innego – egipską zabójczynię-trucicielkę, z którą zaczyna chyba łączyć go coś więcej, niż by oboje przypuszczali, oraz swego wiernego kompana Huzara „Arystotelesa”, zakochanego po uszy w dzielnej Fenice. Wydarzenia kończące drugi tom „Skorpiona” wyraźnie wskazują na to, że nie wszystko jednak stracone – Armando dowiaduje się, że może zdemaskować straszliwego papieża, grzebiąc w przeszłości własnej matki, spalonej przed trzydziestoma laty wiedźmy, która uległa ponoć wysoko postawionemu notablowi kościelnemu. Intryga się zagęszcza – terror Trebaldiego, polegający na masowych egzekucjach niewiernych mieszkańców Rzymu i prześladowaniu za najmniejsze odstępstwo od narzuconych reguł, nie jest w smak głowom rzymskich rodów. Wszak od stali i ognia wolą złoto. Do Rzymu przybywa stary już ojciec Trebaldiego i jego niezbyt dobrze prowadzący się syn, powraca zdradziecka Ansea Latal znana z poprzednich tomów i tajemnicza Marie-Angie de Sarlat, córka ambasadora Francji w Watykanie. Każda z postaci ma swoją rolę do odegrania. W Rzymie oświetlonym ogniem z płonących stosów rozpoczyna się walka, w której bierze udział kilka stron konfliktu – o żadnej z nich nie można powiedzieć, że jest do końca pozytywna lub negatywna.


Trzeci album zbiorczy „Skorpiona” zawiera cztery, a nie trzy odcinki – jak miało to miejsce w poprzednich tomach. Całość cyklu liczy sobie tomów czternaście, więc łatwo się domyślić, z czego wynika ten ruch – w 2025 roku poznamy zakończenie tej historii. Cztery odcinki składające się na tom trzeci wydało już kiedyś Taurus Media – pojedynczo, między 2013 a 2017 rokiem. Scenariusz pisze cały czas Stephen Desberg i – choć może się wydawać to niemożliwe – akcja jest jeszcze szybsza niż wcześniej. Przeniesienie akcji z Bliskiego Wschodu do Rzymu nie odjęło jej atrakcyjności. Ba, wielopoziomowe spiski chyba nawet lepiej się tu prezentują. Na Wschodzie Armando Catalano był trochę jak Indiana Jones – w Rzymie bliżej mu do Jamesa Bonda. Intryga jest tak skomplikowana i angażująca tak wiele postaci, z których każda ma w niej do ugrania coś naprawdę istotnego, że momentami ociera się trochę o karykaturę. Tu co trzy, cztery strony dochodzi do jakichś minirewolucji, zakulisowych knowań, zdrad, sojuszy i pojedynków. „Skorpion” nie jest jednak podporządkowany tylko akcji i przygodzie.

Desberg dba o swoje postacie. Każda z nich jest wiarygodna, każdą można w jakiś, mniejszy lub większy, sposób zrozumieć. Papież Trebaldi nie jest już „tym głównym złym”, staje się elementem większej całości – Armando Catalano jest z kolei jeszcze bardziej niejednoznaczny w swoich planach i dążeniach. Sporo tu też telenoweli, zwrotów akcji tak gwałtownych, że wskazujących raczej na improwizację z odcinka na odcinek, niż szeroko zakrojony plan z jasno określonym finałem.


Enrico Marini oczywiście bezbłędny. Dojrzalszy niż w mangowym „Cyganie”, nadal inwestujący w akwarele i dbający o szczegóły – zarówno w scenach akcji, jak i sceneriach osiemnastowiecznego Rzymu. A tragiczna jest to wizja, pełna przemocy, uprzedzeń, prześladowań i postępującej ruiny.

Zakończenie takie trochę w stylu „Diuny” – prawda? „Skorpion” nie jest może moim ulubionym komiksem europejskim, ale czwarty tom przeczytam na pewno. Desberg i Marini muszą w końcu poprostować te wszystkie kręte drogi, nawet jeśli nie będą prowadzić do Rzymu.


Tytuł: Skorpion. Tom 3
Scenariusz: Stephen Desberg
Rysunki: Enrico Marini
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Tytuł oryginału: Le Scorpion #7-10 (Au Nom du Père, L'ombre de l'Ange, Masque de la Vérité, Au Nom du Fils)
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dargaud
Data wydania: maj 2024
Liczba stron: 196
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 1216 x 285
Wydanie: I
ISBN: 9788328153097

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz